poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 7

Jednak może coś napiszę, tylko nie narzekać na nieudany rozdzialik.
***
Uderzyłem bokiem o skały, otworzyłem oczy, ale nic nie zobaczyłem oprócz nieprzeniknionej ciemności.
***
No tak, jeden minus. Nic nie widzę w wodzie!!! Po jakimś czasie, postanowiłem jednak wypłynąć. Wyciągnąłem ręce, poczułem skały pod palcami. Kiedy poczułem powietrze, coś mnie chwyciło i pociągnęło. Nie widziałem co to, bo miałem zamknięte oczy. Gdy je otworzyłem, zauważyłem Adasia który trzyma mnie za rękę wysoko ponad ziemią, z jakieś pół metra.
Ch: Adaś. Możesz mnie już puścić -powiedziałem, nabierając powietrza.
A: Nie mogę. Szef powiedział że muszę cię trzymać dopóki twój puls się nie wyrówna.
Ch: A od kiedy tu się słuchasz DD??
-Eeee... Od nigdy. Tylko robię to dla mojego braciszka :D -uśmiechnął się do mnie chytrze, a ja przewróciłem tylko oczami.
Wpadłem na genialny pomysł. Skupiłem całą moją moc "nadludzką" do uścisku. Adaś krzyknął i mnie puścił. Upadłem lekko na podłoże, używając swojej mocy anty-grawitacyjnej. Teraz to ja się do niego uśmiechnąłem chytrze.
DD: Dobra tyle waszych "przekomarzanek braterskich" -powiedział DD przerywając naszą zabawę -Teraz tylko wasza misja powinna być w waszych pustych główkach.
Ch: Ej... Niby am pustą głowę, będąc od ciebie mądrzejszy?
DD: Nie ważne, teraz do wody. Bree i Adaś chwyćcie Chase za ręce. Weźcie go w środek, o tak. A teraz do wody. 
Kiedy wreszcie skoczyliśmy do wody, poczułam jak A i B mnie ciągną w stronę dna. Po kilku minutach, chyba dopłynęliśmy, bo się zatrzymaliśmy.
B: Chase, jesteśmy!
Ch: Nie musisz krzyczeć, może wzroku nie mam ale słuch ciągle wrażliwszy! Spoko, a teraz rozkodowanie, rozmontowanie i... gotowe!
B: Adam, bierz Chase i płyniemy.
Popłynęliśmy z powrotem. Nagle poczułem coś dziwnego na kostce. Ałł. To coś mnie pociągnęło i pokręciło, żeby Bree mnie puściła. Dziewczyna mnie puściła chociaż tego nie chciała. Ciągnęło mnie na samo dno. Kiedy myślałem że już tu umrę, ponieważ brakowało mi tlenu w płucach, to coś mnie wyrzuciło na jakiś piaszczysty brzeg. Zanim otworzyłem oczy, wyczułem że jestem w zamkniętej przestrzeni i odór ryb i wodorostów. Blee... Nie lubię ryb ani trochę. Otworzyłem oczy. Siedziałem na maciupeńkiej wysepce, a wokół mnie stały jakieś 6 stworzeń. Przyjrzałem im się. OMG! To są te stwrorzenia: (zacytuję DD) "bo w naszych wodach, tak z nikąd, pojawiły się potwory morskie. Pół ryby, pól ludzie. Każdy kto ich widział zbyt się bał by dokładnie opisać te stworzenia." Z resztą nie są tak straszne, a zwłaszcza po tym co przeżyłem i zobaczyłem w swoim życiu. 
Ch: Czego ode mnie chcecie!!!
PP1 (pół na pół): Chcemy ci podziękować...
Ch: Za co?!?!?
PP2: Za uwolnienie naszego morskiego królestwa od wybuchu bomby.
Ch: Nie ma za co. Jak się nazywacie?
PP1: Ja jestem Skipper, dowódca jednostki obronnej.
PP2: I am Storm, siostra Skipa. A to są Flint, Lukas, Daria i Rydel. W naszej jednostce jest jeszcze jeden mój brat, Marcus, ale on jest człowiekiem i aktualnie jest na jakiejś misji człowieczej.
Ch: A ja jestem Chase, nadczłowiek. Nie rozumiem ostatniego zdania.
Skip: Powiem ci z siostrą jak dzisiaj przyjdziesz na skałki.
Ch: Skąd wiecie że...
St: To my pluskamy ci pod nogami. Odezwalibyśmy się, ale wtedy bronił nas zakaz ojca.
Ch: Spoko, przyjdę.
St: Teraz musisz już wracać, martwią się o ciebie. Lukas cię poprowadzi. Papa i do zobaczenia!!!
Lukas chwycił mnie za nadgarstek i poprowadził mnie pod skałkę tam gdzie się ostatnio uderzyłem.
L: Teraz płyń w górę. No to pa.
Ch: Pa.
I wypłynąłem. Kiedy się wynurzyłem, zauważyłem że wszyscy chodzą po całej przestrzeni patrząć w głąb wody. Nagle Bree mnie zauważyła.
B: Patrzcie, tu jest. Chase nic ci nie jest? Jak tu dopłynąłeś?
Ch: Dzięki intuicji.
***
Masakra... Na początki pisalo mi się tak ciężko, że mnie zniechęcało, ale im dłużej tym bardziej mi się chciało pisać. Nie wierzę.
Kolejna notka nie wiem kiedy.
Do zoba.