tag:blogger.com,1999:blog-74372802758428573262024-03-20T05:19:15.296+01:00LAB RATS - My ImaginationOpowiadanie Lab Rats z mojej wyobraźniZuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.comBlogger62125tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-61928302759253526212018-08-03T20:51:00.002+02:002018-08-03T20:51:29.161+02:00Rozdział 45<div style="text-align: left;">
Od razu informuję, że system szkolny w opowiadaniu będzie jak w Ameryce czyli: 5-3-4 (tzn. 5 lat podstawówki, 3 lata gimnazjum i 4 lata liceum), choć według niektórych źródeł, niektóre szkoły mają taki sam system jak u nas "poprzedni" tj. 6-3-3. I jeszcze jedna informacja, wszystkie moje dzieciaki poszły do szkoły rok wcześniej czyli jako 5-latki (ABC poszli, tak jakby poszli rok wcześniej)</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: right;">
<u>Wtorek, 1 września 2015</u></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="text-align: right;">Wstałem cicho, żeby nie obudzić Adasia na górnym łóżku. Szybko wyciągam jakieś dresy i koszulkę z szafy i uciekam z pokoju, zanim zdążyłbym narobić jakiegoś hałasu. Pomimo, że pobudka i tak wkrótce powinna być, to i tak chciałem, żeby Adam trochę pospał. Zająłem łazienkę, ubrałem się i starałem się jakoś ogarnąć moje włosy. Potem poszedłem do kuchni, nikogo nie zastałem, więc na spokojnie zabrałem się za robienie jakiegoś śniadania.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="text-align: right;">Od razu przypomniały mi się wakacje u Kiry i Kostki, wtedy kiedy poznałem swoją rodzinę. Oczywiście już ich nie było u nas. Marcus doszedł szybko do siebie, jeszcze nie zagoiła mu się całkowicie ręka, ale i tak musiał pojawić się na rozpoczęciu szkoły, w końcu ostatnia klasa, a to nie przelewki podobno. Chociaż z tego co słyszałem to Kostka załatwił mu zwolnienie lekarskie, że nie może uczestniczyć w zajęciach sportowych, czy coś takiego, ale ja sam się na tym nie znam, jeszcze nie wiem jak to jest chodzić do szkoły. Kiria nie doszła do siebie jeszcze, ale chciała już wrócić do domu, no i być na miejscu, gdyby coś było trzeba. Kostka który już całkowicie wyzdrowiał, wrócił, bo praca czeka, a jeszcze musiał załatwić ten urlop zdrowotny dla Kirii. Tak więc, wszyscy wrócili do domu. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="text-align: right;">Śniadanie automatycznie się robiło, już przestałem myśleć jak gotuję, stało się to dla mnie jak druga natura. Gotowanie i pieczenie, jak się okazało, było czymś co pomogło mi w terapii, w leczeniu. Odkąd Tasha to odkryła, zaczęła mnie uczyć różnych rzeczy, w ten sposób poznawałem tajniki kuchni. I jakoś zwyczajem się stało, że od czasu do czasu ja gotowałem obiad i za każdym razem była to inna potrawa i innej kuchni. Na przykład ostatnio przygotowałem im kuchnię włoską, czyli Gnocchii z pomidorami i bazylią, innym razem była kuchnia meksykańska - Gordita na sosie Guacamole. I inne takie, często eksperymentuję i próbuję różnych połączeń. Przy okazji pieczenia także zaprzyjaźniłem się bliżej z Eweliną, nową sąsiadką, przyjaciółką Bree i dziewczyną Adama. Rodzina Ewli posiada własną cukiernię, albo jak my mówimy Babeczkownię, bo my w większości zajadamy się ich babeczkami. W związku z tym Ewli również piecze i od jakiegoś czasu zaczęła czerpać z tego radość oraz eksperymentować z różnymi masami. Również razem pieczemy i serwujemy nasze pomysły naszym rodzinom, aby zadecydowali czy to jadalne czy nie :D</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="text-align: right;">Dochodziła 7.30 kiedy usłyszałem Tashę wchodzącą do kuchni. Była już ubrana i umalowana, gotowa do pracy. Przywitała się ze mną i zaczęła przygotowywać napoje, kawę dla siebie i DD, kakao dla mnie i Leo oraz sok pomarańczowy dla Adama i Bree.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="text-align: right;">- Tasha? - ściągnąłem ostatniego pancake'a z patelnii, wyłączyłem kuchenkę i odwróciłem się do kobiety.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="text-align: right;">- Tak, skarbie? - również skupiła na mnie uwagę.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="text-align: right;">- Jak wygląda pierwszy dzień? - czytałem wiele informacji o szkole, ale jest tyle sprzecznych rzeczy, że już sam nie wiem co mam myśleć.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="text-align: right;">- Pierwszy dzień? To nic strasznego. Wszyscy spotykają się w auli, lub w sali gimnastycznej, zależy od tego jaka szkoła. Tam dyrektor szkoły wita się z wszystkimi, wita się z uczniami po wakacjach. Z reguły też są jakieś ogłoszenia, np. zmiany w radzie pedagogicznej, lub inne takie. Potem uczniowie idą do swoich sal i tam witają się ze swoimi nauczycielami.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="text-align: right;">- Skąd mam wiedzieć do jakiej sali iść?</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="text-align: right;">- Przed wejściem do szkoły jest wywieszona lista uczniów z podziałem na klasy i z salami. Z tego co wiem to Ewelina będzie chodziła do tej samej klasy co ty, Adam i Bree. Dołączyła do niej jeszcze w zeszłym roku, więc was wprowadzi. Nie będziecie sami, tego możesz być pewien. Leo też wam pomoże.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="text-align: right;">I gdzieś w tym momencie, cała rodzina zaczęła się zbierać w jadalni. DD już miał ślady pracy, co oznacza że zdążył już zajrzeć do LAB-u. Adam i Leo byli jeszcze w piżamie, więc dopiero co wstali. Bree, natomiast była już gotowa do szkoły, w stroju galowym, biała koszulka i granatowa spódniczka. Przyszła do kuchni i się przywitała ze mną buziakiem w policzek, i tylko lekko, ale to bardzo leciutko się zarumieniłem. Kiedy Tasha i Bree, zaczęły rozkładać śniadanie na stole, ja uciekłem do swojego pokoju, żeby się przebrać już do wyjścia.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="text-align: right;">Oczami DD:</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="text-align: right;">Kiedy się obudziłem, Tasha też właśnie się budziła. Przywitałem ją na dzień dobry pocałunkiem w usta. Od razu się uśmiechnęła i oddała pocałunek. Chwilę się całowaliśmy, ale niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Tasha wstała i zaczęła się ubierać do pracy, tak jak co dzień. Ja również wstałem, narzuciłem na siebie jakieś pierwsze lepsze ubrania, czyli trafiły się dżinsy i koszulka z nadrukiem "Jestem szefem, ojcem i co najważniejsze... mężem." (czyżby przypadek?). Szybko jeszcze zaglądnąłem do LAB-u, aby sprawdzić jak tam sytuacja na świecie i jak idzie lokalizowanie jakikolwiek znaków życia mojego zaginionego brata. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<a href="https://d.wattpad.com/story_parts/371535504/images/14a4be94af28095d243601494222.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="192" data-original-width="342" height="179" src="https://d.wattpad.com/story_parts/371535504/images/14a4be94af28095d243601494222.jpg" width="320" /></a><span style="text-align: right;">Niestety komputer jeszcze nic nie znalazł. Mam nadzieję, że wkrótce coś znajdziemy, gdyż wiem, że brak chipa dla Chase'a jest trochę druzgocący, niby się przyzwyczaił i daje sobie nieźle radę, ale jednak nadal nie może brać udziału w misjach i wiem, że mu tego brakuje. Chwilę jeszcze posiedziałem przy komputerze, by przejrzeć jakieś stare dokumenty, które jeszcze zostały z czasów kiedy wspólnie z bratem prowadziliśmy Davenport Industries. Gdzieś w dokumentach przewinęło się zdjęcie mnie z bratem pod logo firmy...</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="text-align: right;">Zerknąłem na godzinę, 7.45, zebrałem się i wróciłem na górę. Już wszyscy byli, więc powoli zasiadaliśmy do stołu. Na chwilę zniknął Chase, ale kiedy wrócił był przebrany, gotowy do szkoły.</span></div>
Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-12952921307505214192017-03-11T23:44:00.001+01:002017-03-11T23:44:55.376+01:00Zawieszenie w przestrzeni, tj. wyobraźniSiema!<br />
Chociaż pewnie nie ma z kim się witać.<br />
Trochę czasu minęło, niestety. Pierwsza klasa liceum to nie przelewki.<br />
Więc Gimnazjaliści, nie wybiegajcie za bardzo marzeniami, że to będzie nowe życie, nowy początek i będzie tylko coraz lepiej. No jest to nowy początek i nowe życie, nowe znajomości itd. , ale jest to również więcej obowiązków, zmierzenie się z dorosłością, bo mimo wszystko rodzice już w pierwszej klasie traktują jak dorosłego. Więc no, sami widzicie.<br />
<br />
Z przykrością zawiadamiam, że zawieszam bloga. ZAWIESZAM!!!<br />
Ten i resztę na bloggerze.<br />
Niby teraz mam trochę czasu, ale czekają mnie dziesiątki sprawdzianów przez najbliższe dwa czy trzy tygodnie, a weekendy nie zawsze mam wolne, pomimo, że sezon zimowy się kończy lub skończył dla niektórych.<br />
<br />
Ja nadal mam nadzieję, że pojadę na Kasprowy na zamknięcie sezonu i umycie nart w źródle u stóp góry i nartostrady. Chociaż nic nie wskazuje, że ten wyjazd się odbędzie.<br />
<br />
Wracając. Odzwyczaiłam się od pisania dla ludzi, czyli dla was. A żeby znowu to robić, muszę się od nowa nauczyć, a na to potrzebuję czasu. Może znajdę w długim weekendzie majowym, bo w tym roku fajnie się złożyło wolne i w tym samym czasie matury, więc mam co najmniej tydzień wolnego (ok. 1o dni, jeśli się nie mylę).<br />
<br />
Jak wrócę, znaczy jeśli wrócę, albo kiedy wrócę... Zmieni się wszystko, tak jak zmieniło się moje życie. Być może przeniosę się na nowy adres, być może usunę starocie, lub cokolwiek innego, co mogłabym zrobić.<br />
Może bardziej skupię się na książkach? - zawsze chciałam bloga o książkach.<br />
A może o filmach? Może o swoim hobby, jakim są narty i rower? I inne sporty?<br />
<br />
Jeszcze nie wiem, ale jak już zauważyliście, wychodzę w przyszłość, a tak nie powinno być. Musze się skupiać na teraz i tu, bo jak to moja motto brzmi: "Ucz się, ucz, bo nauka to potęgi klucz"<br />
Co z tego, że to nie wychodzi, ale muszę sprawiać chociaż pozory, bo naprawdę zależy mi na tej szkole, choć powoli ogarnia mnie depresja. (ale ciii...)<br />
<br />
Z wiosną będzie na pewno lepiej, dzień dłuższy, więcej ciepła koloru i radości i oby mniej cieni pod oczami.<br />
<br />
Miałam napisać tylko, że zawieszam, a się rozpisałam, na nie wiem ile...<br />
Mówię wam dobranoc, bo późna już pora, a ja mam tyle do zrobienia, tyle do odespania i tyle do myślenia, i co najważniejsze tyyyle... do nauki.<br />
<br />
DOBRANOC!! I przypominam, że ZAWIESZAM!!Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-41354814722392074732016-07-05T04:12:00.001+02:002016-07-06T22:20:13.490+02:00Chwilowa strata i bohaterstwo<p dir="ltr"><i>Biegł. Przez ciemny las. Środek nocy. W samym podkoszulku i krótkich spodenkach. Chyba się zgubił. Krąży wkoło w jednym miejscu. Jest przerażony. Nie wie co się dzieje. Jest sam, a przecież nigdy nie jest sam. Przecież zawsze towarzyszy mu mały towarzysz. Nie wie co robić. Ma zaburzenie orientacji. Coś jest nie tak. Jest zbyt cicho. Za cicho. To nie jest "las"...</i><br>
***<br>
Chłopak o kasztanowych włosach gwałtownie przebudził się ze snu. Siedział zaplątany w pościel, próbując uspokoić swój oddech. Wiedział, że właśnie śnił o swoim młodszym bracie. Odkąd zniknął, martwił się razem z rodziną i rozpatrywał różne najczarniejsze scenariusze. Wszyscy sądzą, że przepadł bezpowrotnie, ale on jeszcze wierzy. Czuje tą iskierkę w sobie i ona daje znać, że żyje. Adam chce zrobić wszystko, żeby ta iskierka mówiła prawdę.<br>
***<br>
Wysoka dziewczyna, z długimi do pasa, brązowymi włosami, siedziała przy stole, rozmyślając. Czekała na resztę rodziny, by móc wspólnie zjeść śniadanie. To już któryś kolei posiłek, kiedy jedno miejsce będzie wolne i przypominać, że nie są w pełni skompletowani. Nie może uwierzyć, że to najmłodszy z ich rodzeństwa pierwszy "opuścił" ich dom. Bree chce ruszyć w podróż, żeby znaleźć właściciela, tego wolnego miejsca.<br>
***<br>
Czarnoskóry chłopak, z włosami na jeżyka, siedział przy wyłączonym komputerze. Wpatrywał się w czarny ekran, żałując. Stracił go zanim zdążył się z nim pobawić. Jest zawiedziony, tym, że za każdym razem, jak chciał się z nim pobawić, on go odrzucał, uważając film czy grę za ciekawszą, niż jego młodszy brat. Dopiero od niedawna są rodzeństwem, ale kiedy go stracił, uświadomił sobie, że go kocha. Leon przysiągł, że jeszcze się pobawi z tym małym szkrabem.<br>
***<br>
Młody mężczyzna siedział w piwnicy. To w tym miejscu robił wszystko co tajne i uczył swoje pociechy. Obwiniał się, że przez te tajne projekty, jego najmłodsza pociecha może mieć problemy. Obwiniał się też, że ignorował jego potrzeby, skupiając się na starszych dzieciach. Brakowało mu jednak tego brzdąca, który był zawsze w gotowości, by choćby podać mu śrubokręt czy jakiś papier. On, jednak jak głupi, nie docenił tej małej pomocy. Donald Davenport poruszy niebo i ziemię, żeby spełnić jego potrzeby.<br>
***<br>
Kobieta o ciemniejszej karnacji, z brązowymi włosami do brody, leżała w łóżku. Wpatrywała się bezmyślnie w drugą połówkę łóżku, która jeszcze była ciepła. Kiedy się obudziła, jej męża już nie było. Myślała o jej nowych dzieciach, a konkretnie tym jednym, którego pokochała od pierwszego wejrzenia. Wspominała, jak w dniu poznania on, jak najszybciej biegł, żeby pierwszy ją powitać. Nie dość, że nie był pierwszy, w połowie drogi przewrócił się. Dała się we znaki jego wrodzona niezdarność. Zbyt szybko go straciła. Tasha Doley-Davenport podziela nadzieję, żeby zobaczyć jego uśmiech, który pojawia się nawet po upadku.<br>
***<br>
"<i>Dotarł do mnie jakiś list, niby zaadresowany do mnie, ale było też twoje nazwisko. Uznałam, że to może mieć związek z twoim chłopcem. Dołączyłam list.</i>"<br>
***<br>
"<i>Nagłe Wiadomości na TVN o godz. 15, jutro (czwartek).</i>"<br>
***<br>
Cała rodzina, zestresowana, wyczekiwała tej przeklętej godziny 15. Nie wiedzieli czego się spodziewać. Chwytają się ostatniej deski ratunku. Jego już nie ma trzeci tydzień. Boją się, jak diabli, że jednak spełni się, któryś z ich czarnych scenariuszy. W telewizji właśnie leciała jakaś telenowela, kiedy nagle, kilka minut po 15, przerwali by nadać wiadomość z ostatniej chwili. Na ekranie pojawiła się ikonka wiadomości, a po chwili reporterka z mikrofonem, w gotowości. Kiwnęła głową i zaczęła mówić. Mówiła szybko i emocjonalnie, jakby bardzo przeżywa to co właśnie się dzieje.<br>
- Witam w Wiadomościach z ostatniej chwili. Jestem na hali, gdzie są wszelakie skrzynie z różnych zakątków świata. Dzisiaj policja dostała wiadomość od stróżującego, że dzieje się coś niepokojącego. Kiedy dotarliśmy na miejsce, dowiedzieliśmy się, że ta skrzynia, przed którą stoimy, dostała dostarczona dzisiaj po godzinie 13. Wydobywają się z niej różne dźwięki, ale ochrona wspomniała coś, że wcześniej było głośniej. Policja "zbadała" skrzynię i podejrzewa, że tam są jacyś ludzie. O! Właśnie dotarł sprzęt strażacki, żeby otworzyć skrzynię. Przygotowywujemy się, żeby przekonać się co jest w środku -w tle otwierali dużą metalową puszkę- Otworzyli!! O mój boże...<br>
Kamera pokazała środek skrzyni, w środku było pełno skurczonych postaci.<br>
