piątek, 3 lipca 2015

One-Shot "Życie potrafi być okrutne"

A o to one-shocik na prośbę mojej parabatai, która jest moją kochaną yaoistką - Apollina Lyra Archspan.
One-shot o parringu Marase, czyli Marcusa i Chase. Nie obiecuję, że będzie idealnie.
I ten part nie jest w żaden sposób związany z opowiadaniem, będą tylko tacy sami bohaterowie, tylko tak jakby na innych "posadach", w innych rolach.
***
Spotkałem go pierwszy raz na głównym rynku, ale nie był sam. Towarzyszyli mu przyjaciele i siostra, kręcił się tylko wśród dziewczyn. Jak go zobaczyłem raz, nie mogłem oderwać od niego wzroku. Jego niebieskie oczy były takie głębokie, patrząc w nie chciałem podejść bliżej, żeby się w nich utopić. Były takie roześmiane, takie niewinne, takie nieświadome niebezpieczeństwa. Gdy tylko to sobie uświadomiłem, zapragnąłem go chronić.
***
Wróciwszy do domu, zauważyłem współlokatorkę i partnerkę w jednym, siedzącą przed laptopem i zawzięcie coś czytającej. Lyra była moją przyjaciółką, tak samo jak jej siostra bliźniaczka Oliviera.
- I co wiesz? - spytałem.
- Nazwisko: Davenport. Syn DD. Nie jest adoptowany jak myśleliśmy. Bardzo nieśmiały, przyciąga dziewczyny jak magnes, ale przyjaźni się z nimi tylko. Singiel. I do cholery chudszy niż ty... - zaśmiałem się na to ostatnie zdanie - Słodziak, głęboko niebieskie oczy, włosy podchodzące pod blond. Jak tylko znowu się z nim spotkam, muszę dopilnować, żeby się objadł i przytył.
- Dowiedziałaś się coś o rodzinie? Sytuacji?
- Ma tylko ojca. Brat za granicą, ma rodzinę, nic nie wie. Siostra, studentka, przygotowuje się do wyjazdu, za granice do ciotki wykładowcy, na studia. Ojciec prawie nie zwraca na niego uwagi, daje mu pieniądze i pozwala robić co tylko chce, żadnej dyscypliny w rodzinie - za moimi plecami rozległ się głos, który poznałem jako Oli - Patrząc tylko na jego akta, powiedziałabym, że rozwydrzony dzieciak, ale kasę rozdaje potrzebującym, przyjaciółkom lub na grupowe pragnienia, nigdy nie bierze dla siebie samego.
- Co z jego matką?
- Nie wiadomo, Bree nie wie, ale na pewno zniknęła po narodzinach Chase'a. Bree pamięta, że po pewnym wypadku już się nie pojawiła.
- Jaki wypadek?
- Całej rodziny, matka też. Chase ma bliznę na klatce piersiowej, miał wtedy może z 10 miesięcy?
***
Obserwowałem go z ukrycia. Był tylko z Lyrą i Olivierą, siostra musiała załatwić ostatnie sprawy z wyjazdem, a przyjaciółki były zajęte. Patrolowałem otoczenie, by upewnić się, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Zauważyłem mężczyznę w płaszczu i kapeluszu w cieniu zaułku po drugiej stronie drogi. Zaniepokoiło mnie to, ponieważ było gorące lato, ok. 35 stopni Celsjusza.
- Dziewczyny. Na waszej czwartej, podejrzany facet. Nie zbliżajcie się do niego -powiedziałem do mikrofonu przy uchu.
Bliźniaczki ostrożnie się rozglądnęły i weszli całą trójką do kawiarni. Mężczyzna ruszył się z miejsca i cieniem przemieszczał się bliżej miejsca pobytu chłopaka.k
- Marcus. Chase rzeczywiście posiada tą wiedzę, niechcący się zagalopował i nam powiedział. Musimy mu o tym powiedzieć, on coś podejrzewa. - usłyszałem jedną z bliźniaczek.
- Pilnujcie go. Wezwę samochód. Odwrócę uwagę gościa. Powiecie mu w naszej bazie. Bez odbioru.
Wyciągnąłem telefon, wysłałem kod i wyskoczyłem z zaułka. Pobiegłem koło gościa, gwizdnąwszy mu portfel z kieszeni. Reakcja była natychmiastowa, po chwili zdezorientowania podejrzany pobiegł za mną. Kiedy byłem już pewny, że Chase zniknął, specjalnie upuściłem "zgubę" gościa i zniknąłem za rogiem. Nie zatrzymując się pobiegłem do domu. Samochód stał pod kamienicą. Wszedłem do środka i zauważyłem chłopaka na kanapie. Udawał beztroskiego, ale tak naprawdę nie wiedział co ma myśleć. Widziałem to po jego oczach. Zauważył mnie, więc natychmiast wstał.
- Hej. Jestem Marcus Keating, agent specjalny. Lyrę i Olivierę już znasz, to też są agentki specjalne. Ochraniamy Cię.
- Ochraniacie mnie? Przed czym? Kim?
- Posiadłeś wiedzę, którą chce mieć każdy. Jeśli ta wiedza trafi do kogoś nieodpowiedzialnego lub niewłaściwego, może coś złego się stać.
- Nie jestem żadnym z nich. Dotychczas nikomu nie powiem, więc na pewno nikomu nie powiem.
- Ufamy Ci, ale jest jeden problem. Profesor Barnes zajmuje się tym, on i jego pracownicy posiadają tą wiedzę, są chronieni. Prof. Barnes ma wrogów, którzy nie mogą tknąć żadnego z nich, jednak gdy dowiedzą się, że ktoś spoza tego kręgu posiada plany, prawdopodobnie go porwą.
