poniedziałek, 30 maja 2016

Edit bloga ****

KONIEC!!


Nie mam siły już na to opowiadanie, które ciągnie się już od dłuższego czasu.
W końcu to 44 rozdziałów.
Ja wiem, że niektórzy dociągają do setnych rozdziałów, ale ja tak nie mogę.
Kiedyś i tak bym wymiękła, więc lepiej teraz kiedy jeszcze jakoś się trzymam na nogach, a opowiadanie nie rozlewa się w rękach, co właśnie czekało by to opowiadanko.
Ja to wiem, jestem jego matką, więc wiem. 

USUWAM!!

Zaczęło się opowiadanie pod tymczasowym tytułem "Próbka".
I już się kończy, bo jak zawsze niczego dokładnie nie przemyślę. Może komuś wyjdzie ciąg dalszy.
Ze mną jest tak, że jeśli nie będę siedzieć nad tym cały czas, nie będę myśleć o tym, to wszystko pójdzie się sypać.

INFORMUJĘ, ŻE...
Opowiadanie Jeden, będzie miało spis treści i bohaterów w stronce.
Można kopiować, wycinać Opowiadanie Jeden oraz Próbkę, można z nim robić co się chce, zezwalam na wszystko (gdyby tak było, chciałabym zobaczyć co z tego będzie).