***<br>
Jak się przyjrzeć bliżej, to były dzieci. Większość czarnej karnacji, reszta trochę jaśniejszej, tak jak mulaci. Wszystkie dzieci były owinięte w koce. Po kilka pod jednym. Miały ba sobie jakieś za duże ubrania. Dzieci raczej nie przekraczały 10 lat. Ratownicy,  wezwani na wszelki wypadek, weszli do środka i zaczęli wyprowadzać tych zdatnych do ruszania się. Kiedy wyciągnęli prawie wszystkich, zauważyli leżącą postać. Ratownicy szybko do niej podbiegli i sprawdzili czy oddycha. Był to chłopiec o jaśniejszej karnacji niż inni. Był przemarznięty, ubrany znacznie lżej od innych. Ciężko oddychał, więc szybko go wzięli na nosze i zawieźli do karetki. Kiedy byli w połowie drogi, wszystkie dzieci ich otoczyły.<br>
- Co z nim?<br>
- On żyje?<br>
- To jest nasz bohater!<br>
- On zajął się nami.<br>
- Dzieci spokojnie. Zawieziemy go do szpitala, wy też tam pojedziecie. Narazie policja z wami porozmawia, dobrze? Musimy wiedzieć co tu robicie.<br>
- No dobrze...<br>
Karetka odjechała. A policja zajęła się przesłuchiwaniem dzieci, które potem zawieźli do szpitala.<br>
***<br>
- Witam was w Wiadomościach Wieczornych. Zaczniemy od wyjaśnienia dzisiejszej nadzwyczajnej wiadomości. Okazało się, że te dzieci zostały porwane przez handlarzy,a potem zostawione na pastwę losu, gdzieśw Rosji. Zostały znalezione przez Rosjan, którzy wysłali je do kopalń i zmuszali je do pracy. Następnie zostały przewiezione do Afryki i tam pracowały. Jeden z nich, najstarszy, jakoś się, z ich pracodawcami, dogadał i załatwił powrót do domu, czyli tutaj. Warto zaznaczyć, że najstarsy miał 10 lat. Dostali paczkę ubrań i koców, dzięki nim nie zmarzli tak bardzo w czasie rejsu przez Pacyfik. Wszystkie dzieci zostały opatrzone i zapewnione o bezpieczeństwie, na szczęście, nic poważnego im nie jest. Jest jednak jeden poważniejszy stan, aktualnie jest na OIOMie, jak się okazało to ten najstarszy. Z historii dzieci dowiedzieliśmy się, że "Drak", jak został nazwany, poświęcił swoje ubrania najmłodszemu dziecku, przez co został w samym podkoszulku i krótkich spodenkach. On również dopilnował, żeby wszystkim było ciepło i miło, czyli grzał rozcierając ich marznące ciała i zagadując do rozmowy. Chłopiec stracił przytomność tuż przed wylądowaniem skrzyni na miejscu. Aktualnie policja próbuje zidentyfikować dzieci i znaleźć ich rodziny. Teraz zostaną pokazane ich zdjęcia i prosimy o pomoc w znalezieniu im rodziny.<br>
***<br>
- Donaldzie! Patrz. To przecież Chase! O mój boże, jaki zmizerniały. Donald, zdzwoń na ten numer.<br>
- Już zdzwonię... Halo? Dobry wieczór. Dzwonię w sprawie znalezionych dzieci. Jeden z nich jest moim synem. Chase Davenport. Tak. Ten "Drak". Tak. Dziękuję. Przyjedziemy najszybciej jak możemy. Dziękuję bardzo. Do zobaczenia. Dzieci! Jedziemy po Chase'a!!!<br>
***<br>
- Dostaliśmy właśnie informację, że właśnie odnalazła się rodzina naszego bohatera. Jest to Chase Davenport. Syn Donalda Davenporta, znanego nam wynalazcy i łącznika z FBI. Właśnie rodzina jest w drodze do szpitala. Została również zidentyfikowana większość dzieci...<br>
***<br>
Adam już wierzy w iskierkę i nie puszcza już swojego brata.<br>
Bree cieszy zajęte krzesło podczas ich wspólnych posiłków, dopilnuje, żeby tak zostało.<br>
Leon wielokrotnie pobawił się się z bratem i nie ma dość.<br>
Donald spełnia potrzeby syna i przyjmuje jego pomoc przy pracy.<br>
Tasha na codzień obserwuje jego uśmiech i opatruje jego rany.<br>
***<br>
Mam nadzieję, że dotrwaliście. One-shot, jest taki dziwny, zaczęłam pisać jak byłam śpiąca i w podróży (wtedy była chyba 1 czy 2 w nocy). Podróż trwała całą noc i trochę wtorku, więc proszę zrozumcie. Shot jest w takiej tematyce trudnej do określenia i w innym stylu. Może się wam spodobał. Mi sama fabuła się podoba, ale to jak to napisałam, a zwłaszcza ten moment z wiadomościami i później, już nie bardzo.</p>
<p dir="ltr">Dobranoc i do następnego</p>
<p dir="ltr">Ps. Jestem na obozie dwa tygodnie. Jak się coś pojawi, to się to pojawi. </p>
Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-63121579087127403892016-06-16T22:05:00.000+02:002016-06-16T22:05:04.941+02:00Zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany...Jak pewno zauważyliście, zmienił się tytuł, zmienił się opis i zmienia się sens istnienia tego bloga.<br />
<br />
"Wylewnia Wyobraźni" to blog w którym wszystko może być. Głównie będą chyba opowiastki o Lab Rats, ale mogą pojawić się też fandomy TeenWolf, Supernatural czy Agenci NCIS, czy cokolwiek innego (chociaż powiem że nie umiem pisać).<br />
<br />
Informuję też, że mogą pojawić się jakieś miłostki 'homo', ja czytam wszystko i mi nie przeszkadza ta orientacja. Ale jak będą jakieś takie to będę o tym informować jakimś znakiem w tytule, żeby nie było :D<br />
<br />
No to zobaczmy co z tego wyjdzie...<br />
<br />
A jeszcze jedno... Pojawią się "główni bohaterowie", w każdym może być różnie, ale żebyście wiedzieli co i kto :D Na razie tylko z Lab Rats, ale z czasem może pojawić się inny fandom :PZuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-19015766728084512202016-05-30T12:00:00.000+02:002016-06-16T21:58:43.174+02:00Edit bloga ****<h2 style="height: 0px; text-align: center;">
KONIEC!!</h2>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Nie mam siły już na to opowiadanie, które ciągnie się już od dłuższego czasu.<br />
W końcu to 44 rozdziałów.<br />
Ja wiem, że niektórzy dociągają do setnych rozdziałów, ale ja tak nie mogę.<br />
Kiedyś i tak bym wymiękła, więc lepiej teraz kiedy jeszcze jakoś się trzymam na nogach, a opowiadanie nie rozlewa się w rękach, co właśnie czekało by to opowiadanko.<br />
Ja to wiem, jestem jego matką, więc wiem. </div>
<h2 style="text-align: center;">
USUWAM!!</h2>
<div style="text-align: center;">
Zaczęło się opowiadanie pod tymczasowym tytułem "Próbka".</div>
<div style="text-align: center;">
I już się kończy, bo jak zawsze niczego dokładnie nie przemyślę. Może komuś wyjdzie ciąg dalszy.<br />
Ze mną jest tak, że jeśli nie będę siedzieć nad tym cały czas, nie będę myśleć o tym, to wszystko pójdzie się sypać.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>INFORMUJĘ, ŻE...</b></div>
<div style="text-align: center;">
Opowiadanie Jeden, będzie miało spis treści i bohaterów w stronce.</div>
<div style="text-align: center;">
Można kopiować, wycinać Opowiadanie Jeden oraz Próbkę, można z nim robić co się chce, zezwalam na wszystko (gdyby tak było, chciałabym zobaczyć co z tego będzie).</div>
Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-9580756427407726812016-05-29T20:44:00.000+02:002016-05-29T20:44:33.125+02:00Rozdział 44<div style="text-align: right;">
<u>Wtorek, 1 września 2015</u></div>
<div style="text-align: right;">
<u>Początek roku szkolnego</u></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Oczami Chase'a:</b></div>
<div style="text-align: left;">
Dzisiaj jest wtorek, ten dzień, na który tak czekaliśmy od miesiąca. Miesiąc temu Davenport przekazał nam ważną nowinę, a mianowicie, że posyła nas do szkoły. To był wielki szok, zarówno dla naszej trójki, jak i dla Leo i Tashy. Kobieta była zdumiona, bo jednak DD ją posłuchał, a Leoś skakał z radości przez cały tydzień.<br />
Jest godzina 6 rano. Ze zdenerwowania nie mogę dalej spać. Rozpoczęcie roku, a tym samym rozpoczęcie życia wśród społeczności, jest dopiero o 9, więc rodzeństwo jeszcze smacznie śpi.<br />
Jestem ciągle zagubiony, dzięki pomocy rodziny odnalazłem się, ale ciągle się dziwnie czuję.<br />
<div style="text-align: right;">
<u>Retrospekcja</u></div>
<div style="text-align: right;">
<u>Niedziela, 5 lipca 2015</u></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Mentalnie czułem się trochę lepiej, niż przy pierwszym spotkaniu z Bree, po naszej misji. Spotkanie z dziewczyną, to było uwolnienie uczuć i pozbycie się wszelkiego ciężaru. W końcu mogłem zasnąć, nie groziły mi już koszmary, ani bezsenne noce. Kiedy zasnąłem na kolanach Bree w salonie, czułem się błogo. Długo spałem, tak czułem, a kiedy się obudziłem okazało się, że jest sobota, czyli spałem 3 dni. Rodzina była zmartwiona tym, ale podobno Edek potwierdził, że musiałem to wszystko odespać, więc DD podłączył mi kroplówkę, żebym się nie odwodnił. Obudziłem się przedpołudniem, więc trafiłem na drugie śniadanie. Zjadłem tyle, że można to porównać nie do konia z kopytami, tylko do słonia z kopytami :D Wszyscy się ze mnie śmiali, a ja nie zwracałem na nich uwagi, będąc pochłonięty jedzeniem.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Dzisiaj już mi się wszystko unormowało, no prawie, ale to już coś, wstałem o normalnej godzinie i zjadłem na śniadanie tyle ile zawsze mogę zjeść, czyli ledwo 3 tosty. Podobno dalej wyglądałem jak trup, pomimo, że czułem się fizycznie super, czego nie mogę powiedzieć o moim umyśle. Tyle nowych rzeczy, myśli, muszę to wszystko sobie uporządkować. Jestem większym ciamajdą niż byłem, potrafię potknąć się na progu, chociaż mam wyryte przed oczami (dosłownie! wisi tabliczka obok drzwi), że tu jest próg, nie mówiąc już o tym, ze tracę równowagę przy każdym gwałtownym ruchu.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Mam wsparcie rodziny. Zawsze jest przy mnie choćby jedna osoba, która złapała by mnie w razie utraty równowagi, co jest z lekka żenujące. Muszę na nowo się uczyć, wszystko co pamiętałem, uczyłem się, automatycznie zapisywało się na chipie i, tym samym, na komputerze.</i><br />
<i>Czasem mam też napady paniki. Pojawiają się tak nagle, nawet bez powodu, ale nie można powiedzieć, że znikają tak jak się pojawiają. Z kilkoma razami rodzina nauczyła się nie pytać mnie o powód paniki, z reguły nie umiałem odpowiedzieć na pytanie, nie było też zawsze powodu. Czasem nie ma sposobu by mnie uspokoić, ale rodzina zawsze jest i mnie wspiera. Wyuczyłem się jak zachować się w razie pojawienia się napadu, ale kiedy już jest, pojawia się przerażenie w wyniku niemożności złapania oddechu.</i><br />
<i>Nie tylko napady paniki się pojawiły. Początkowo, kiedy spałem, nic mi nie dolegało, dopiero później się zaczęło. Mówię tu o koszmarach. Śniły mi się same czarne scenariusze dawnych misji, ale najgorsza była ostatnia misja, to ona sprawiała najwięcej bólu w klatce piersiowej. Jednak nikomu o tym nie wspomniałem i tak wszyscy byli dość zmartwieni i zmęczeni, żebym mógł dodawać jeszcze dodatkowego ciężaru. Wystarczyło mi, że choćby TO mogłem dźwigać.</i><br />
<div style="text-align: right;">
<u>Teraźniejszość</u></div>
<div style="text-align: right;">
<u>Wtorek, 1 września 2015</u></div>
<div style="text-align: left;">
Lipiec był miesiącem koszmarów, trudów i przeszkód. Dopiero kiedy sierpień nadszedł, wszystko powoli się uspokajało. Znikały senne mary, ciężary i bezsenne noce. Zaczynało się nowe życie.</div>
<div style="text-align: left;">
Zaczynałem nowe życie bez chipów, bez misji...</div>
<div style="text-align: left;">
<i>Dnia 15 sierpnia, była to sobota. DD wziął mnie do piwnicy, byli tam Adam i Bree, nie wiedziałem co się dzieje. Nikt nic mi nie wyjaśnił, więc byłem spięty i nerwowy. Bree wtedy do mnie podeszła, uśmiechnęła i przytuliła. Odwzajemniłem uścisk, dotyk Bree zawsze sprawiał mi ukojenie. DD coś klikał na panelu holograficznym, Adam stał pod ścianą i mnie obserwował. Kiedy zauważył, ze na niego patrzę, uśmiechnął się.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>- Chase, -odezwał się DD, który teraz się obrócił w moją stronę- pewnie się zastanawiasz co tu robisz, nie?</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Przytaknąłem, nie odzywając się. Ostatnio mało mówię, co było niepokojące dla wszystkich, ale nie zauważyli nic niepokojącego w tym, więc zostawili tą sprawę w spokoju.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>- Nadszedł czas, żeby ciebie sprawdzić. Czekałem z tym dopóki się "nie ustabilizujesz". Sądzę, że już jesteś gotowy... - podniosłem brwi i posłałem pytający wzrok, nie byłem pewien co to oznacza- Chcę sprawdzić, czy mógłbyś dostać nowego chipa, bo o to, że będziesz pomagał przy misjach, nie mam wątpliwości.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Byłem szczerze zdumiony, sądziłem, że nie mam co mieć nadzieję na nawet spróbowanie. W końcu wiele im pokazałem, że się już nie nadaję na te wszystkie sprawy. DD kazał mi wejść do komory, która kiedyś była moim "pokojem", moim łóżkiem i miejscem pożywienia. Kiedy szklana osłona się zamknęła przede mną, wszystko zniknęło. Szkło zrobiło się matowe i zapanowała ciemność w komorze. Nagle poczułem się rozluźniony i odpłynąłem. Obudziłem się, kiedy zapanowała nagle jasność przed moimi oczami, to komora się otworzyła. Wyleciałem z niej, ale zanim potknąłem się o własne nogi, Adam mnie złapał. Chwycił mnie pod pachami i podsadził na ladę. Po chwili siedziałem obok Bree, ze zwisającymi nogami, ze swoimi białymi słuchawkami na uszach, które miały jeszcze mikrofon i okulary. Mając je na sobie, czułem się jak wtedy, gdy była misja, a ja musiałem zostać w domu, wtedy nasze, a nie sorry, moje życie, było jeszcze w miarę "normalne". DD powiedział, że mam odpowiadać na pytania, które usłyszę w słuchawkach. Po chwili pojawił się holograficzny obraz w okularach, więc się na nim skupiłem.</i></div>
<div style="text-align: left;">
DD wtedy powiedział mi, że mógłbym dostać nowego chipa i mógłbym funkcjonować, tak jak kiedyś, ale jedynie czego brakuje to nowego chipa. Szefuńcio ma brata, który ma plany i, którego trzeba znaleźć. Wszyscy wkoło mówią mi, że mam się nie mieszać w poszukiwanie "wuja", bo to jest niebezpieczne dla mnie. Nie wiem o co im chodzi, przecież to jest niebezpieczne także dla Adama i Bree, a również dla Leo, który, nie wiem jakim cudem, bierze udział w poszukiwaniach. Nie pozwalają mi siąść przed komputer, żeby w jakikolwiek sposób im pomóc. Czuję, przeczuwam, że oni przede mną coś ukrywają. Nie chcą, żebym się czegoś dowiedział.<br />
Pomimo, że mógłbym wrócić do tamtego życia, powoli czuję się tak jakbym mógł żyć i bez tego. Byłbym wtedy jak inni nastolatkowie, nauczyłbym się sam, bez wsparcia itd. Oczywiście nie myślałem o tym, żeby całkowicie z tego zrezygnować, bo jednak trzy pary rąk dalej są potrzebne.<br />
Patrzę na zegarek, jest godzina 7. Trochę mi zeszło na wspominaniu. Wstaję cicho z łóżka, żeby nie obudzić śpiącego na górnym łóżku Adama.<br />
<br />
<b><i>****************************************</i></b><br />
Nie dam rady. Tak bardzo się zapętliłam w tym opowiadaniu, że nawet sama nie wiem co piszę, pisałam i co mam pisać. I tak dużo wytrzymałam bo to aż 44 rozdział.<br />
Następny post bardziej rozwinę i wszystko wyłożę jak na piśmie, albo biało na czarnym</div>
</div>
</div>
Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-45915180277977837012016-03-12T14:07:00.001+01:002016-03-22T20:39:39.075+01:00Próbka Rozdział 1 [edit]<b>Oczami Bree:</b><br />
Kolejny nudny dzień w szkole. Nawet już przestałam liczyć, który to dzień od rozpoczęcia roku. Byliśmy szczęśliwy, że do publicznej w końcu poszliśmy, wcześniej były prywatki. Powoli dopada nas rutyna. Na szczęście, dalej mamy wolność, nie to co nasi rówieśnicy, jakieś zasady, zakazy, nakazy i ograniczenia; co jest odnogą od szarej rzeczywistości. Ja i Adam chodzimy do klasy z Leosiem (co z tego, ze jesteśmy starsi, nasza wiedza, nie jest tak wysoka, jak podstawa programowa naszych roczników), a Chase chodzi w ogóle do innej szkoły. Papa stwierdził, że wiedza Chase'a, jest zbyt wysoko jak na nasz rocznik więc posłał go do specjalnej, żeby nie powiedzieć prywatnej (bo Chase najbardziej ma dość prywatek), szkoły.<br />