***
Umówiłem się z Chase'em na lunch. Oboje byliśmy głodni po całym dniu w szkole/pracy i chcieliśmy się bliżej poznać. Okazało się, że mamy wiele wspólnego, lubimy gry RPG, filmy i sporty. Lyra, jak zawsze, źle zinterpretowała moją wypowiedź odnośnie tego wszystkiego i teraz próbuje nas zeswatać. Od kiedy ona, kurde, jest swatką? Nie powiem, że nie chcę tego, ale trudno mi się przyznać, więc milczę. Odkąd Lyra zaciągnęła swoją siostrę do swatania, Chase przygląda mi się z uwagą, co też robię dokładnie to samo. Coraz częściej zaczęliśmy się spotykać, co było pomysłem dziewczyn. Stwierdziły, że nie mamy jak inaczej się poznać, one chodzą z nim do szkoły, a ja pracuję jako "gazeciarz" jako przykrywka. Jednak pewnego dnia mieliśmy oboje więcej czasu niż zwykle, a dziewczyn nie było w pobliżu, co było dla nas ulgą. Najpierw poszliśmy do kawiarni napełnić brzuchy, następnie na spacer po parku, co się skończyło spacerem po uliczkach miasta. Było już ciemno, kontury powoli się zamazywały, ale latarnie jak na złość nie chciały się zapalić. Byłem czujny, nie zapomniałem zabrać siga. Miałem go w kaburze ukrytej pod kurtką. W pewnym momencie mieliśmy wrażenie, że zrobiło się ciemniej. Chase bał się ciemności, więc przybliżył się do mnie i chwycił za ramię. Objąłem go i złapałem za rękę, by dodać mu pewności. Usłyszałem szelest, a potem stukot butów o bruk. Ktoś się zbliżał. Sięgnąłem ręką do broni i powoli wyciągnąłem z kabury.
- Witajcie Marcusie i chłopcze, który jesteś nam potrzebny.
- Zapomnijcie, że go dostaniecie.
- Złe wspomnienia, co? Nie martw się jego lżej potraktujemy, jest w końcu jeszcze dzieckiem.
Rozległ się dźwięk rozładowywania broni.
- Nie bądź nierozważny, nie chcesz chyba, żeby coś się stało twojemu przyjacielowi?
Cofaliśmy się powoli w tył. Bałem się o Chase'a, miałem nadzieję, że nie zastygnie w bezruchu, bo zauważą, że mam w planach ucieczkę. Zauważyłem błysk odbicie światła i usłyszałem pociągnięcie za spust. Broń wroga była skierowana w młodszego chłopaka, nieświadomego zagrożenia. Rzuciłem się przed niego i także strzeliłem. Poczułem siłę odrzutową i poleciałem w tył. Chase złapał mnie, widział co się stało. Jednak nie jest taki nieświadomy, widziałem to w jego oczach. Strasznie zaczął mnie boleć bark, ale zanim straciłem przytomność, zdołałem wymamrotać:
- Kod: 4753 - i straciłem przytomność.
Miałem nadzieję, że trafiłem w cel i, że teraz Chase'owi nic nie grozi. Bo jakby mi się nie udało, mogłoby być już za późno dla chłopaka.
***
Wokół była ciemność, nicość. Wyciągnąłem rękę, nic nie wyczułem. Żadnych zapachów, oparcia, taka nicość. Ale czułem lekkość. Jakby nie miał ciała. Co się stało? Nagle uderzyły mnie wspomnienia, wszystkie po kolei, od czasu przekazania mi zadania. Chase. Chase! Co z nim? Muszę wiedzieć co z nim. Poczułem lekkie obciążenie, powoli obejmowało całe ciało. Poczułem siłę, by poruszyć obciążonym ciałem. Lekkie muśnięcie ręki, a potem już mocny chwyt. Ktoś trzymał mnie za rękę. Otworzyłem oczy, wszędzie jasność, bezgraniczna biel na suficie. Lekko się podniosłem, ściany zielone, podłoga wyłożona panelami. Leżałem na metalowym łóżku. Byłem podłączony do dziwnych urządzeń. Byłem w szpitalu. Coś mnie połaskotało w rękę, zauważyłem chłopaka śpiącego na krześle, z głową na łóżka, a dokładnie na ręce. Uśmiechnąłem się, Chase wyglądał jak aniołek, podczas gdy spał. Przyjrzałem się mu. Cienie pod oczami -długo nie spał, przegrał walkę z sennością, koszulka wisząca na nim niepokojąco -nie jadł. Spojrzałem na stolik, leżała na nim tacka z jedzeniem. Wszystko tak jakby wydziubane, ale nic nie zjedzone. Na tacce była też karteczka: "Pokój nr 107, jedzenie dla Chase'a Davenporta". Delikatnie obudziłem chłopaka, na co on tylko mruknął: "Nie teraz, morderco pączków*".Rozśmieszyło mnie to. Jednak nagle zesztywniał i podniósł podejrzliwie głowę. Otworzył szeroko oczy, które mu się zaszkliły i wręcz się rzucił na mnie. Objąłem go zdrową ręką i przycisnąłem do siebie. Chase się rozpłakał z emocji. Po chwili się odczepił. Zauważyłem coś niepokojącego na jego ręce i policzku. Wpatrywałem się w niego oczekując wyjaśnień. Od razu wiedział o co mi chodzi.
- Jak zemdlałeś, tamten gościu też dostał, ale nie stracił przytomności. Zdążyłem wysłać kod, zanim on się na mnie rzucił. Trochę mocno grzmotnąłem głową, ale to nic poważnego. Ale on miał nóż. Wyciągnął go i się zamachnął. Ktoś go chwycił i powstrzymał ruch, ale i tak dostałem. Rana nie była głęboka, ale szybko wdało się zakażenie, bo też straciłem przytomność, tylko po tym uderzeniu w głowę. A ten wenflon. Lekarz stwierdził, że nie umiem o siebie dbać. Pozwolił mi przebywać tutaj ile chcę, ale założył mi to. Zresztą, jak to powiedział, z użytkiem, bo ostatnio straciłem przytomność. Nie piłem nie jadłem, więc musiałem być pod kroplówką.
- Dobrze, że nic ci nie jest.
- Bałem się o ciebie. Ja... j-ja... zauważyłem to jak prawie cię straciłem... ja.. k-ko...
Nie pozwoliłem mu dokończyć, tylko przyciągnąłem go do siebie. Pocałowaliśmy się. Nie mogłem pozwolić na to, żeby się męczył.
-Aaaaaa! - rozległ się pisk. Od razu rozpoznałem, że to bliźniaczki.
- Chase, życie potrafi być okrutne, ale znajdziesz w nim szczęście.
- Marcus!! Chase!! ... Marase?