niedziela, 29 maja 2016

Rozdział 44

Wtorek, 1 września 2015
Początek roku szkolnego
Oczami Chase'a:
Dzisiaj jest wtorek, ten dzień, na który tak czekaliśmy od miesiąca. Miesiąc temu Davenport przekazał nam ważną nowinę, a mianowicie, że posyła nas do szkoły. To był wielki szok, zarówno dla naszej trójki, jak i dla Leo i Tashy. Kobieta była zdumiona, bo jednak DD ją posłuchał, a Leoś skakał z radości przez cały tydzień.
Jest godzina 6 rano. Ze zdenerwowania nie mogę dalej spać. Rozpoczęcie roku, a tym samym rozpoczęcie życia wśród społeczności, jest dopiero o 9, więc rodzeństwo jeszcze smacznie śpi.
Jestem ciągle zagubiony, dzięki pomocy rodziny odnalazłem się, ale ciągle się dziwnie czuję.
Retrospekcja
Niedziela, 5 lipca 2015
Mentalnie czułem się trochę lepiej, niż przy pierwszym spotkaniu z Bree, po naszej misji. Spotkanie z dziewczyną, to było uwolnienie uczuć i pozbycie się wszelkiego ciężaru. W końcu mogłem zasnąć, nie groziły mi już koszmary, ani bezsenne noce. Kiedy zasnąłem na kolanach Bree w salonie, czułem się błogo. Długo spałem, tak czułem, a kiedy się obudziłem okazało się, że jest sobota, czyli spałem 3 dni. Rodzina była zmartwiona tym, ale podobno Edek potwierdził, że musiałem to wszystko odespać, więc DD podłączył mi kroplówkę, żebym się nie odwodnił. Obudziłem się przedpołudniem, więc trafiłem na drugie śniadanie. Zjadłem tyle, że można to porównać nie do konia z kopytami, tylko do słonia z kopytami :D Wszyscy się ze mnie śmiali, a ja nie zwracałem na nich uwagi, będąc pochłonięty jedzeniem.
Dzisiaj już mi się wszystko unormowało, no prawie, ale to już coś, wstałem o normalnej godzinie i zjadłem na śniadanie tyle ile zawsze mogę zjeść, czyli ledwo 3 tosty. Podobno dalej wyglądałem jak trup, pomimo, że czułem się fizycznie super, czego nie mogę powiedzieć o moim umyśle. Tyle nowych rzeczy, myśli, muszę to wszystko sobie uporządkować. Jestem większym ciamajdą niż byłem, potrafię potknąć się na progu, chociaż mam wyryte przed oczami (dosłownie! wisi tabliczka obok drzwi), że tu jest próg, nie mówiąc już o tym, ze tracę równowagę przy każdym gwałtownym ruchu.
Mam wsparcie rodziny. Zawsze jest przy mnie choćby jedna osoba, która złapała by mnie w razie utraty równowagi, co jest z lekka żenujące. Muszę na nowo się uczyć, wszystko co pamiętałem, uczyłem się, automatycznie zapisywało się na chipie i, tym samym, na komputerze.
Czasem mam też napady paniki. Pojawiają się tak nagle, nawet bez powodu, ale nie można powiedzieć, że znikają tak jak się pojawiają. Z kilkoma razami rodzina nauczyła się nie pytać mnie o powód paniki, z reguły nie umiałem odpowiedzieć na pytanie, nie było też zawsze powodu. Czasem nie ma sposobu by mnie uspokoić, ale rodzina zawsze jest i mnie wspiera. Wyuczyłem się jak zachować się w razie pojawienia się napadu, ale kiedy już jest, pojawia się przerażenie w wyniku niemożności złapania oddechu.
Nie tylko napady paniki się pojawiły. Początkowo, kiedy spałem, nic mi nie dolegało, dopiero później się zaczęło. Mówię tu o koszmarach. Śniły mi się same czarne scenariusze dawnych misji, ale najgorsza była ostatnia misja, to ona sprawiała najwięcej bólu w klatce piersiowej. Jednak nikomu o tym nie wspomniałem i tak wszyscy byli dość zmartwieni i zmęczeni, żebym mógł dodawać jeszcze dodatkowego ciężaru. Wystarczyło mi, że choćby TO mogłem dźwigać.
Teraźniejszość
Wtorek, 1 września 2015
Lipiec był miesiącem koszmarów, trudów i przeszkód. Dopiero kiedy sierpień nadszedł, wszystko powoli się uspokajało. Znikały senne mary, ciężary i bezsenne noce. Zaczynało się nowe życie.
Zaczynałem nowe życie bez chipów, bez misji...
Dnia 15 sierpnia, była to sobota. DD wziął mnie do piwnicy, byli tam Adam i Bree, nie wiedziałem co się dzieje. Nikt nic mi nie wyjaśnił, więc byłem spięty i nerwowy. Bree wtedy do mnie podeszła, uśmiechnęła i przytuliła. Odwzajemniłem uścisk, dotyk Bree zawsze sprawiał mi ukojenie. DD coś klikał na panelu holograficznym, Adam stał pod ścianą i mnie obserwował. Kiedy zauważył, ze na niego patrzę, uśmiechnął się.
- Chase, -odezwał się DD, który teraz się obrócił w moją stronę- pewnie się zastanawiasz co tu robisz, nie?
Przytaknąłem, nie odzywając się. Ostatnio mało mówię, co było niepokojące dla wszystkich, ale nie zauważyli nic niepokojącego w tym, więc zostawili tą sprawę w spokoju.
- Nadszedł czas, żeby ciebie sprawdzić. Czekałem z tym dopóki się "nie ustabilizujesz". Sądzę, że już jesteś gotowy... - podniosłem brwi i posłałem pytający wzrok, nie byłem pewien co to oznacza- Chcę sprawdzić, czy mógłbyś dostać nowego chipa, bo o to, że będziesz pomagał przy misjach, nie mam wątpliwości.
Byłem szczerze zdumiony, sądziłem, że nie mam co mieć nadzieję na nawet spróbowanie. W końcu wiele im pokazałem, że się już nie nadaję na te wszystkie sprawy. DD kazał mi wejść do komory, która kiedyś była moim "pokojem", moim łóżkiem i miejscem pożywienia. Kiedy szklana osłona się zamknęła przede mną, wszystko zniknęło. Szkło zrobiło się matowe i zapanowała ciemność w komorze. Nagle poczułem się rozluźniony i odpłynąłem. Obudziłem się, kiedy zapanowała nagle jasność przed moimi oczami, to komora się otworzyła. Wyleciałem z niej, ale zanim potknąłem się o własne nogi, Adam mnie złapał. Chwycił mnie pod pachami i podsadził na ladę. Po chwili siedziałem obok Bree, ze zwisającymi nogami, ze swoimi białymi słuchawkami na uszach, które miały jeszcze mikrofon i okulary. Mając je na sobie, czułem się jak wtedy, gdy była misja, a ja musiałem zostać w domu, wtedy nasze, a nie sorry, moje życie, było jeszcze w miarę "normalne". DD powiedział, że mam odpowiadać na pytania, które usłyszę w słuchawkach. Po chwili pojawił się holograficzny obraz w okularach, więc się na nim skupiłem.
DD wtedy powiedział mi, że mógłbym dostać nowego chipa i mógłbym funkcjonować, tak jak kiedyś, ale jedynie czego brakuje to nowego chipa. Szefuńcio ma brata, który ma plany i, którego trzeba znaleźć. Wszyscy wkoło mówią mi, że mam się nie mieszać w poszukiwanie "wuja", bo to jest niebezpieczne dla mnie. Nie wiem o co im chodzi, przecież to jest niebezpieczne także dla Adama i Bree, a również dla Leo, który, nie wiem jakim cudem, bierze udział w poszukiwaniach. Nie pozwalają mi siąść przed komputer, żeby w jakikolwiek sposób im pomóc. Czuję, przeczuwam, że oni przede mną coś ukrywają. Nie chcą, żebym się czegoś dowiedział.
Pomimo, że mógłbym wrócić do tamtego życia, powoli czuję się tak jakbym mógł żyć i bez tego. Byłbym wtedy jak inni nastolatkowie, nauczyłbym się sam, bez wsparcia itd. Oczywiście nie myślałem o tym, żeby całkowicie z tego zrezygnować, bo jednak trzy pary rąk dalej są potrzebne.
Patrzę na zegarek, jest godzina 7. Trochę mi zeszło na wspominaniu. Wstaję cicho z łóżka, żeby nie obudzić śpiącego na górnym łóżku Adama.

****************************************
Nie dam rady. Tak bardzo się zapętliłam w tym opowiadaniu, że nawet sama nie wiem co piszę, pisałam i co mam pisać. I tak dużo wytrzymałam bo to aż 44 rozdział.
Następny post bardziej rozwinę i wszystko wyłożę jak na piśmie, albo biało na czarnym