Czasem, jak uda mu się skończyć wcześniej lekcje od nas to czeka na nas pod budynkiem i razem wracamy do domu, ale z reguły Chase kończy lekcje po 5 (jak można siedzieć w szkole od 7 rano do 5 wieczorem?, no jak?!). Trochę kawał drogi mamy z centrum do domu, ponieważ mieszkamy na obrzeżach miasta, Chase ma dalej bo po drugiej stronie miasta.<br />
Na szczęście, Papa przewidział taką możliwość i każdy z naszej trójki ma swój własny motocykl. Ja mam czerwony, kask czerwony i kombinezon koloru czarnego z dodatkami czerwieni, Adam jaskrawo-zielony, kask zielony i kombinezon taki jak ja tylko z dodatkami zielonymi, a Chase czarny z dodatkami szarymi, kask czarny i kombinezon szary z niebieskimi dodatkami. Leo też ma, koloru ciemno-zielonego, ale jeszcze nie przeszedł egzaminu, więc jeszcze nim nie jeździ. Kask ma takiego samego koloru, a kombinezon czarny z żółtymi dodatkami.<br />
Ale wracając do dnia dzisiejszego.<br />
Dzisiaj zdarzyło się coś nowego, a mianowicie nowy uczeń. Pojawia się zamieszanie i zainteresowanie nowym uczniakiem, a potem jeżeli nie będzie fascynujący, nie zrobi czegoś hitowego, bajeranckiego, tracą nim zainteresowanie. Tym razem tak nie było.<br />
Chłopak, bo to był chłopak, był dość przystojny, skoro przykuł mój wzrok. Niby był jak reszta przystojnych chłopaków w szkole, ale jednak nie był. Nie był mięśniakiem, był szczupły. Trochę przypominał mi Chase'a tylko w starszej i większej wersji.<br />
Chłopak przykuł uwagę dziewcząt, które miały dość "bezmyślnych mięśniaków", oraz chłopaków, którzy poszukiwali nowego kumpla. Jednak co dziwne, nie interesowało go zainteresowanie innych, tylko patrzył się na naszą grupkę bez przerwy (mnie, Adasia i Leo), co było lekko niepokojące. Czułam się jakby mnie prześwietlał, po tym jak chłopaki się wiercili, sądziłam, że odczuwają to samo uczucie. Jak zobaczył, że mu się przypatruję, uśmiechnął się. Odwzajemniłam gest.<br />
Już jest po lekcjach, ja i Leo czekamy na Adama, którego nauczycielka od historii poprosiła jeszcze na słówko. Chyba wiem, w jakiej sprawie, go poprosiła. Ostatni sprawdzian, jaki pisaliśmy, nie poszedł mu za dobrze, a Adam z historii jest bardzo dobry. To chyba wina okresu historycznego, który właśnie przerabiamy na lekcjach.<br />
Mija już pięć minut, kiedy nagle na schodach pojawiają się dwie sylwetki rozmawiających osób. Kiedy zeszły z schodów i pojawiły się w świetle korytarza, rozpoznałam Adama i tego nowego. Widać było, że są całkowicie pochłonięci w rozmowie. Adam miał plecak na jednym ramieniu i w ręku zeszyt od historii, natomiast "nowy" niósł torbę w poprzek piersi i trzymał rękę na ramieniu mojego brata. Nie minęła chwila, kiedy zatrzymali się kilka kroków przed nami.<br />
- Bree, Leo, poznajcie Marcusa -powiedział Adaś- Marcus, to jest moje rodzeństwo, Bree i Leo.<br />
- Cześć miło was w końcu poznać. Znam waszego brata Chase'a, trochę się zaprzyjaźniliśmy, opowiadał mi dużo o was -przywitał się nowo-przedstawiony.<br />
- Skąd znasz naszego brata? -spytał podejrzliwie Leo, który był trochę przewrażliwiony na naszym punkcie.<br />
- Okazało się, że Marcus chodził do tej samej szkoły, co chodzi Chase, ale wyszło, że tamten próg jest zbyt wysoki na niego, więc się przeniósł tutaj. Sam Chase zaproponował tą szkołę, ze względu na nas -zamiast zapytanego, odpowiedział Adam, który wyszczerzył się do nas.<br />
Byłam zaskoczona. Chase polecił naszą szkołę, żeby Marcus mógł nas spotkać.<br />
- Chciałbym was poznać. Jak słyszałem historie Adama i Szarego*, musiałem, po prostu musiałem z wami się zobaczyć.<br />
- Jakie historie? -podejrzliwy Leo, jak zawsze.<br />
- No o tym jakie macie życie, jak blisko jesteście ze sobą i o waszej mega willi, co nie jest dziwne, bo jesteście dziećmi samego Davenporta, który jest dość znany na tej półkuli :D<br />
- To, że Adam ci o tym powiedział, to się nie dziwię, ale Chase? On z reguły jest nieufny, zresztą nie lubi opowiadać o naszym bogactwie -powiedziałam.<br />
- Ach tak. Tak było na początku, ale jednak złapaliśmy wspólny język i jesteśmy przyjaciółmi. Ale co będziemy tak tu sterczeć, może wyjdźmy z tej szkoły?<br />
- Spoko.<br />
Wyszliśmy z tej budy i skierowaliśmy się na parking, gdzie stały nasze motocykle. Czerwony i jaskrawo-zielony. Leo jeździł na zmianę ze mną i Adamem. Najczęściej rano ze mną, a po szkole z Adamem.<br />
- Co myślicie żeby pójść do jakiejś kawiarni? Pogadaliśmy, poznalibyśmy się bliżej. Co wy na to? -zaproponował Marcus.<br />
- Chętnie, mamy taką swoją miejscówkę, możemy tam pojechać -zgodziłam się- Tylko my jesteśmy na motocyklach.<br />
Wskazałam w kierunku naszych motocykli, na co Marcus popatrzył zaskoczony, ale po chwili się uśmiechnął.<br />
- Nie spodziewałem się tego, mamy takie same marki. Też mam motocykl -wskazał na motocykl, stojący po drugiej stronie parkingu.<br />
Rzeczywiście takie same marki, tylko, że jego motocykl nie miał naklejki z firmy Davenporta i był koloru niebiesko-czarnego. Wszyscy byliśmy zdumieni, pojazdy tej marki kosztują fortunę i trudno je zdobyć i kupić.<br />
- No to fajnie. Pojedziesz za nami, okey? -spytał Adam, który pierwszy się otrząsnął.<br />
- Pewnie.<br />
Rozdzieliliśmy się, żeby podejść do swoich pojazdów i ubrać kurtki motocyklowe i kaski. Po kilku minutach, kiedy ja i Adam siedzieliśmy już na swoich motorach, a Leo właśnie się przymierzał, żeby siąść za Adamem, podjechał do nas gotowy Marcus. Miał na sobie taką samą kurtkę jak my i czarny kask z niebieskim motywem płomieni.<br />
Byliśmy gotowi, więc ruszyliśmy. Już na sam początek szybko się rozpędziliśmy, nie groziła nam policja, mieliśmy licencję na szybką jazdę. Ja jechałam pierwsza, w lusterku widziałam że jechał za mną Adam z Leonem, a za nimi Marcus, ale brat zwolnił, a nowy znajomy go wyprzedził i teraz jechał tuż za mną, zachowując bezpieczną odległość. Adam szybko zniknął z horyzontu, chyba przez Leona, żeby go nie zgubić. Ale wie gdzie to jest, więc dojedzie do nas.<br />
Kocham jechać tak szybko, wtedy pojawia się adrenalina. <br />
<br />
*Szary -pseudonim nadany Chase'owi przez Marcusa, związane z jego przyzwyczajeniem noszenia choćby jednego elementu ubrania czy dodatku, w kolorze szarym.<br />
<br />
Nowe opowiadanie :D Słów coś 1056...<br />
Jeżeli wam się spodoba, piszcie, będę kontynuować jeżeli chcecie.<br />
Ta historia, będzie inna niż moja pierwsza.Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-78365831218982240632016-02-24T21:32:00.001+01:002016-02-24T21:32:58.957+01:00Rozdział 43<div style="text-align: right;">
<div style="text-align: right;">
<u>Środa, 1 lipca 2015</u></div>
</div>
<div style="text-align: right;">
<span style="text-align: left;"><i>...też wydobywały się na moje policzki.</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<span style="text-align: left;">***</span></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: left;">Powoli usiedliśmy na podłodze, powoli traciłam adrenalinę, która powodowała, że bez problemu chodziłam, a Chase'owi drżały nogi z wyczerpania. Wypuścił swoje emocje i zmęczenie go dopadło. Miałam przeczucie, że ostatnio w ogóle nie spał, co potwierdziło moje zerknięcie na jego twarz. Cienie pod oczami, lekko zaczerwione oczy, nie tylko przez płacz, nie mógł też otworzyć szeroko swoich oczu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: left;">Czułam jak chłopak traci siły, gdyż jego ucisk na moim ciele tracił na sile. Po chwili utrzymywał się w pionie, tylko dzięki mnie, ale ja bez wahania przesunęłam się lekko, tak żeby Chase się położył, a jego głowa leżała na moich kolanach. Miał zamknięte powieki i oddychał przez usta, widziałam jak na zaciśnięte ręce, jakby sobie coś przypominał.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: left;">Zaczęłam głaskać go po włosach, czole i policzkach, aż w końcu zasnął, oddech się wyrównał, a ręce rozluźniły. Spojrzałam na grono osób, które tłoczyły się przy wejściu i w kuchni. Zobaczyłam Marcusa, który musiał przyjść, kiedy uspokajałam Chase'a, wtedy nie zwracałam uwagi na otoczenie. Starszy brat Chase'a, także nie wyglądał dobrze, sprawiał wrażenie zmęczonego, zmartwionego i zaniepokojonego. Uśmiechnęłam się do niego kojąco, na co odwzajemnił gest. Podparł się ściany, jakby on też powoli tracił siły, zwykły człowiek również długo nie wytrzymuje zmęczenia. Nawet nie mrugnęłam, kiedy przy nim pojawił się Adam, który podtrzymał go i coś do niego powiedział, nie słyszałam co, bo byłam za daleko, żeby usłyszeć. Chłopak kiwnął głową na potwierdzenie, a potem popatrzył na mnie. Chciał mi coś przekazać. "Zajmij się nim. Pilnuj go." Tak mówiło jego spojrzenie. Kiedy kiwnęłam głową, jego wzrok przesunął się na młodszego chłopaka i w jego oczach zauważyłam troskę i miłość braterską.</span><br />
<span style="text-align: left;"><b>OCZAMI NARRATORA:</b></span><br />
<div style="text-align: left;">
Marcus, z pomocą Adama, wyszedł z salonu i poszedł do swojej sypialni. Po chwili DD wziął Chase'a na barana i zaniósł go do sypialni jego i Adama. Na miejscu położył go na dolnym łóżku, a Bree, która przyszła za DD, przykryła chłopaka kołdrą i pocałowała w policzek.</div>
<div style="text-align: left;">
Wyszli z pokoju starając się nie hałasować. Poszli do salonu, gdzie byli już wszyscy, oprócz Marcusa i Chase'a. Każdy zajął miejsce, gdzie mógł, wiedzieli, że muszą się w końcu zebrać i pogadać o ważnych rzeczach i ustalić pewne rzeczy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dobra. Tato? Wiadomo już coś w sprawie Chase'a? -zaczęła Bree, która bardzo martwiła się o swojego chłopaka.</div>
<div style="text-align: left;">
- Edek zbadał chipa, pod kątem komputerowym. Mówi, że nic z tego już nie będzie -odpowiedział na pytanie DD- System padł, obwody spalone. Na szczęście każde nowe dane automatycznie zapisują się też jako kopia na domowym komputerze, czyli Edek ma wszystko.</div>
<div style="text-align: left;">
- Zbudujesz nowy chip? -zainteresował się Kostka, który na uwadze miał dobro siostrzeńca.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie wiem, czy będę w stanie. Tak naprawdę te chipy zbudowałem wraz z moim bratem, o którym nie wiem czy jeszcze żyje. Nie mam pełnych planów. Mógłbym spróbować, ale nie jestem pewien czy by to dobrze zadziałało na nim. Jednak na razie i tak nie mógłbym zrobić, bo jest niestabilny emocjonalnie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Odsuńmy ten temat, na jakiś czas. I tak nic nie zrobimy. Najwyżej możemy pomóc Chase'owi przystosować się -wypowiedziała się Tasha, która znała się na psychice ludzi, jako psycholog.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ok. Czy z Bree już wszystko w porządku? -spytała Kiria, która nie uczestniczyła w wcześniejszej rozmowie na temat stanu zdrowia dziewczyny.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak, wszystko gra -odpowiedziała Bree.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ma jedynie osłabione mięśnie nóg, przez co nie powinna korzystać z super-szybkości, przez jakiś czas -dopowiedział DD- Ale szybko dojdzie do siebie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Kolejna sprawa. Nie chcemy nadużywać waszej gościnności, dlatego chciałem się dowiedzieć, co z budową autostrady FG7? -spytał Kostka.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie nadużywacie naszej gościnności, to po pierwsze. Po drugie, Kiria jeszcze ni może wyruszyć w podróż. Po trzecie, Chase was teraz najbardziej potrzebuje. A po czwarte, to dopiero usuwają meteoryty, więc jeszcze się nic nie zaczęło, a obwodnicą was nie puszczę, ze względu Chase'a, jak i zdrowotnych.</div>
<div style="text-align: left;">
- No dobra. To było tylko pytanie. </div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
Wybaczcie, ze trochę krótkie, ale chciałam już skończyć ten moment i kolejny rozdział zacząć od zupełnie innego przedziału... A co wam będę spoilerować!!</div>
<div style="text-align: center;">
Czytać, komentować i iść spać (ewentualnie co innego, zależy którą godzinę macie)</div>
</div>
</div>
Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-38710698106600410912016-01-09T23:18:00.000+01:002016-01-09T23:18:24.998+01:00Rozdział 42<div style="text-align: right;">
(Rozdział 41 to 28 czerwca 2015, Niedziela) <u>Środa, 1 lipca 2015</u></div>
<div style="text-align: right;">
<i>- Chase? Chase...</i></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
<b>Narrator:</b><br />
Bree obudziła się w południe, podczas "obchodu" DD. Wszyscy się ucieszyli, spała prawie trzy doby, więc nie wiedzieli czego się spodziewać. Przez wybuch, ma uraz głowy i coś nie tak z kośćmi nogi, ale Donald mówił, że wszystko będzie dobrze i, że się zagoi. Bree natychmiast po pobudce chciała się widzieć z Chase'em, który nie pojawił się wraz z innymi, co było dla niej dziwne. Zgodziła się kilka badań, o które prosił szefuńcio, aż w końcu została sama z Adamem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Adaś. Nie wymagam tego od ciebie, ale oczekuję, że mi wszystko wyjaśnisz.<br />
Adam, chcąc nie chcąc, usiadł przy łóżku zajmowanym przez siostrę. Wyciągnął z kieszeni telefon, poklikał coś na nim i pokazał coś siostrze. Na komórce była wyświetlona notatka, z błędami, które pojawiały się przy pisaniu w pośpiechu. "<i>Pna mnoe dotkmela to bulo nirsamowitr i bolersne kochasm jas</i>"<br />
- Wiesz co tu pisze? -Bree będąca w szoku, bezwiednie kiwnęła głową na znak potwierdzenia- Jak to napisał, nawet nie zauważyliśmy, że coś pisał, zemdlał. Zaraz po tym pojawił się prąd, nie z zapasowego generatora tylko zwykły, więc Szefuńcio kazał Edziowi, który zaraz się pojawił, sterować helikopterem, a sam z Marcusem przenieśli go do kabiny. Chip jest przeciążony, na razie jest wyłączony, żeby się "schłodził", ale nie wiadomo, czy jeszcze będzie działał...<br />
- Bo... -dociekała Bree, wiedziała, że coś jeszcze wiedział.<br />
- Edek znalazł przepalone obwody. DD albo naprawi tamten chip, albo, jeżeli nie będzie sobie radził bez chipa, zbuduje nowy. Jak na razie, Chase "uczy się" wszystkiego od nowa, jest lekko niezdarny i musi się oszczędzać, dlatego on ani Marcus się nie pojawili tutaj.<br />
- Dziękuje Adaś, że mi to powiedziałeś -Bree przytuliła brata, żeby go wesprzeć, bo to też jest dla niego trudne.<br />
- DD powinien za chwilę przyjść z wynikami badań -powiedział Adam, na co Bree przytaknęła, a po chwili usłyszeli pukanie do drzwi.<br />
W progu pojawił się wspomniany właśnie Donald, a za nim stali Ewelina i Leo. Cała trójka lekko się uśmiechała, więc to znaczyło, że są dobre wiadomości.<br />
- Cześ Bree! -prawie, że zapiszczała Ewli, która nie widziała przyjaciółki bardzo długo- Jak się czujesz? Czy coś ci trzeba? Czy...<br />
- Hej Ewli. Nic nie trzeba -przerwała nadchodzący słowotok dziewczyny i wyciągnęła ręce, żeby się do niej przytulić.<br />
Po chwili przytuliła też Leo, swojego młodszego brata.<br />
- Mam dobre wieści, Bree -zaczął DD- uraz głowy nie jest poważny, jednak musisz się oszczędzać, a w twoich nogach ucierpiały trochę nerwy, przez "wiotkość" w wyniku wybuchu, myślałem, że to coś poważnego. Wystarczy, że będziesz mało chodzić, a wróci ci sprawność, dla tego nie możesz korzystać ze swojej super-szybkości, dopóki ci nie pozwolę, dobrze?<br />
- Tak. Co z Chase'em? -wszyscy wymienili się spojrzeniami zakłopotania- Wiem o wszystkim, powiedzcie mi czy sobie radzi.<br />
- Teoretycznie tak, ale w praktyce już gorzej.<br />
<b>Oczami Bree:</b><br />
Bałam się o Chase'a. Jest to nowe przeżycie zarówno dla niego, jak i dla nas wszystkich. Pewnie jest tym przerażony. Jak dobrze wiem, w Trójkącie Bermudzkim, nie miał zasięgu, ale miał dostęp do niezliczonych zapisanych danych; a tu i teraz nic nie ma. Ja sama czułabym się zagubiona, gdybym nie mogła sięgnąć do swych umiejętności w każdej chwili, tak jak w tym momencie. A Chase praktycznie się wychował na chipie, cała jego wiedza i umiejętności są w chipie, zastanawiam się jaki jest teraz.<br />
- Gdzie jest? -spytałam się.<br />
- W salonie, rozmawia z Tashą, jako z psychologiem. Potrzebuje wsparcia -odpowiedział mi tata.<br />
- Pomóżcie mi. Muszę go zobaczyć -byłam pewna tego co chcę zrobić- Natychmiast -rzuciłam, kiedy nie zareagowali.<br />
Wstałam bez pomocy, ale nie czułam zbyt pewnego czucia w nogach, więc poprosiłam Adama i Leo, żeby mnie podparli. Położyli moje ramiona na swoich barkach i wyszliśmy z pokoju. Wiem, że mogłabym poprosić Adama, żeby mnie poniósł (w końcu ta super-siła, nie?), ale nie byłam pewna reakcji Chase'a na mój stan, więc nie chciałam wyjść najgorzej. Kiedy skierowaliśmy się do głównego pomieszczenia domu, wraz z Ewli poszłam do łazienki, żeby jakoś w miarę sensownie wyglądać. Włosy zawiązałam w zwykłego warkocza, bo wiem jak mój chłopak uwielbia warkocze, i przebrałam się, z ubrań udających piżamę, w biały top i czarne dresy. Zanim weszliśmy do salonu, zerknęłam do środka, by zobaczyć co się dzieje. Chase właśnie miał ukrytą twarz w dłoniach, a Tasha głaskała go po plecach i mówiła coś, nie bardzo rozumiałam wszystkich słów, ale usłyszałam: "spokojnie", "będzie dobrze", "to z czasem zniknie". Miałam nadzieję, że nie jest z nim tak źle, jak wygląda. Jego koszulka była cała pomięta i wyglądała jakby nie była zmieniana przez kilka dni, dresy na nogach tak samo, włosy wyglądały jak ptasie gniazdo na głowie, a kiedy podniósł twarz na Tashę, żeby na nią popatrzeć, zauważyłam bladość skóry na jego zawsze opalonej twarzy i sińce zmęczenia pod oczyma. Nie mogąc więcej znieść, minęłam próg pomieszczenia, bez pomocy chłopaków. Chase, popatrzył się na mnie, jak tylko usłyszał głuche tąpnięcie na podłogę. Mimowolnie się uśmiechnęłam, nadal miał czuły słuch i patrzył na mnie z taką, wyzierającą z oczu, tęsknotą i miłością, że nawet nie zauważyłam, jak odzyskałam pełne czucie w nogach, a podeszłam bliżej kanapy. Chase bez chwili wahania wstał i objął tęsknie, całując mnie w policzek, szyję. Po chwili wtulił swoją twarz w moją szyję i poczułam gorący oddech na skórze, który był bardziej przyspieszony niż powinien. Objęłam go za ramiona i mocniej przytuliłam. Oboje za sobą tęskniliśmy.<br />
- B-bałem się... o-o ciebbie -wyjąkał zachrypniętym głosem- N-nie chcieli...nic-c mi powie-dzieć cco z tobą.<br />
-Nic mi nie jest. Jestem cała i zdrowa, tylko muszę się oszczędzać. A z tobą wszystko w porządku?<br />
Oderwał się ode mnie i próbował wyrwać się z moich objęć, na co mu nie pozwoliłam. Kiedy jego próby zakończyły się niepowodzeniem, znieruchomiał i patrzył w podłogę, jakby bojąc się na mnie patrzeć. Chwyciłam jedną ręką za jego podbródek, tak by patrzył na mnie. Mimowolnie musiał patrzeć, nie mógł odwrócić wzroku.<br />
-Ja wszystko wiem. Nie unikaj mnie.<br />
-J-ja.. ja.. -nie był w stanie tego z siebie wydusić, więc go wyręczyłam i pierwsza się wysłowiłam.<br />
- Dziękuję ci. Uratowałeś mi życie.<br />
- Nie -popatrzyłam się na niego zaskoczona- Prawie cię zabiłem, nie utrzymałem pola, gdybym utrzymał, nie byłabyś nieprzytomna przez 3 dni, nie skończyłabyś z urazem głowy. Jja.. ja przepraszam cię, zawiodłem. Przysiągłem, że będę cię chronić, zawaliłem! Przeze mnie wylądowałaś w "Medyczce"...<br />
Ścisnęłam mocniej rękę na barku chłopaka, przez co prawie syknął. Patrzyłam się na niego nieprzerwanie, nie mogąc uwierzyć w to co powiedział. Widziałam jak powoli łzy wydobywały się z jego oczu, nie wytrzymując napięcia.<br />
- Nigdy tak nie mów. Nigdy! Rozumiesz? Nigdy? -próbowałam dotrzeć do jego środka, które powoli się zamykało w sobie- Gdyby nie ty, w ogóle byśmy nie uratowali tych ludzi! Gdyby nie ty, kto by nas poprowadził. Jesteś niezastąpiony. Dużo wytrzymałeś, więcej niż każdy z nas w sumie wzięty. Miałeś na głowie dwie bariery, sterowanie helikopterem, kontrolowanie niebezpieczeństwa i stały kontakt z nami. To nie zbyt dużo? I tak cud że to wszystko wytrzymałeś. Nie możesz się teraz złamać. Nie chcesz chyba zawieść swojego rodzeństwa? Swojej rodziny?<br />
Pociągnęłam chłopaka do siebie i go objęłam, czułam jak drży, czułam tez jak koszulka przemaka coraz mocniej w połączeniu z moimi łzami, które, nie wiem kiedy, też wydobywały się na moje policzki.</div>
Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-43386485979482936952015-12-22T15:07:00.000+01:002015-12-22T15:07:04.637+01:00Rozsypka!<div style="text-align: center;">
Hej!</div>
<div style="text-align: center;">
Totalnie potrzebuję waszej pomocy, nie wiem co napisać!</div>
<div style="text-align: center;">
Miałam pomysł, miałam wszystko zarysowane itd. ale tego juz nie ma. Ja się zmieniłam, mój styl się zmienił, i nie potrafię tego kontynuować!!!!!</div>
<div style="text-align: center;">
Chciałam poprosić was o pomoc. PROSZĘ!</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Mój adres mailowy:</div>
<div style="text-align: center;">
zuza.jedrusik@gmail.com</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Chciałabym, żebyście wszelkie pomysły, zarysowania czy cokolwiek macie, przesłali na ten mail.<br />Wtedy będziecie mieli pewność że wasz pomysł, wasza idea pojawi się w tym opowiadaniu.</div>
<div style="text-align: center;">
Może być nawet jakiś obrazek, rysunek, gif, cokolwiek.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Wiem, wiem, obiecałam wziąć się za pisanie (ale dzisiaj mam tyle czasu)</div>
<div style="text-align: center;">
Włączam posta, i palce nad klawiaturę, a po chwili nagle zastygłam w bezruchu, bo nic mi nie chodzi po głowie.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Z góry dzięki za oferowaną pomoc.</div>
<div style="text-align: center;">
(możecie mieć pewność, że wam się to jakoś zwróci)</div>
<div style="text-align: center;">
(albo jak wy będziecie potrzebować w czymś pomocy, śmiało możecie się do mnie zwrócić xD)</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
W okresie świątecznym, jestem bardzo pomocna, tak więc to wszystko wyjaśnia (a przynajmniej ostatni nawias nad tym :P )</div>
Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-86391720946750242022015-11-28T22:18:00.001+01:002015-11-28T22:18:26.376+01:00Stan bloga - RESTART<div>
*<br />*<br />*<br />*<br />*<br />*<br />*<br />*</div>
Żartuję! <div>
Chociaż robię 'restart' rozdziału 42 *jeszcze nawet nie zaczęłam go pisać, sorka*</div>
<div>
Pisałam, że na Chocoladzix (mój drugi blog) wracam licząc, że jednak uda mi się coś w tygodniu napisać xD</div>
<div>
Tu wracam za kulisy, bo jak mówiłam, chcę pisać..., potem publikować. Miejmy nadzieję, że mi się to uda.</div>
<div>
Chciałam zrobić wam prezent na mikołajki, ale nie jestem pewna czy mi się to uda. *będziecie trzymać kciuki?* </div>
<div>
<br /></div>
<div>
I tak na razie jestem zabiegana *w tym momencie może nie, bo nie ma gdzie, ale normalnie*, własnie z powodu mikołajek, bo jeszcze nie kupiłam prezentu dla wylosowanej osoby, a prezenty mamy przynosić już w środę * to tylko niecałe 4 dni*. Na szczęście już mam pomysł, tylko muszę pofatygować się do Bonarki, które jest strasznie dalej niż do Krakowskiej *tylko 5 minut, a do Bonarki chyba z 0.5h*.</div>
<div>
*<br />*<br />*<br />*<br />*<br />*<br />*<br />*<br />Trzymamy kciuki za mnie xD</div>
<div>
I dobranoc dla małych, którzy już dawno powinni spać i miłej zabawy na andrzejkach tym większym lub największym</div>
Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-44104496457222472262015-11-15T15:13:00.000+01:002015-11-15T15:13:09.482+01:00Bez tytułu - zapraszam do czytaniaWie., wiem.<br />
Ostatni post był 25 września i to nawet nie był rozdział tylko zapowiedź. Nie będę się tłumaczyć, bo każdy wie co jest powodem mojej nieobecności.<br />
Chciałabym móc powiedzieć: WIELKI POWRÓT NA LAB RATS!, ale to byłoby przesadzenie.<br />
Mogę powiedzieć: Powracam i postaram się zostać.<br />
*<br />
*<br />
*<br />
Usunęłam, prawie cały rozdział 42, niestety wypadło mi z głowy to co chciałam i będę musiała zacząć od nowa.<br />
*<br />*<br />
*<br />
Więc wracam, ale będę pisać dopiero potem publikować.<br />
Bye Bye.<br />
PS. Postaram się zwlec z tym do końca tygodnia lub 2 tygodniuZuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-41303764054503078142015-09-25T17:31:00.000+02:002016-01-09T23:18:56.618+01:00Notka (CZYTAĆ!!)<div style="text-align: right;">
<div style="text-align: center;">
<i>Zauważyłam, iż moje opowiadanie może idzie dalej, ale patrząc na daty stoi w miejscu, dlatego, postaram się pisać daty, na początek, byście wiedzieli, że np: nastąpiło przesunięcie, bo tak działa akcja, albo jeszcze co innego. Dlatego proszę was podajcie mi datę, którą "zaczniemy" nasze opowiadanie. Rozdział krótki bo tak.</i></div>
</div>
Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-86861277669295770712015-09-14T19:51:00.001+02:002015-09-14T19:51:50.624+02:00Rozdział 41<div style="text-align: right;">
<i>ma je w posiadaniu odkąd miał wszczepione chipy.</i></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
Adam i Bree wsiedli do helikoptera, zapięli pasu i pokazali kciuki, że są gotowi. Chase zajął się sterowaniem, a mapę elektrowni przesłał na ekran Marcusa i Ewli, by pomogli znaleźć najkrótszą drogę. Wszyscy byli zdenerwowani. Nowy sprzęt, nowi członkowie, problemy z prądem, brak pomocy Edka, który zawsze był bardzo pomocny.<br />
Oczami Bree:<br />
- <i>Wszyscy gotowi do startu? -</i>usłyszałam głos Chase'a w słuchawkach.<br />
Pokazaliśmy mu kciuki. Chłopak oparł się o oparcie i chwycił konsolę w rękę. Powciskał jakieś guziki, poprzestawiał wałki i poczułam jak helikopter powoli się nagrzewa, a kiedy pociągnął konsolę w swoją stronę, śmigłowiec lekko się kiwnął i podniósł ociężale do góry.<br />
- <i>Robinson R44 wzniósł się nad lądowisko. Marcus otwórz lukę do wylotu. Adam sprawdź czy ekwipunek jest dobrze zabezpieczony, Bree przetrzyj obiektyw kamerki, nie widzę dobrze.</i><br />
- Tak jest -Adam odwrócił się na tył, a ja starałam się polepszyć widoczność kamerki, przy okazji robiąc gest miłości, skierowany do Chase'a.<br />
Zauważyłam, że na helikopter padły promienie światła, co oznacza otwieranie się luki.<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
Byliśmy właśnie podczas ostatniego lotu do elektrowni, po ostatnie cztery osoby. Powoli kończył się nam czas do wybuchu atomowego.<br />
Chase ze swoim polem elektromagnetycznym załatwi barierę, by wybuch nie dotarł do miasta, jednakże, jest zbyt daleko, by objąć mniejszy obszar i uratować elektrownię. A tak to przynajmniej uratuje ludzi :D<br />
Na ekranie u góry szyby widziałam Chase'a, który był niemożliwie zestresowany. Starałam się go uspokoić, jednak, niewiele to dawało. Nie przyjmował pomocy DD czy Marcusa, chciał to dokończyć sam.<br />
- <i>B-Bree, bądźcie gotowi, za dwie sekundy będzie lądowanie. Z kamery wnioskujemy, że jeden pracownik zasłabł, prawdopodobnie z powodu niedotleniania. Weźcie maski, dla nich i dla siebie, nie wiemy jaka jest zawartość tlenu w tym pom...mieszczeniu </i>-usłyszałam w uchu drżący głos chłopaka.<br />
- Przyjęłam. Adam słyszałeś -zgodnie z informacją Chase'a wylądowaliśmy- No to do roboty!<br />
Wyskoczyliśmy z helikoptera, w ekspresowym tempie zakładając maski tlenowe. Dobiegliśmy do każdego po kolei i pomogliśmy założyć maski. Pomogłam Adamowi, chwycić nieprzytomnego pracownika, żeby mógł zanieść go do helikoptera. Dwóch już siedziało na swoim miejscu i mocowało się z pasami. Rozglądnęłam się wokół, odnalazłam ostatniego pracownika, którym okazała się być kobieta. Nie wyglądała dobrze, więc zarzuciłam jej ramię na swoje, chwyciłam za bok i pomogłam jej dojść. Podsadziłam ją na podłogę helikoptera i zapięłam ją. Zauważyłam, że patrzy za moje plecy z przerażeniem. Zerknęłam i aż zastygłam w bezruchu.<br />
- Chase! Startuj!!! Już!!<br />
Ściana za mną powoli była pochłaniania, była widoczna już dziura, wielkości mojej głowy.<br />
- <i>Bree!! Trzymaj się mocno! Otoczę was barierą, jednak nie gwarantuje maksymalnej ochrony! Nie spodziewałem się tego...</i><br />
Nie tracąc czasu do namysłu, zatrzasnęłam drzwi i mocno się chwyciłam, Przez szybkę widziałem przerażone twarze nieznajomej kobiety i Adama, którzy nie mogli ruszyć się z miejsca, przez pasy, które Chase zablokował, żeby nie odpięły się podczas gwałtownego podmuchu.<br />
Dla mnie czas jakby zwolnił. Dziura powiększała się wraz z mikrosekundami. Nagle przed moimi oczami pojawiła się niebieska powłoka, coś jak błękitna przezroczysta zasłonak przewleczona błyskotkami. Dotknęłam ją czubkami palców, nie przeszły na wylot, poczułam iskry i nagle uświadomiłam sobie, że czuję Chase'a. Tak jakby go dotykała, pulsowanie pod moimi palcami było w rytm jego serca. Delikatny uśmiech pojawił się na mojej twarzy, byłam spełniona.<br />
Początkowo poczułam mocniejszy powiew powietrza, a po chwili, coś pociągnęło mnie w górę. Otworzyłam oczy. Elektrownia była pode mną, coraz mniejsza. Nagle rozległ się wybuch, dosięgnął mnie powiew wybuchu. Nagle poczułam, że pulsowanie przyspieszyło i migotało, jakby nie miało już siły. Rozległ się grzmot i przed oczami pojawiła się ciemność.<br />
Oczami Chase'a:<br />
Poczułem palce Bree na polu, jak na swoim ciele. Delikatnie mnie pieściły, wiedziałem, że czuje bicie mojego serca. DD zastąpił mnie przy konsoli, nie byłem w stanie kontrolować dwóch barier jednocześnie i przy tym sterować helikopterem. Na mniejszej barierce, poczułem lekki podmuch wznoszenia się w górę. Nagle w uchu usłyszałem hałas wybuchu i prawie straciłem kontrolę nad barierami. Straciłem równowagę i wylądowałem na kolanach, podpierając się rękoma, starałem się skupić, by pole było silniejsze. Marcus do mnie podbiegł i powoli posadził mnie między swoimi nogami, by móc mnie podtrzymać i wesprzeć. Straciłem poczucie dotykania mnie przez Bree i zacząłem panikować. Otworzyłem oczy i spojrzałem na ekran w okularach, które ciągle miałem na sobie. Początkowo nic nie widziałem, później pojawiło się niebieskie pole, którym było chyba niebo, a zaraz poi sekundzie pojawiła się przerażona twarz, z której, po chwili odpłynęła krew. Wybuch się skończył, nie groziło już nikomu niebezpieczeństwo. Wyłączyłem bariery, a adrenalina, która trzymała mnie w przytomności zniknęła, przez co po chwili pojawiły się czarne mroczki w moim polu widzenia. Zanim spadłem w ciemność, w kojącą ciemność szepnąłem:<br />
- Ona mnie dotknęła...<br />
Gdzieś tam w oddali słyszałem krzyki i poczułem klepnięcia na twarzy.<br />
- Chase? Chase...<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
Wybaczcie, za totalną nieobecność, przez długi czas. Jeśli są jakieś błędy poniżej drugiego 3-gwiazdkowca, to wybaczcie, pisałam na szybko.</div>
<div style="text-align: center;">
Jednakże powodem mojej nieobecności, jest (jakżeby inaczej) szkoła, jak wiecie jestem w 3 klasie gimnazjum, czeka mnie egzamin i te wszystkie inne drobiazgi. Zresztą teraz powinnam uczyć się do spr z boilcy i kartkówek z majcy i fizy, ale jak zobaczyłam maila z tegoz o to bloga o komentarzu "kiedy next?", powiedziałam chrzanić szkołe (najwyżej zarwę nockę) i biore sie za pisanie.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
A ja taka głupia, że nie napisalam kilku rozdzialow w przod, kiedy mialam wolne (chociazby jakby pomyslec od koncz wakacji nie mialam wolnego o.O )</div>
</div>
</div>
Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-10872982177250048072015-08-06T13:30:00.004+02:002015-08-06T13:30:39.449+02:00Rozdział 40<div style="text-align: right;">
<i>kiedy Adam usiadł obok niej i pocałował w policzek.</i></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
Bree usiadła na swoim miejscu zarezerwowanym przez Chase'a, od razu darując mu buziaka w policzek. Reakcją była czerwona twarz Chase'a, na co wszyscy się zaśmiali. Zaczęli jeść pierwsze rodzinne śniadanie od wielu dni czy tygodni.</div>
<div style="text-align: left;">
Oczami Bree:</div>
<div style="text-align: left;">
Byłam taka szczęśliwa, że Chase jest z nami i, że mamy powiększoną rodzinę, o trzy osoby. Śniadanie przebiegło w względnym spokoju, jak tylko może być, podczas gdy czwórka, powiedzmy, braci bawiła się między sobą. Nie zważając na to, że jedzenie przelatuje przed samym nosem naszej perfekcjonistki, czyli Tashy. Miałam ochotę na opalanie i pływanie na naszym tarasie, jednak patrząc na minę Davenporta, wiedziałam, że to nikłe plany. Miał krzywą minę i siedział zamyślony, jak to zawsze, kiedy próbuje coś rozkminić.</div>
<div style="text-align: left;">
- Adam i Bree wyruszacie na misję, Chase będzie z wami w kontakcie -odezwał się jak wszystko zostało uprzątnięte ze stołu.</div>
<div style="text-align: left;">
- Na czym polega ta misja? -zapytał Chase, który nie był zadowolony, z tego, że musi się ze mną rozdzielać, tak samo Ewli.</div>
<div style="text-align: left;">
- Poprosiłbym Edka, żeby krótko i zwięźle Ci to wytłumaczył, ale prąd szwankuje i Edek zniknął.</div>
<div style="text-align: left;">
- Edek zniknął?!? Dlaczego nic nie mówiłeś? -prawie krzyknął Chase.</div>
<div style="text-align: left;">
Nie dziwię się mu, w końcu sam uczestniczył w jego tworzeniu i są sobie bliscy, mogą między sobą rozmawiać technicznym językiem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dopiero dzisiaj się dowiedziałem, Chase. Proszę, uspokój się. Potrzebujemy Cię przytomnego i rozważnego. To od ciebie zależy powodzenie tej misji.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dobrze... Nie zawiodę Cię. Mam motywacje -powiedział, patrząc na mnie.</div>
<div style="text-align: left;">
Byłam pewna, że tego nie zawali, choćby ze względu na mnie. Uśmiechnęłam się otwarcie, co odwzajemnił. Po chwili do piwnicy schodziliśmy w szóstkę, ponieważ Marcus chciał mieć oko na Chase'a, a Ewli nie mogła się rozstać z Adamem. Tasha obiecała, że zapewni atrakcję dla Kiri i Kostki. Będąc na dole, od razu zauważyliśmy zmiany, które zaszły w tym pomieszczeniu. Światło było mdłe, co oznaczało, że prąd jest z zapasowych generatorów, i niebieskie, czyli przystosowane do misji. Z lewej strony zamiast panelu sterowania, stało koło, w które został wbudowany fotel z wszelkim sterowaniem, specjalnie dla Chase'a, który nie mógł brać udziału fizycznie w misji. Obok niego stał duży ekran, na którym była lista, a przy tym ekranie stał na jednej nóżce wielki tablet (ekran dotykowy). Szefcio stanął przed tymi ekranami, tak że nad jego głowa wyświetlała się lista.<br />
- Moi drodzy, misja jest następująca. Elektrownia ma problem. Pękły rury z niebezpiecznymi gazami, pracownicy, którzy nie zdążyli się ewakuować są uwięzieni w środku, w bezpiecznym pomieszczeniu zabezpieczonym przed takimi wypadkami, ale jeżeli gaz dostanie się do głównego generatora i połączy się uranem, nastąpi...<br />
- Nieskończona sekwencja połączeń niebezpiecznych pierwiastków, mogących spowodować wybuch atomowy -Chase przerwał DD- Szefie, potrzebuję pełną listę tych gazów, mógłbym, przed wyruszeniem Adama i Bree, stworzyć anty-gazy, które mogłyby zatrzymać reakcję wybuchową, albo ostatecznie ją spowolnić.<br />
- Tak jak Chase mówi, nastąpi wybuch, który nie dość, że będzie szkodliwy, to sprawi, że elektrownia, od której zależy istnienie wszystkich miast w naszym stanie, zawali się. W komputerze powinieneś wszystko znaleźć -chłopak usiadł w fotelu i zaczął klikać w klawiaturę, jednak dalej słuchał- Na tym ekranie jest lista osób uwięzionych. Jak już tu jesteście, Marcus i Ewli, możecie pomóc. Musicie uporządkować tą listę, przeglądnąć dane. Chcemy, żeby wszyscy przeżyli, a niektórzy mogą być chorzy i ich organizm może szybciej reagować. Rozumiecie?<br />
- Tak -Ewli powiedziała, a Marcus przytaknął.<br />
- Adam i Bree, przebierzcie się i dobierzcie potrzebne wam gadżety. Zostawcie miejsce na próbówki od Chase'a. Chase! Jak postępy?<br />
- Już prawie kończę. Zaraz po nie pójdę. Tylko ostrożnie z nimi, dam je do specjalnego pojemnika, ale jak będziecie je wyjmować i otwierać, starajcie się tego nie wdychać.<br />
Oczami Narratora:<br />
Adam i Bree zaczęli się przygotowywać do misji, miała to być ich pierwsza misja bez Chase'a i z nowymi gadżetami. Były podobne, wręcz takie sama jak stare, ale jednak lepsze i nowsze. Ewli i Marcus przeglądali akta z danymi i porządkowali listę według pierwszeństwa uwolnienia. AB mogli maksymalnie wziąć naraz pięć osób. Osób było 39, więc musieli kursować osiem razy, a helikopter, który miał wziąć ich w bezpieczne miejsce mogło pomieścić maksymalnie 40 osób w tym pilot, więc Adam i Bree mieli własny helikopter, sterowany przez Chase'a komputerowo. Od Chase'a zależało powodzenie misji, miał sterować helikopterem, dawać nawigację pilotowi drugiego helikoptera, tworzyć anty-gazy, kierować ekipę, doglądać sytuacji z gazami i turbinami i zająć się zabezpieczeniami, by nikomu nie stało się krzywdy. Był bardzo zdenerwowany, jeżeli on zrobi błąd, Adam i Bree mogą nie wrócić, Ewli będzie na niego zła, DD będzie zawiedziony, a on straci rodzinę.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEjSJjlY-dZO0n_G1Hjd7MaFFqL90aiFaoxD-K0pwI_H5MY3aTM1N0lITmy20KfjNoXyw0IpMWoPyNPgkNCLV2Gs5hieZoeVfQFhd5D3oqRQxBtUfTmqXHLIBthgmO9Dkmulz56N56Q9ZL4e86hZUa5sAp6hIxtunf69EgI=" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://brain.pan.e-merchant.com/0/0/22071300/l_22071300.jpg" height="176" width="200" /></a>Kiedy próbówki były gotowe, wszyscy inni też byli gotowi, Chase poszedł po nie do laboratorium. Schował do torby zabezpieczone i przekazał Adamowi, przykazując mu być ostrożny. Wiedział, że jeżeli anty-gazy zawiodą, nic się nie stanie, prócz tego, że będą mieli mniej czasu niż przewidywali. Bree dała mu buziaka na pożegnanie i ścisnęła jego rękę. Adam to samo zrobił z Ewli, przy okazji wskazując na słuchawkę w uchu. Była to wiadomość, żeby byli w kontakcie. Marcus i Ewli dostali słuchawki, by mogli przekazywać wiadomości. Chase miał słuchawki, wyglądające jak zwykłe białe słuchawki nauszne z mikrofonem plus okulary z wbudowanym ekranem, dzięki któremu widział to samo co widzi Bree. Były to słuchawki zbudowane specjalnie dla niego przez DD, ma je w posiadaniu odkąd miał wszczepione chipy.<br />
</div>
<!-- Blogger automated replacement: "https://images-blogger-opensocial.googleusercontent.com/gadgets/proxy?url=http%3A%2F%2Fbrain.pan.e-merchant.com%2F0%2F0%2F22071300%2Fl_22071300.jpg&container=blogger&gadget=a&rewriteMime=image%2F*" with "https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEjSJjlY-dZO0n_G1Hjd7MaFFqL90aiFaoxD-K0pwI_H5MY3aTM1N0lITmy20KfjNoXyw0IpMWoPyNPgkNCLV2Gs5hieZoeVfQFhd5D3oqRQxBtUfTmqXHLIBthgmO9Dkmulz56N56Q9ZL4e86hZUa5sAp6hIxtunf69EgI=" -->Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-77505498149850074172015-07-06T23:59:00.000+02:002015-07-06T23:59:00.085+02:00Rozdział 39<div dir="ltr">
<b>Podczas obrotu wokół własnej osi</b> zauważyła Chase'a podpierającego ścianę i z przekrzywioną głową przyglądającego się zakochanej parze. Ledwo co powstrzymała się od kolejnego pisku, który ułożyłby się w słowo "<i>CHAASEE"</i>. Doskoczyła do niego i przytuliła, na co Chase podskoczył ze strachu. Rozległ się huk, który zwrócił uwagę zakochanych na ścianę, a dokładniej pod ścianę, gdzie Bree leżała na chłopaku, który pomimo bólu w prawej ręce, śmiał się wraz z dziewczyną. Jednak Bree jakimś sposobem zobaczyła grymas bólu pod tym śmiechem, po czym natychmiast zeszła z niego i zaczęła go przepraszać. Chase podniósł się do siadu i, aby uciszyć jego obiekt westchnień pocałował nieśmiało w policzek, co natychmiastowo odbiło się zaskoczeniem na twarzy nie tylko Bree, ale też Adama i Ewli. Chase zarumienił się, zaraz po tym jak zauważył, że wszyscy wpatrują się w niego.<br />
- Chy-chyba... powinniśmy... iść... -wyjąkał.<br />
- Tak idźmy już.<br />
Wszyscy wstali, Adam pomógł wstać bratu, a kiedy dziewczyny wyszły, potarmosił go za włosy, na co Chase się oburzył. W końcu nie po to walczył z tymi włosami, żeby ktoś psuł jego pracę. Kiedy próbował jakimś sposobem przygładzić swoje koguty, ktoś chwycił jego nadgarstki i odsunął od włosów. Weszli do kuchni, pierwsi szli Adam z Ewli za rękę, a za nimi Chase, którego obejmowała Bree, przy okazji trzymając jego ręce z dala od włosów, na co chłopak się fochnął. Nie zauważyli, a za nimi wszedł DD, który nie wiedział jak zareagować na nowości miłosne.<br />
<i>Oczami Chase'a:</i><br />
Weszliśmy do jadalni, a ja zrezygnowałem z walki z Bree, dlatego chwyciłem ją za rękę i poprowadziłem do stołu. Nie minęła chwila a Tasha, widząc nieobecność swojej najmłodszej latorośli, krzyknęła z pewnością budząc go ze snu i przywołując go do jadalni. Miałem nadzieję, że to nie obudziło reszty rodzinki, a tym bardziej Kirię, która musiała dużo odpoczywać.<br />
- Dzień dobry - w progu kuchni pojawiła się postać, którą poznałem jako mojego starszego brata.<br />
DD bez słowa chwycił krzesło przy ladzie i postawił obok mnie przy stole, zapraszając Marcusa na śniadanie.<br />
-Dziękuję -poczekałem, aż klapnie sobie wygodnie na krześle, a kiedy już usiadł, zrobiłem to samo.<br />
Jednak po chwili szybko wstałem i rzuciłem się do drzwi, zostawiając resztę rodziny w zdumieniu. Miałem wrażliwy słuch, więc słyszałem niepewne kroki na korytarzu. Rozpoznałem Kirię i Kostkę, który jej pomagał. Szybko do nich podszedłem, chwyciłem Kirię po ramię i wziąłem z rąk Kostki, który mnie zrozumiał i poszedł do jadalni. Po chwili usłyszałem szmer rozmów i dźwięk jakby szurania. Kiedy minęliśmy próg zauważyłem, że stół jest większy i dołożono dwa krzesła. DD i Adam pomogli Kiri usiąść na swoim miejscu, Tasha wraz z Bree były w kuchni, przygotowywały dwa nowe zestawy nakrycia i dorabiały tosty. Reszta zaś grzecznie siedziała przy stole. Dosiadłem się na miejsce obok Marcusa i zająłem miejsce Bree po mojej prawej.</div>
<div dir="ltr">
Oczami Narratora:</div>
<div dir="ltr">
Kiedy Bree weszła do kuchni z nową porcją tostów w jednej ręce, a w drugiej nakryciem dla nowo-przybyłych, zauważyła jak Chase dzielnie broni jej miejsca przed wścibskimi braćmi, używając do tego łyżeczki do herbaty, co było bardzo rozśmieszające. W końcu jednak Adam i Leo zrezygnowali z walki o miejsce i usiedli na swoje krzesła, zwłaszcza, że Tasha pojawiła się za swoją córką. Ewelina była w siódmym niebie, kiedy Adam usiadł obok niej i pocałował w policzek. </div>
Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-7717561329348215952015-07-03T23:59:00.000+02:002015-07-03T23:59:00.467+02:00One-Shot "Życie potrafi być okrutne"<div style="text-align: center;">
A o to one-shocik na prośbę mojej parabatai, która jest moją kochaną yaoistką - <a href="http://www.blogger.com/profile/15781396316748052798">Apollina Lyra Archspan</a>.</div>
<div style="text-align: center;">
One-shot o parringu Marase, czyli Marcusa i Chase. Nie obiecuję, że będzie idealnie.</div>
<div style="text-align: center;">
I ten part nie jest w żaden sposób związany z opowiadaniem, będą tylko tacy sami bohaterowie, tylko tak jakby na innych "posadach", w innych rolach.</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
Spotkałem go pierwszy raz na głównym rynku, ale nie był sam. Towarzyszyli mu przyjaciele i siostra, kręcił się tylko wśród dziewczyn. Jak go zobaczyłem raz, nie mogłem oderwać od niego wzroku. Jego niebieskie oczy były takie głębokie, patrząc w nie chciałem podejść bliżej, żeby się w nich utopić. Były takie roześmiane, takie niewinne, takie nieświadome niebezpieczeństwa. Gdy tylko to sobie uświadomiłem, zapragnąłem go chronić.</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
Wróciwszy do domu, zauważyłem współlokatorkę i partnerkę w jednym, siedzącą przed laptopem i zawzięcie coś czytającej. Lyra była moją przyjaciółką, tak samo jak jej siostra bliźniaczka Oliviera.</div>
<div style="text-align: left;">
- I co wiesz? - spytałem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nazwisko: Davenport. Syn DD. Nie jest adoptowany jak myśleliśmy. Bardzo nieśmiały, przyciąga dziewczyny jak magnes, ale przyjaźni się z nimi tylko. Singiel. I do cholery chudszy niż ty... - zaśmiałem się na to ostatnie zdanie - Słodziak, głęboko niebieskie oczy, włosy podchodzące pod blond. Jak tylko znowu się z nim spotkam, muszę dopilnować, żeby się objadł i przytył.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dowiedziałaś się coś o rodzinie? Sytuacji?</div>
<div style="text-align: left;">
- Ma tylko ojca. Brat za granicą, ma rodzinę, nic nie wie. Siostra, studentka, przygotowuje się do wyjazdu, za granice do ciotki wykładowcy, na studia. Ojciec prawie nie zwraca na niego uwagi, daje mu pieniądze i pozwala robić co tylko chce, żadnej dyscypliny w rodzinie - za moimi plecami rozległ się głos, który poznałem jako Oli - Patrząc tylko na jego akta, powiedziałabym, że rozwydrzony dzieciak, ale kasę rozdaje potrzebującym, przyjaciółkom lub na grupowe pragnienia, nigdy nie bierze dla siebie samego.</div>
<div style="text-align: left;">
- Co z jego matką?</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie wiadomo, Bree nie wie, ale na pewno zniknęła po narodzinach Chase'a. Bree pamięta, że po pewnym wypadku już się nie pojawiła.</div>
<div style="text-align: left;">
- Jaki wypadek?</div>
<div style="text-align: left;">
- Całej rodziny, matka też. Chase ma bliznę na klatce piersiowej, miał wtedy może z 10 miesięcy?</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
Obserwowałem go z ukrycia. Był tylko z Lyrą i Olivierą, siostra musiała załatwić ostatnie sprawy z wyjazdem, a przyjaciółki były zajęte. Patrolowałem otoczenie, by upewnić się, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Zauważyłem mężczyznę w płaszczu i kapeluszu w cieniu zaułku po drugiej stronie drogi. Zaniepokoiło mnie to, ponieważ było gorące lato, ok. 35 stopni Celsjusza.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dziewczyny. Na waszej czwartej, podejrzany facet. Nie zbliżajcie się do niego -powiedziałem do mikrofonu przy uchu.</div>
<div style="text-align: left;">
Bliźniaczki ostrożnie się rozglądnęły i weszli całą trójką do kawiarni. Mężczyzna ruszył się z miejsca i cieniem przemieszczał się bliżej miejsca pobytu chłopaka.k</div>
<div style="text-align: left;">
- Marcus. Chase rzeczywiście posiada tą wiedzę, niechcący się zagalopował i nam powiedział. Musimy mu o tym powiedzieć, on coś podejrzewa. - usłyszałem jedną z bliźniaczek.</div>
<div style="text-align: left;">
- Pilnujcie go. Wezwę samochód. Odwrócę uwagę gościa. Powiecie mu w naszej bazie. Bez odbioru.</div>
<div style="text-align: left;">
Wyciągnąłem telefon, wysłałem kod i wyskoczyłem z zaułka. Pobiegłem koło gościa, gwizdnąwszy mu portfel z kieszeni. Reakcja była natychmiastowa, po chwili zdezorientowania podejrzany pobiegł za mną. Kiedy byłem już pewny, że Chase zniknął, specjalnie upuściłem "zgubę" gościa i zniknąłem za rogiem. Nie zatrzymując się pobiegłem do domu. Samochód stał pod kamienicą. Wszedłem do środka i zauważyłem chłopaka na kanapie. Udawał beztroskiego, ale tak naprawdę nie wiedział co ma myśleć. Widziałem to po jego oczach. Zauważył mnie, więc natychmiast wstał.</div>
<div style="text-align: left;">
- Hej. Jestem Marcus Keating, agent specjalny. Lyrę i Olivierę już znasz, to też są agentki specjalne. Ochraniamy Cię.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ochraniacie mnie? Przed czym? Kim?</div>
<div style="text-align: left;">
- Posiadłeś wiedzę, którą chce mieć każdy. Jeśli ta wiedza trafi do kogoś nieodpowiedzialnego lub niewłaściwego, może coś złego się stać.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie jestem żadnym z nich. Dotychczas nikomu nie powiem, więc na pewno nikomu nie powiem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ufamy Ci, ale jest jeden problem. Profesor Barnes zajmuje się tym, on i jego pracownicy posiadają tą wiedzę, są chronieni. Prof. Barnes ma wrogów, którzy nie mogą tknąć żadnego z nich, jednak gdy dowiedzą się, że ktoś spoza tego kręgu posiada plany, prawdopodobnie go porwą.</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
Umówiłem się z Chase'em na lunch. Oboje byliśmy głodni po całym dniu w szkole/pracy i chcieliśmy się bliżej poznać. Okazało się, że mamy wiele wspólnego, lubimy gry RPG, filmy i sporty. Lyra, jak zawsze, źle zinterpretowała moją wypowiedź odnośnie tego wszystkiego i teraz próbuje nas zeswatać. Od kiedy ona, kurde, jest swatką? Nie powiem, że nie chcę tego, ale trudno mi się przyznać, więc milczę. Odkąd Lyra zaciągnęła swoją siostrę do swatania, Chase przygląda mi się z uwagą, co też robię dokładnie to samo. Coraz częściej zaczęliśmy się spotykać, co było pomysłem dziewczyn. Stwierdziły, że nie mamy jak inaczej się poznać, one chodzą z nim do szkoły, a ja pracuję jako "gazeciarz" jako przykrywka. Jednak pewnego dnia mieliśmy oboje więcej czasu niż zwykle, a dziewczyn nie było w pobliżu, co było dla nas ulgą. Najpierw poszliśmy do kawiarni napełnić brzuchy, następnie na spacer po parku, co się skończyło spacerem po uliczkach miasta. Było już ciemno, kontury powoli się zamazywały, ale latarnie jak na złość nie chciały się zapalić. Byłem czujny, nie zapomniałem zabrać siga. Miałem go w kaburze ukrytej pod kurtką. W pewnym momencie mieliśmy wrażenie, że zrobiło się ciemniej. Chase bał się ciemności, więc przybliżył się do mnie i chwycił za ramię. Objąłem go i złapałem za rękę, by dodać mu pewności. Usłyszałem szelest, a potem stukot butów o bruk. Ktoś się zbliżał. Sięgnąłem ręką do broni i powoli wyciągnąłem z kabury.</div>
<div style="text-align: left;">
- Witajcie Marcusie i chłopcze, który jesteś nam potrzebny.</div>
<div style="text-align: left;">
- Zapomnijcie, że go dostaniecie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Złe wspomnienia, co? Nie martw się jego lżej potraktujemy, jest w końcu jeszcze dzieckiem.</div>
<div style="text-align: left;">
Rozległ się dźwięk rozładowywania broni.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie bądź nierozważny, nie chcesz chyba, żeby coś się stało twojemu przyjacielowi?</div>
<div style="text-align: left;">
Cofaliśmy się powoli w tył. Bałem się o Chase'a, miałem nadzieję, że nie zastygnie w bezruchu, bo zauważą, że mam w planach ucieczkę. Zauważyłem błysk odbicie światła i usłyszałem pociągnięcie za spust. Broń wroga była skierowana w młodszego chłopaka, nieświadomego zagrożenia. Rzuciłem się przed niego i także strzeliłem. Poczułem siłę odrzutową i poleciałem w tył. Chase złapał mnie, widział co się stało. Jednak nie jest taki nieświadomy, widziałem to w jego oczach. Strasznie zaczął mnie boleć bark, ale zanim straciłem przytomność, zdołałem wymamrotać:</div>
<div style="text-align: left;">
- Kod: 4753 - i straciłem przytomność.</div>
<div style="text-align: left;">
Miałem nadzieję, że trafiłem w cel i, że teraz Chase'owi nic nie grozi. Bo jakby mi się nie udało, mogłoby być już za późno dla chłopaka.</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
Wokół była ciemność, nicość. Wyciągnąłem rękę, nic nie wyczułem. Żadnych zapachów, oparcia, taka nicość. Ale czułem lekkość. Jakby nie miał ciała. Co się stało? Nagle uderzyły mnie wspomnienia, wszystkie po kolei, od czasu przekazania mi zadania. Chase. Chase! Co z nim? Muszę wiedzieć co z nim. Poczułem lekkie obciążenie, powoli obejmowało całe ciało. Poczułem siłę, by poruszyć obciążonym ciałem. Lekkie muśnięcie ręki, a potem już mocny chwyt. Ktoś trzymał mnie za rękę. Otworzyłem oczy, wszędzie jasność, bezgraniczna biel na suficie. Lekko się podniosłem, ściany zielone, podłoga wyłożona panelami. Leżałem na metalowym łóżku. Byłem podłączony do dziwnych urządzeń. Byłem w szpitalu. Coś mnie połaskotało w rękę, zauważyłem chłopaka śpiącego na krześle, z głową na łóżka, a dokładnie na ręce. Uśmiechnąłem się, Chase wyglądał jak aniołek, podczas gdy spał. Przyjrzałem się mu. Cienie pod oczami -długo nie spał, przegrał walkę z sennością, koszulka wisząca na nim niepokojąco -nie jadł. Spojrzałem na stolik, leżała na nim tacka z jedzeniem. Wszystko tak jakby wydziubane, ale nic nie zjedzone. Na tacce była też karteczka: "Pokój nr 107, jedzenie dla Chase'a Davenporta". Delikatnie obudziłem chłopaka, na co on tylko mruknął: "Nie teraz, morderco pączków*".Rozśmieszyło mnie to. Jednak nagle zesztywniał i podniósł podejrzliwie głowę. Otworzył szeroko oczy, które mu się zaszkliły i wręcz się rzucił na mnie. Objąłem go zdrową ręką i przycisnąłem do siebie. Chase się rozpłakał z emocji. Po chwili się odczepił. Zauważyłem coś niepokojącego na jego ręce i policzku. Wpatrywałem się w niego oczekując wyjaśnień. Od razu wiedział o co mi chodzi.</div>
<div style="text-align: left;">
- Jak zemdlałeś, tamten gościu też dostał, ale nie stracił przytomności. Zdążyłem wysłać kod, zanim on się na mnie rzucił. Trochę mocno grzmotnąłem głową, ale to nic poważnego. Ale on miał nóż. Wyciągnął go i się zamachnął. Ktoś go chwycił i powstrzymał ruch, ale i tak dostałem. Rana nie była głęboka, ale szybko wdało się zakażenie, bo też straciłem przytomność, tylko po tym uderzeniu w głowę. A ten wenflon. Lekarz stwierdził, że nie umiem o siebie dbać. Pozwolił mi przebywać tutaj ile chcę, ale założył mi to. Zresztą, jak to powiedział, z użytkiem, bo ostatnio straciłem przytomność. Nie piłem nie jadłem, więc musiałem być pod kroplówką.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dobrze, że nic ci nie jest.</div>
<div style="text-align: left;">
- Bałem się o ciebie. Ja... j-ja... zauważyłem to jak prawie cię straciłem... ja.. k-ko...</div>
<div style="text-align: left;">
Nie pozwoliłem mu dokończyć, tylko przyciągnąłem go do siebie. Pocałowaliśmy się. Nie mogłem pozwolić na to, żeby się męczył.</div>
<div style="text-align: left;">
-Aaaaaa! - rozległ się pisk. Od razu rozpoznałem, że to bliźniaczki.</div>
<div style="text-align: left;">
- Chase, życie potrafi być okrutne, ale znajdziesz w nim szczęście.</div>
<div style="text-align: left;">
- Marcus!! Chase!! ... Marase?</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
*morderca pączków - tak mówią na Lyrę, wspomnienie z dzieciństwa; zawsze -jak była mała- uważała, że pączki są złe (tak mówi się dzieciom, zamiast, że są tuczące) i za każdym razem, gdy ktoś w jej otoczeniu miał pączka, wyrywała go, deptała i wyrzucała do kosza.</div>
Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-64706447907196852122015-06-29T23:59:00.000+02:002015-06-29T23:59:00.046+02:00Rozdział 38<div style="text-align: right;">
<i>...i zauważyłam Chase'a stojącego nieruchomo przed lustrem.</i></div>
<div style="text-align: center;">
***<br />
<div style="text-align: left;">
Podeszłam do niego i przytuliłam. Zanim wygoniłam Chase'a spać usłyszeliśmy swoje odwzajemnione "Kocham Cię".</div>
<div style="text-align: left;">
Oczami narratora:</div>
<div style="text-align: left;">
Kiedy młodzież poszła już spać, Donald Davenport obudził się z koszmarem na powiekach. Śnił mu się już po raz kolejny sen, który nie jest w stanie zrozumieć. Jednak nie położył się z powrotem spać, jak to zawsze robi. Miał przeczucie. Cicho, starając się nie wybudzić żony, i tak, z lekkiego snu, założył kapcie i czarny szlafrok. Wyszedł z pokoju lekko domykając drzwi. Kiedy już się upewnił, że Tasha go nie usłyszy, pobiegł do laboratorium. Jego przeczucie nie kłamało, pikał czerwony przycisk na panelu sterowania. Zastanawiał się dlaczego Edek go nie obudził, ale, patrząc na czarny ekran, zrozumiał, że nie ma zasilania. Panel sterowania i te inne rzeczy, których wyłączenie skończyłoby się katastrofą, działają na osobnych akumulatorach. Podszedł do panelu, nacisnął guzik i pojawił się holograficzny ekran przedstawiający dane, zależności pomiędzy katastrofą, a zagładą -znane mu jako błędy oraz zdjęcia i filmy. Zdjęcia były rozpixelowane, tak samo filmy, dlatego więc musiał się zadowolić danymi i błędami. Zaczął czytać, a trochę tego było, więc nie zauważył, a nastał świt.</div>
<div style="text-align: left;">
*Sypialnia Davenport*</div>
<div style="text-align: left;">
Tasha budziła się ze snu. Kiedy wyciągnęła rękę na drugą połowę łóżka, od razu wiedziała, że jej mąż wybył z sypialni jeszcze w nocy. Wstała, ubierając kapcie i ruszyła na dół do kuchni, gdzie spotkała Chase'a, robiącego masowe śniadanie. Zauważyła, że lepiej wygląda, niż wczoraj, przybrał rumieńców na twarzy, blizny nie są już tak widoczne, a sama jego ręka stanowczo lepiej wyglądała. Tasha dziwiła się, że daje sobie radę sam w kuchni bez jednej sprawnej ręki.</div>
<div style="text-align: left;">
- Pomóc Ci? - spytała się, na co Chase podskoczył i upuścił nóż, który właśnie używał.</div>
<div style="text-align: left;">
Tasha szybko się schyliła i podniosła przedmiot. Chase patrzył na nią trochę rozkojarzony, co ją rozbawiło.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie wiedziałam, że umiesz robić śniadanie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Kiedy mieszkałem z wujkiem Kostką, zauważyłem, że oni lubią sobie pospać, a jak ktoś nie zrobi im śniadania to jęczą cały dzień. Zawsze podobno robiła to Kiria, ale jako, że zauważyła moje wczesne wstawanie, nauczyła mnie robić kilka potraw i potem nie pojawiała się wcześniej niż wujek i Marcus.</div>
<div style="text-align: left;">
- Usamodzielniasz się bez mojej pomocy jak widzę. Robisz tosty? Pomogę Ci.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dziękuję... Tasho.</div>
<div style="text-align: left;">
Tasha wyciągnęła patelnie i położyła na kuchence. Chase wrzucił pokrojone kromki świeżego do mieszanki jajka z mlekiem. Po kilku minutach połowa tostów była już gotowa, więc Tasha wygoniła młodego z kuchni, żeby mogł się stosownie ubrać a nie chodzić w za dużej koszulce, spodenkach i na bosaka, plus rozczochrane włosy. Kiedy wszystkie tosty były gotowe, wyciągnęła syrop klonowy, cukier i dwa dzbanki, do jednego z nich nalała sok z pomarańczy, a do drugiego herbatę, wiedząc, że Leo i Chase mają uczulenie na pomarańcze. Akurat gdy kładła ostatnie sztućce i talerze do jadalni weszli Adam z Eweliną za rękę, Bree i Chase obejmujący się, a za nimi Donald, patrzący z dziwieniem na pary przed nimi. Po krzyknięciu przez Tashę na cały regulator, pojawił się Leo, jeszcze w piżamie i zaspany, jakby dopiero co wstał, co zresztą było prawdą. Krzyk jego mamy zbudził go z pięknego snu.</div>
<div style="text-align: left;">
*Łazienka 15 minut temu*</div>
<div style="text-align: left;">
Chase stał przed lustrem, próbując rozczesać swoje kudły na głowie. Piżamę przebrał na biały podkoszulek, który wyglądał jakby wisiał na szkielecie, krótkie dżinsowe spodenki do kolan, ale został na bosaka, bo stwierdził, że tak mu wygodniej. Kiedy udało mu się już rozczesać włosy, zajął się myciem twarzy i rąk. Zimna woda przepędziła jego znużenie z rana, a kiedy miał zamiar już wyjść, zza progu wyskoczył Adam, który zwalił go na podłogę. Zajęczał pod ciężarem, ważącym chyba z tonę. Nie minęły 3 sekundy, a Adaś podniósł Chase'a i postawił nogi. Zakręciło mu się w głowię, przez co musiał przytrzymać się ramienia brata. Jednak po chwili podniósł wzrok, a na jego twarzy była zbulwersowana mina, wskazująca na niezadowolenie sytuacją sprzed minuty. Adam zauważając że z jego braciszkiem już dobrze, uśmiechnął się szeroko.<br />
- Nie uwierzysz! Braciszku! Chase! Nie uwierzysz!! -prawie to wykrzyczał mu to w twarz.<br />
- W co nie uwierzę, Adam?<br />
- Ja. Ewli. Para. Razem.<br />
- Nie gadaj, naprawdę?!?<br />
- Tak! Wczoraj ją o to spytałem. Zgodziła się bez wahania. Nie oderwała oczu od mojego wzroku (czy może wzroku od moich oczu?? -dop. aut).<br />
- No to gratulacje mój braciszku!<br />
Nagle rozległ się przytłumiony, ale głośny pisk z pokoju obok. Chłopcy natychmiast poszli sprawdzić co to. Zauważyli Ewli siedzącą na łóżku, uśmiechającą się szeroko oraz Bree skaczącą po całym pokoju. Kiedy Ewelina zauważyła chłopców w progu, przyglądających się całej tej sytuacji. Na widok Adama jej uśmiech się poszerzył, a chłopak od razu do niej przyskoczył i pocałował w policzek i w czoło. A Bree, która zauważyła, że coś się dzieje, znowu zaczęła piszczeć na widok Ewli całowanej przez Adama. Podczas obrotu wokół własnej osi...</div>
</div>
Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-4684424208107869222015-06-22T23:59:00.000+02:002015-06-22T23:59:00.569+02:00Rozdział 37<div style="text-align: right;">
<i>Coś do niej powiedział, ale nie zdołałam usłyszeć, co.</i></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
Oczami Chase'a:</div>
<div style="text-align: left;">
Obudziłem się. Otworzyłem oczy, było ciemno. Popatrzyłem na zegarek, 00:45. Podniosłem się do pozycji siedzącej. Nie poczułem żadnego bólu w klatce piersiowej. Włożyłem zdrową rękę, czyli prawą, pod koszulkę piżamy i nie poczułem bandaży, które jeszcze przed zaśnięciem mi towarzyszyły. Na lewej ręce miałem jeszcze bandaże, ale mniejsze niż poprzednio, i na temblaku. Spuściłem nogi na podłogę i wstałem. Powoli podszedłem do drzwi, żeby -jak zauważyłem- nie obudzić Adama śpiącego na górnej części łóżka piętrowego. Wyszedłem na korytarz. Na korytarzu świeciły się delikatne lampki nocne, żeby jak ktoś szedł do łazienki, czy gdziekolwiek, nie został oślepiony, ani nie zabił się na różnych przeszkodach. Idąc do łazienki, mijałem drzwi do pokoju Bree. Nie mogąc powstrzymać ciekawości, najciszej jak się da otworzyłem drzwi i zerknąłem do środka. Moje oczy przełączyły się na podczerwień. Bree spała, a razem z nią Ewli. Przytulały się do siebie, jak to koleżanki. Zamknąłem drzwi i skierowałem się do łazienki. W łazience załatwiłem swoje potrzeby i umyłem zęby. Po zrobieniu tych wszystkich czynności, popatrzyłem w lustro. W odbiciu widziałem niskiego chłopaka z potarganymi włosami, na policzkach miał nie do końca zagojone rany w przydużej koszulce i krótkich spodenkach, które były na niego za duże. Lewą rękę miał na temblaku, a na prawej były widoczne blizny. Kiedy podniósł koszulkę do góry, zauważył jedną bliznę, największą. Przecinała klatkę piersiową, brzuch i znikała pod spodenkami, gdzie kończyła się na biodrze. Byłem półprzytomny patrząc na swoje smutne odbicie w lustrze. Nie zauważyłem, a w łazience pojawiła się Bree. Miała na sobie tunikę i leginsy, a na to nałożony długi sweterek. Podeszła do mnie i zauważyła to wszystko, czemu się przyglądałem dokładnie przez poprzednie 15 minut. Chwyciła moją prawą rękę, opuściła ją i wyciągnęła z jej uścisku koszulkę, którą miętoliłem, nawet o tym nie wiedząc. Stanęła przede mną zasłaniając mi moje odbicie. Uśmiechała się, nie potrafiłem odwzajemnić jej gestu. Podniosła wolną rękę, przyłożyła do mojego policzka. Przymiliłem się do jej ręki, na co pogłaskała delikatnie wierchem dłoni. Delikatnie się uśmiechnąłem, ledwo kąciki ust mi się podniosły, ale dziewczyna i tak to zauważyła. Przyciągnęła mnie do siebie i objęła, przytuliła mnie. Też ją objąłem wolną ręką. Popatrzyłem w swoje odbicie i widziałem uśmiechającego się chłopaka, który pomimo przeciwności losu, cieszy się życiem. Bree się odsunęła.</div>
<div style="text-align: left;">
- Chase -powiedziała z dużym uczuciem- jak dobrze jest widzieć Cię stojącego o własnych siłach. Kocham Cię, wiesz o tym.</div>
<div style="text-align: left;">
- Wiem, też Cię kocham -z mojego gardła wydarł się zachrypnięty i trochę przytłumiony głos.</div>
<div style="text-align: left;">
Przybliżyliśmy swoje twarze do siebie, pocałowaliśmy się. Po kilku sekundach oderwaliśmy się od siebie. Wpatrywałem się w jej twarz, doszukując się jakiegoś innego uczucia, oprócz miłości, zaufania i radości. Kiedy otworzyła oczy, moje wątpliwości się rozwiały. Uśmiechała się szeroko, a po chwili jej uśmiech zrzedł, co dziwnie wyglądało w porównaniu z jej oczami błyszczącymi z radości, więc parsknąłem śmiechem.</div>
<div style="text-align: left;">
- E ty! Nie powinieneś się przemęczać... Boże, po prostu jak dzieciak. No dobra koniec tego dobrego. Teraz WIO do łóżka!</div>
<div style="text-align: left;">
Chcąc nie chcąc musiałem "dobrowolnie" pójść do łóżka. Cichaczem przemknąłem do łóżka, starając się nie budzić brata.</div>
<div style="text-align: left;">
Oczami Bree:</div>
<div style="text-align: left;">
Spałyśmy już w łóżku. Rodzice Eweliny zostali wezwani gdzieś w ważnej sprawie i musieli przenocować w jakimś hostelu, więc poprosili DD i Tashę, żeby Ewli mogła zostać u nas na jeszcze jedną noc. Była 0:50, kiedy obudziły mnie ciche kroki, były lekko ociężałe i miejscami szurały o podłogę. Tylko dwie osoby w tym momencie mogły tak chodzić, ale o to raczej nie podejrzewałam Marcusa, ponieważ spał w innej części domu i jak coś najbliższą łazienkę nie ma tu. Więc zostaje Chase. Kroki ucichły, przez kilka sekund jakby osoba się zastanawiała. Nie ruszałam się i nie otwierałam oczu. Drzwi się delikatnie otworzyły, nawet nie skrzypnęły, na podłodze obok łóżka pojawiła się smuga światła, na której pojawił się cień. Widziałam to spod zmrużonych oczu. Po chwili drzwi się zamknęły, szuranie się wznowiło, otworzyły się drzwi do sąsiedniego pomieszczenia, jakim była łazienka. Odsunęłam się delikatnie od przyjaciółki i podeszłam do szafy. W szafie, na drzwiach po wewnętrznej stronie miałam lustro i małą lampkę nad nim. Zapaliłam ją i przejrzałam się w lustrze. Włosy trochę pogładziłam, żeby nie sterczały w każdą stronę. Schyliłam się do szafy i wygrzebałam czarny sweter kardigan [do połowy uda -dop. aut.], do tego ubrałam jeszcze papucie w kształcie królika. Wyszłam z pokoju szczelnie zamykając drzwi. Zauważyłam światło wydostające się spod drzwi. Weszłam do środka i zauważyłam Chase'a stojącego nieruchomo przed lustrem. </div>
Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-14317324761780756272015-06-19T20:42:00.001+02:002015-06-19T20:42:29.511+02:00Ogłoszenia duszpasterskie<div style="text-align: center;">
Witajcie moi drodzy!</div>
Zaplanowany mam jeszcze jeden rozdział, w więcej niż połowie jest kolejny, a przez ten weekend postaram się napisać kilka kolejnych rozdziałów, ponieważ 5 lipca wyjeżdżam na 2-tygodniowy obóz. A na nim, jak już będę używać telefonu, to, żeby napisać coś na Wattpad, bo postanowiłam wznowić swoją działalność na tej apce.<br />
<div style="text-align: right;">
I zastanawiam się czy nie skrócić waszego czasu oczekiwania na kolejny rozdział.</div>
<div style="text-align: right;">
Np: zamiast 7 dni - 5 czy 4 dni?</div>
<div style="text-align: center;">
Napiszcie mi w komentarzu co o tym myślicie...</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Wasza Zu Zuzana</div>
Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-1058450400434491392015-06-15T23:59:00.000+02:002015-06-15T23:59:00.416+02:00Rozdział 36<div style="text-align: right;">
<div align="right" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;"><i>Obiecaj mi...</i><o:p></o:p></span></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;">***<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">W odpowiedzi lekko się uśmiechnęłam, odwzajemnił. Kiedy drzwi do
salonu zamknęły się za nim, Kiria poprosiła mnie do siebie delikatnym gestem.
Podeszłam do kanapy i usiadłam między Kirią a Kostką.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">- Jesteś taka jak Chase mówił. Zawsze rozważna. Umiesz zapanować
nad swoimi braćmi, gdy za bardzo łobuzują. Będziesz dobrą kobietą, Bree.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">- Dziękuję Kiria. To miłe. Wszystko z tobą w porządku?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">- Oczywiście, moje droga. Kilka dni, a będę mogła znowu biegać.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">- A co z tobą, Kostka?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">- Nic poważnego, tylko obtłuczenia. Będzie dobrze. A co u Chase'a?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">- Nie wiem dokładnie, spał. Ale nabrał kolorów na twarzy i ogólnie
lepiej wygląda.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">- Johnny powiedział nam, że dostał leki na przyspieszenie gojenia.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">- Nooo...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Pogadaliśmy sobie. Do naszej rozmowy doszli jeszcze Tasha i
Donald. Jednak nasze rozważania na temat posiadania psa [na takie tematy już
nieraz się schodziło] przerwał donośny dzwonek, na którego dźwięk Kiria
podskoczyła, na co wszyscy uśmiechnęliśmy się. Szybko wyskoczyłam ze środka
kółka, które powstało w wyniku naszej dyskusji. Kątem oka zauważyłam, że Adaś i
Leo grają na xBox Live ze słuchawkami. Jeśli się nie mylę, to było Halo 5.
Podeszłam do drzwi i "zamaszyście" je otworzyłam. Za nimi stała Ewli,
z telefonem między barkiem a uchem i rękoma pełnych pudeł z logo cukierni.
Sądząc po tym jak stała, stwierdziłam, że starała się nie upuścić torby
wiszącej na jej ramieniu. Natomiast mimika twarzy mówiła, że jest zła i
zirytowana. Szeroko się uśmiechając zabrałam wszystkie pudła i ze swoją
super-szybkością, pobiegłam do kuchni, tam rozłożyłam kilka babeczek na talerzu
oraz położyłam na stoliku do kawy przed dorosłymi, którzy kontynuowali
rozważania. Ich temat powoli przechodził na edukację szkolną [nie wiem co ma pies
do edukacji, ale co tam]. Ewelina, mając wolne ręce, zamknęła za sobą drzwi
wchodząc do środka, chwyciła normalnie telefon i zrzuciła torbę w stosowne
miejsce, specjalne przeznaczone na torby, torebki, plecaki, itd. Dałyśmy sobie
buziaka w policzki na powitanie. Podniosła rękę w celu przywitania się z
chłopakami i kiwnęła głową do dorosłych, zaraz po tym poszła na drugi koniec
salonu, tam gdzie były drzwi "balkonowe" na taras, by móc w spokoju
rozmawiać z osobą, przez którą prawdopodobnie była zła. Wróciłam się do kuchni,
zapakowałam pudełka z babeczkami do szafek. Logo na nich przedstawiało napis
"Cukiernia a la Cooper" i całkiem ładny szkic babeczki na pierwszym
planie, a w tle coś na kształt lady cukierni. Wiedziałam, że mama Eweliny założyła
własny biznes cukierniczy, robiąc babeczki według przepisu, który obowiązuje
tajemnica rodzinna. Wkładałam ostatnie pudełko do szafki, kiedy do
pomieszczenia weszła Ewli, była spokojna, ale widać, że jeszcze zła. Rzuciła
telefon na blat, na szczęście ni zrobiła tego mocno, więc na ekranie nie
pojawiła się ani jedna ryska.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">- Kto to?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">- Były chłopak...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">- Czego chciał?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">- Odkąd zerwaliśmy, to już jakieś 4 miechy temu, nie może się ode
mnie odczepić.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">- Powiedz to Adasiowi, a będziesz miała spokój.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">- What!?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">- Podobasz mu się i on tobie też.</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Ewli patrzyła na mnie najpierw ze zdziwieniem, a zaraz po tym jak
przetrawiła drugą część zdania, popatrzyła na mnie jak na wariatkę. Nie minęło
5 sekund, a rzuciła się na mnie. Umknęłam w ostatniej chwili i goniłyśmy się po
całej kuchni. Adam wszedł do kuchni i nie zauważył mnie, ale minęłam go w ostatniej chwili, a Ewli, która już prawie chwyciła moją bluzę, wpadła na chłopaka, który ją przytrzymał, żeby się nie jebnęła o podłogę. Adam obejmował ją w pasie, a dziewczyna miała ręce na jego klatce piersiowej. Braciszek miał pochyloną głowę, tak że patrzył prosto w jej oczy. Uśmiechnęłam się do siebie i na paluszkach szybciutko wyszłam z pomieszczenia. No, ale ja to ja, więc zatrzymałam się za progiem i podglądałam parkę. Adaś powoli i delikatnie podniósł jedną rękę i pogładził policzek Ewli, jakby bał się, że ją spłoszy. Oboje się zarumienili, na co zareagowałam cichym westchnieniem. Ze swoją super szybkością pobiegłam do pokoju i wróciła z pewną rzeczą. Ewelina podniosła się wyżej na palcach, a Adaś bardziej się pochylił. Ich usta powoli się przybliżały do siebie, a w momencie ich połączenia rozległ się pstryk i błysnęła lampa błyskowa. Zrobiłam zdjęcie ich pierwszego pocałunku. Sądziłam, że odskoczą od siebie i jeszcze bardziej się zarumienią, ale nic takiego się nie stało. Uśmiechali się, Adam schylił głowę, tak, że jego usta były na wysokości ucha Ewli. Coś do niej powiedział, ale nie zdołałam usłyszeć, co.</span></div>
</div>
Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-29960728871762802152015-06-08T23:59:00.000+02:002015-06-08T23:59:00.203+02:00Rozdział 35<div style="text-align: right;">
<i>a nie braćmi z jednym rokiem różnicy.</i></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
Oczami Chase'a:</div>
<div style="text-align: left;">
Całą drogę spałem, oprócz momentu, kiedy chciało mi się pić. Gdy dojechaliśmy, w ogóle mnie nie obudzili, a skąd to wiem. A stąd, że nie leżę na noszach, tylko na jakimś łóżku. Obudziłem się i próbowałem wstać, ale jakaś ręką mnie przed tym powstrzymała. Mam jakieś <i>deja vu</i>. Jeszcze raz otworzyłem oczy, by zobaczyć coś wyraźnie. Pochylał się nade mną mężczyzna w czerwonych ubraniach. Poznałem ratownika, który mi pomagał. Poświecił mi latarką po oczach, usłuchał mi płuca i wstrzyknął jakiś lek do żył przez wenflon.<br />
- Jak się czujesz Chase?<br />
- Jakby mnie walc przejechał. Ale znacznie lepiej niż gdy się obudziłem w szpitalu.<br />
- To dobrze. Musisz cały czas leżeć dopóki żebra ci się nie zagoją. Dostałeś lek, który przyspieszy ich gojenie [w końcu to świat nierealny, nie?].<br />
- Jak Marcus?<br />
- Ma złamaną rękę i kilka drobnych obrażeń, nie ucierpiał za bardzo.<br />
- Pan tu zostaje?<br />
- Tak, dopóki żebra ci się nie zagoją. Ale też żeby zająć się twoją ciocią, która dosyć mocno "grzmotnęła" głową i też, żeby dopilnować dość energicznego Marcusa. Pójdę sprawdzić co z twoją rodziną i zaraz przyjdę, przyniosę Ci coś do jedzenia, okey?<br />
- Mhh...<br />
- Spróbuj się jeszcze zdrzemnąć, musisz dużo spać.<br />
Ratownik wyszedł, zamykając za sobą drzwi, a ja poprawiłem się na łóżku, uważając na żebra i zasnąłem.<br />
Oczami Bree:<br />
Kiedy dojechaliśmy, nie budząc Chase'a przenieśliśmy go do jego pokoju. Zostawiłam go samego z ratownikiem, który go pilnował. Dołączyłam do całej rodziny, która siedziała w salonie, zajmując wszelkie wolne miejsca. DD, Tasha i Leo ustąpili miejsca na kanapie poszkodowanym, a sami usiedli na krzesłach, wziętych z jadalni. Marcus stał przy oknie, świerzbiło go by pójść na pole, ale ratownik mu zakazał. Rozmawialiśmy o wszystkim: jak się poznali, co dalej się wydarzyło i te inne tego typu rzeczy. Samego tematu wypadku, w którym Chase ucierpiał najbardziej, nie poruszaliśmy, ze względu na starszego chłopaka. Po kilkunastu minutach przyszedł ratownik, pozwolił mi pójść do Chase'a, pod warunkiem, że nie będę go budzić, jeżeli będzie spał. Ostrożnie weszłam do pokoju chłopaków, starając się nie robić hałasu. Zauważyłam, że Chase śpi rozwalony na łóżku, więc przykryłam go kołdrą i usiadłam na krześle obok. Z uśmiechem przyglądałam się młodszemu chłopakowi. Nagle poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam telefon, który dostałam od taty. Dostałam sms od Ewli:<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Jak tam Chase? Mogę do was przyjść?</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>W domu czuję się tak samotna... xD</i></div>
<div style="text-align: left;">
Ewli, jak tylko przyjechaliśmy do Houston, wróciła do domu, żeby nie robić na kłopotu. Oczywiście mówiłam jej, że nie robi kłopotu, ale ona się uparła. Odpisałam do niej:</div>
<div style="text-align: center;">
<i>Chase wygląda już lepiej, ciągle śpi.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Oczywiście, że możesz przyjść, mogłaś</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>w ogóle nas nie opuszczać.</i></div>
<div style="text-align: left;">
Ewli:</div>
<div style="text-align: center;">
<i>Ale jednak to zrobiłam. Zrobiłam</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>babeczki, przyniosę je. Tak z okazji...</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>eeee... powrotu Chase'a do domu!</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>No! Właśnie. :* Za pół godziny będę.</i></div>
<div style="text-align: left;">
Ewelina uwielbia gotować i piec, więc wiadomość mnie nie zdziwiła. Wyszłam z pokoju, wróciłam do salonu, gdzie ratownik kończył badać Kirię. Zawijał z powrotem bandaż na jej głowie, a opatrunek na nodze, był widocznie nowszy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Marcus. Proszę chodź tu. Muszę cię przebadać -Johnny, bo tak miał na imię nasz ratownik, próbował uprosić Marcusa- Nie daj się prosić. Muszę sprawdzić czy dobrze ustawioną masz rękę.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie. Nie potrzebuję pomocy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Marcus -podeszłam do niego, nakazując innym się nie odzywać- pozwól się przebadać. Potem Johnny da ci spokój, a ty będziesz mógł pójść do Chase'a. Nie chcesz chyba, żeby zobaczył cię w takim stanie??<br />
- Dobrze.<br />
Johnny wstał i skierował się do pokoju, który DD pozwolił mu zagospodarować na jego tymczasowe miejsce odpoczynku i badań. Marcus ruszył za nim, patrząc na mnie. Poruszał ustami. Starałam się zrozumieć co do mnie mówi. <i>Obiecaj mi...</i></div>
</div>
Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-53480561977867298452015-05-31T23:59:00.000+02:002015-05-31T23:59:00.052+02:00Rozdział 34<div style="text-align: right;">
<i>a Chase nie poleciał do przodu kilka metrów.</i></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
Po policzkach Marcusa poleciało kilka łez. Przyciągnęłam go do siebie i objęłam go rękoma. Zauważyłam, że wszyscy patrzą na nas ze wzruszeniem, musieli słyszeć całą historię.</div>
<div style="text-align: left;">
- Będzie dobrze. Będzie szczęśliwy jak zobaczy, że tobie nic nie jest.</div>
- Dzięki, pocieszyłaś mnie <b>сон девојка мојот брат</b><i> </i>[czyt. son devoJka moJot brat] -na te słowa Konstantyn parsknał śmiechem.<br />
- Nie powiesz mi co to znaczy, prawda?<br />
- Nie...<br />
Z sali wyszły pielęgniarki i doktor. Powiedział, że pacjent może wracać do domu i właśnie idzie załatwic transport. Można było wejść. Ustaliliśmy, że Marcus i ja wejdziemy pierwsi.<br />
- Cześć Chase... Jak się czujesz?<br />
- Marcus, nic ci nie jest... Bree, przyjechałaś.<br />
- Tak. Wszyscy tu jesteśmy. Już wszystko wiemy.<br />
- Przepraszam was. To co zrobiłem było niestosowne.<br />
- No może trochę. Ale gdyby nie to, nie poznałbyś swojej rodziny.<br />
- To prawda. Co to?<br />
- To? To naszyjnik, dostałam od DD w ramach przeprosin.<br />
- Piękny, prawda Marcus?<br />
- Prawda, jest piękny.<br />
- Czekaj, coś tu jest.<br />
- Widzisz to?? -byłam zdziwiona, ja to widziałam tylko pod dobrym kątem światła.<br />
- Jakieś zdjęcie. Nie poznaję go.<br />
- To zdjęcie zrobiliśmy w twoje urodziny. Zapomnieliśmy o całym bożym świecie i nie zwracaliśmy na nic uwagi.<br />
- Widzę to zdjęcie -Marcus też zauważył to zdjęcie- jesteście tak szczęśliwi.<br />
- Noo... Wracam dzisiaj do domu?<br />
- Tak.<br />
Pocałowałam Chase'a w policzek na pożegnanie i ścisnęłam rękę. Marcus pocałował go w czubek głowy, jak to często robią starsi bracia młodszym, i lekko przytulił, uważając na obrażenia. Chase pożegnał nas pojawiającym się burakiem na policzkach. Uśmiechnęłam się na ten widok, był taki słodki. Po nas weszli DD, Tasha i Leo. Po nich byli Kostka i Kiria. Jak już wyszli, weszłam jeszcze na chwilę do sali wprowadzając Ewli i Adama.<br />
- Chase. Chcę żebyś kogoś poznał. To jest Ewelina, nasza nowa sąsiadka, przyjaciółka dzierżąca naszą tajemnicę. Więc nawet, jeśli nie przypadnie ci do gustu, musisz ją zaakceptować.<br />
- Cześć.<br />
- Hej, Chase. Miło cię w końcu poznać. Martwiłam się o ciebie tak samo jak twoje rodzeństwo.<br />
- Dzięki. Mi też miło. Cześć Adam. Jak tam brachu?<br />
- Chase! -Adaś rzucił się na Chase'a, zapominając, że jest poturbowany, więc młodszy chłopak jęknął, ale po chwili odwzajemnił uścisk, także tęsknił za bratem.<br />
Przyszedł ratownik, który pomógł wstać Chase'owi i zaprowadził go na zewnątrz, do stojącej karetki, gotowej do odjazdu. Wszyscy poszliśmy za nimi.<br />
- Dwie osoby mogą z nami pojechać -oznajmił nam ratownik, który pomagał chłopakowi.<br />
- Wydaje mi się, że Marcus bardzo chce jechać -powiedział Kostka.<br />
- Od nas może Bree? Adam? -DD nas się pytał.<br />
Popatrzyłam na Adama, on na mnie. Wiedziałam czego on chce, dlatego się zgłosiłam.<br />
- Adam, masz szansę. Pogadaj z nią -zanim wsiadłam do karetki, szepnęłam na ucho bratu.<br />
Wsiadłam i usiadłam na wolnym miejscu. Chase leżał na noszach, obok noszy były dwa fotele, naprzeciwko siebie, więc ja i Marcus patrzyliśmy na siebie.<br />
- Zapnijcie pasy. Są po prawej stronie na dole -powiedział ratownik, który zamknął zasuwane drzwi karetki. Po chwili usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi z przodu i dźwięk uruchamianego silnika. Staliśmy chwilę w miejscu, chyba po to, żeby DD mógł jechać pierwszy, a my za nim. Chase był zmęczony, więc zasnął, tak samo Marcus. A ja im się przyglądałam, stwierdziłam, że są do siebie w miarę podobni. Są jakieś minimalne podobieństwa. Przez całą drogę przypatrywałam się rozluźnionym braciom, którzy cały czas spali, oprócz momentu, kiedy obudzili się, żeby się czegoś napić. Śmiać mi się chciało, obudzili się w tym samym czasie i mówili to samo w tym samym momencie. To wyglądało jakby byli co najmniej braćmi bliźniakami, a nie braćmi z jednym rokiem różnicy.Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-92138699987561627212015-05-25T23:59:00.000+02:002015-05-25T23:59:00.779+02:00Rozdział 33<div style="text-align: right;">
<div style="text-align: center;">
Nie wiem czy zauważyliście, ale rozdziały pojawiają się zawsze w poniedziałki o 23.59, inaczej w wtorek.Automatycznie się posty publikują, więc zawsze północ poniedziałek.</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<i>chociaż każdemu cisnęły się pytania na język.</i></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
Rzeczywiście w niecałą godzinę dojechaliśmy pod olbrzymi budynek szpitalu w Hepto. Pod nim znajdowało się wiele wozów policyjnych i jeden ze stacji telewizyjnej. Zaparkowaliśmy najbliżej jak się dało. Policjanci, którzy pilnowali wejścia, żeby natrętni dziennikarze nie wchodzili, od razu rozpoznali Davenporta, więc bez problemu nas wpuścili. Pielęgniarka, która była w recepcji, powiedziała nam gdzie znajdziemy Chase'a. Gdy podeszliśmy pod salę, zauważyłam wysokiego chłopaka stojącego przy oknie na salę i młoda parę siedzącą na krzesłach na korytarzu. Usłyszeli nasze kroki, jeszcze zanim podeszliśmy dostatecznie blisko. Chłopak tylko na nas zerknął i wrócił wzrokiem na salę, gdzie leży Chase. Widziałam wiele blizn na jego twarzy i przenikliwe zielone oczy. Miał rękę na temblaku i zarzuconą czystą bluzę na plecy. Natomiast z pary pod ścianą wstał mężczyzna, którego widzieliśmy w wiadomościach, także wysoki, miał opatrunek na barku i nodze, ale raczej żadnych złamań. Przedstawił siebie jako Konstanty Barnes i swoją żonę Kirię, która nie wstawała, bowiem miała duży opatrunek na nodze, coś poważniejszego, bo miała kule do dyspozycji oraz opatrunek na głowie. W końcu to ona była nieprzytomna od samego początku, więc musiała walnąć się w głowę bardzo mocno.</div>
<div style="text-align: left;">
- Donald Davenport. Moja żona i pasierb, Tasha i Leon. Bree i Adam Davenport, adoptowane dzieci oraz Ewelina Cooper, przyjaciółka.</div>
<div style="text-align: left;">
- Przy sali stoi Marcus. Bardzo martwi się o Chase'a, zbliżyli się bardzo do siebie przez ten okres.</div>
<div style="text-align: left;">
- To prawda, że jesteście rodziną?</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak. Może porozmawiamy o tym...</div>
<div style="text-align: left;">
- Jak pojedziemy do nas. Przenocujemy was u siebie. Nie macie jak wrócić do Miami. Wiadomo co z Chase'em?</div>
<div style="text-align: left;">
- Mówią, że był w poważnym stanie, ale wyjdzie z tego -powiedziała Kiria- Złamane żebra i ręka, wstrząs mózgu, całe ciało w siniakach i obtłuczeniach. Powiedzieli, że jak się dzisiaj ocknie z narkozy i przejdzie badania kontrolne pozytywnie, jeszcze przed wieczorem puszczą go do domu pod opieką ratowników.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dobrze, a więc robimy tak: jak Chase będzie mógł wyjść, wszyscy jedziemy do nas, przenocujemy waszą trójkę dopóki, albo wy nie wyzdrowiejecie, albo autostrada FG7 nie zostanie odbudowana lub wytyczą jakiś objazd.</div>
<div style="text-align: left;">
- Zgadzamy się na taka możliwość. Bardzo dziękujemy za waszą gościnność.</div>
<div style="text-align: left;">
Z sali wyszedł lekarz. Przywitał się z naszą grupką.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dzień dobry. Jestem doktor Flynn Tetusky, jestem lekarzem prowadzącym Chase'a Davenport. Wszyscy są z jego rodziny?</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak.</div>
<div style="text-align: left;">
- Chase wyjdzie z tego, nie ma żadnych niepokojących rzeczy, wszystko się wyleczy i zagoi. Zostaną tylko blizny, niestety na twarzy też, więc troszkę się oszpeci, ale to taka drobnostka. Jeżeli jeszcze dzisiaj się obudzi z narkozy pooperacyjnej, w której musieliśmy usunąć wszelkie ciała obce, czyli odłamki skał, z jego ciała, i przejdzie pozytywnie badania kontrolne, to ratownicy zawiozą go karetką tam gdzie powiecie, gdzie ma się znajdować.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dziękujemy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Doktorze!! On ruszył się!!! -Marcus pierwszy raz się odezwał, miał głos lekko zachrypnięty, pewnie długo nie mówił albo długo krzyczał.</div>
<div style="text-align: left;">
Doktor otworzył szeroko oczy i natychmiast zawrócił do sali. Wezwał pielęgniarki, które w trybie natychmiastowym pojawiły się w sali. Zanim zamknęły się drzwi usłyszeliśmy "<i>Szybko, Ibuprofen -3 miligramy</i>"</div>
<div style="text-align: left;">
Pełni nadziei wszyscy usiedli na krzesłach, oprócz mnie i Marcusa. Podeszłam do niego, położyłam rękę na jego zdrowym ramieniu.</div>
<div style="text-align: left;">
- Jestem Bree.</div>
<div style="text-align: left;">
- Wiem, Chase dużo o tobie mówił. Bardzo cię...</div>
<div style="text-align: left;">
- Bardzo mnie...co?</div>
<div style="text-align: left;">
- Lubi, tak bardzo bardzo. Ale o tym nie wiesz, dobra? Braciszek mnie zabije.</div>
<div style="text-align: left;">
- Jasne... Braciszek? Bardzo blisko ze sobą jesteście.</div>
<div style="text-align: left;">
- Noo... Jak tylko przyszły wyniki krwi, które potwierdziły nasze więzy, obiecałem sobie, że dopilnuję, że będzie bezpieczny i szczęśliwy. Nie dotrzymałem słowa.</div>
<div style="text-align: left;">
- Co się stało?</div>
<div style="text-align: left;">
- Byłem bardziej poturbowany od niego, był bardzo dzielny. Nie stracił zimnej krwi. Wyciągnął nieprzytomnych wujka i ciocię. Ja nie miałem siły by mu pomóc, on to rozumiał, ale ja byłem zły. Zły na siebie. Potem gdy wujek się ocknął, przenieśli ciocię pod skały, a ja szedłem za nimi. Potem wytworzył pole elektromagnetyczne, zbyt małe żeby i jego objęło, więc ucierpiał na tym. Kazałem mu do nas dołączyć, zostawić to pole i dołączyć do nas. Nie posłuchał, a ja złamałem słowo. On cierpiał bardziej niż ja. Wujek nie wiedział co dokładnie się działo, zajmował się ciocią, dopóki ostatni meteor nie wylądował, a Chase nie poleciał do przodu kilka metrów.</div>
Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7437280275842857326.post-23888129454883373082015-05-18T23:59:00.000+02:002015-05-18T23:59:00.618+02:00Rozdział 32 <div style="text-align: right;">
<i>Moje pole widzenia zalała ciemność, a ja odpłynąłem.</i></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
Oczami Bree:</div>
<div style="text-align: left;">
Tasha zawołała nas rozpaczliwie do salonu. Był włączony telewizor, prawie na cały regulator. Wiadomości. Przybiegł DD.</div>
<div style="text-align: left;">
- Co się stało?</div>
<div style="text-align: left;">
- Słuchajcie -powiedziała rozpłakana Tasha.</div>
<div style="text-align: left;">
"<i>Najświeższe wiadomości. W części północno-wschodniej Florydy, pojawił się emocjonujący deszcz meteorów. Jednak ich miejscem lądowania, była autostrada FG7, pomiędzy Kirika a Hepto."</i></div>
<div style="text-align: left;">
Przyłożyłam rękę do ust i załkałam, przecież tam przestał odbierać chip Chase'a.</div>
<div style="text-align: left;">
<i>"Spadło w sumie pięć meteorów, na początku i na końcu dwa największe. Służby specjalne zdążyły ewakuować najbardziej zagrożonych mieszkańców, a kierowcy, niestety nie wszyscy, zjechali zjazdami z autostrady. Pięć minut po wylądowaniu pierwszego meteoru, służby dostały sygnał SOS, który miał źródło ledwo 10 metrów o meteoru. Helikopter został natychmiast wysłany, jednak nie mógł przyjść na ratunek, przed wylądowaniem ostatniego meteoru. Gdy było po deszczu, pilot zauważył dwójkę mężczyzn. Jednego machającego do helikoptera, a drugiego biegnącego do niewyraźnego kształtu, którym prawdopodobnie był człowiek. Gdy wylądowali, dwóch ratowników pobiegło do machającego mężczyzny, który okazał się nastolatkiem, tam również znajdowała się nieprzytomna kobieta. Reszta ratowników pobiegła do drugiego mężczyzny, który klękał przed drugim nastolatkiem. Chłopiec był nieprzytomny i miał pełno obrażeń. Musieli przeprowadzić RKO, czyli Resuscytację krążeniowo-oddechową, natychmiastowo użyli ALS -zaawansowane zabiegi resuscytacyjne. Udało się przywrócić chłopca do życia. Natychmiastowo całą rodzinę zabrał helikopter, z miejsca zagrożenia. Agenci służb specjalnych sprowadzili samochód ze strefy zagrożenia, był nieźle poturbowany, specjaliści wyliczyli że musieli jechać z dużą prędkością i w chwili wylądowania pierwszego meteoru, samochód od wstrząsu przewrócił się na dach i dachował ok. 50 metrów. Wszyscy się dziwią, że nie wszyscy stracili przytomność i zdołali wyjść ukryć się pod skałami. Policjanci przeszukali samochód, w poszukiwaniu wszelkich dokumentów. Dowiedzieliśmy się, że ofiarami deszczu meteorytów byli: Kiria Barnes, Konstanty Barnes, Marcus Keating i Chase Davenport."</i></div>
<div style="text-align: left;">
Jak tylko usłyszeliśmy znajome imię rozpłakałam się, Ewli i Tasha także. Adam, Donald i Leo powstrzymywali się, by nas wesprzeć.</div>
<div style="text-align: left;">
"<i>- Za chwilę zadam pytanie jednej z ofiar deszczu, panu Konstanty. Witam jestem z telewizji Hepto. Jak to się stało, że znaleźliście się w strefie zagrożenia?</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>- Mieliśmy wyłączone radio. A niepokojące niebo zauważyliśmy dopiero wtedy gdy znalazło się na wysokości gór oddzielających zatokę.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>- Jesteście jakoś powiązani? Więzami rodzinnymi? Czy może po prostu autostop?</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>- Jesteśmy rodziną. Kiria jest moją żoną, a Marcus i Chase są moimi siostrzeńcami. Mają różnych ojców. Moja siostra nie żyje od 15 lat. Marcus mieszka ze mną lub ze swoim ojcem, nie wiedzieliśmy, że moja siostra miała jeszcze jednego syna z kimś innym. Chase został adoptowany przez Donalda Davenporta, do którego właśnie jechaliśmy.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>- A więc jesteście rodziną? Bardzo ciekawe. Bardzo dziękujemy. Zdrowiejcie szybko. Karetki właśnie zabierają poszkodowanych do najbliższego szpitala. Dopiero tam dowiemy się w jakim stanie jest Chase, który z tego wypadku wyszedł najbardziej poturbowany."</i></div>
<div style="text-align: left;">
Tata wyłączył telewizor.</div>
<div style="text-align: left;">
- Boże, a ja o tym wiedziałam.</div>
<div style="text-align: left;">
- O czym wiedziałaś, mamo?</div>
<div style="text-align: left;">
- Że Chase tu jedzie. To miała być niespodzianka. Jestem zszokowana.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie wiedziałaś co się stanie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Przynajmniej Chase odnalazł swoja rodzinę.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak. To mnie najbardziej dziwi.</div>
<div style="text-align: left;">
- Mnie to już nic bardziej nie zdziwi.</div>
<div style="text-align: left;">
- Wiem, do którego szpitala zabrali całą rodzinę. Niecałą godzinę stąd. Jedziemy?</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak. Jedźmy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Mogę z wami pojechać?</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak, Ewli.</div>
<div style="text-align: left;">
Przebraliśmy się i po kilku minutach staliśmy gotowi przy bramie garażu. Czekaliśmy na Donalda, który miał wyjechać samochodem. Brama się otworzyła i z garażu wyjechał busik. Zapakowaliśmy się do środka bez słowa, chociaż każdemu cisnęły się pytania na język. </div>
Zuzz Jędrusikhttp://www.blogger.com/profile/10345260655219962740noreply@blogger.com2