*morderca pączków - tak mówią na Lyrę, wspomnienie z dzieciństwa; zawsze -jak była mała- uważała, że pączki są złe (tak mówi się dzieciom, zamiast, że są tuczące) i za każdym razem, gdy ktoś w jej otoczeniu miał pączka, wyrywała go, deptała i wyrzucała do kosza.

4 komentarze:

  1. Witaj! :D Nie wiem, czy mnie pamiętasz, ale kiedyś czytałaś moje opowiadania. Tyle, że wtedy podpisywałam się Tiffany, pisałam o Batmanie, Batgirl itp. Teraz wróciłam i piszę coś zupełnie innego:D Może zechciałabyś poczytać jeszcze coś spod mojego pióra? U Cb mam spore zaległości. Chociaż już praktycznie wcale nie oglądam telewizji, Lab Rats nadal uważam za najlepszy serial Disney'a. Prócz niego lubię tylko "Jassie" i "Moja niania jest wampirem"... Cóż, nie oglądam już serialu, ale lubiłam czytać Twoje opowiadania.Teraz, kiedy są wakacje i jest trochę więcej czasu, chętnie wróciłabym do starych historii, w tym również do Twojej :) Mam spore zaległości, ale zauważyłam, że ten rozdział jest nieco inny niż pozostałe, więc postanowiłam go przeczytać. Jestem tolerancyjna, ale przyznam, że szczerze nienawidzę yaoi. Szczególnie nieprawdziwych parringów. Nie mogę sobie wyobrazić mojego kochanego Chase'a jak całuje się z... Marcusem?! XD Chociaż temat rozdziału mi się nie podoba, wiem, że zrobiłaś go ze specjalną dedykacją i ocenię tylko Twój styl. Ostatnio Twoje opowiadania czytałam na początku grudnia. Nie wiem ile pisałaś i czytałaś od tamtego czasu, ale teraz piszesz o wiele lepiej. Już wcześniej dobrze pisałaś, czytało się przyjemnie i szybko, widać było, że masz talent. A teraz, dostrzegam , że przez te kilka miesięcy rozwinęłaś go! :D Gratulacje i oby tak dalej :) I te Twoje pomysły... Lubię to jak urozmaicasz zasadniczo gotową już historię i w ten sposób tworzysz nową, jeszcze lepszą. Coś więcej niż komedyjka dla nastolatków. To bardzo dobrze! :D
    Tak więc, mnie czeka dużo do nadrobienia, ale Ty pisz dalej, bo naprawdę dobrze Ci to idzie ;) W między czasie zapraszam do siebie ;) Miło będzie, jeżeli pozostawisz po sobie komentarz ;)
    http://opowiadaniafantasyprzekleta.blogspot.com/
    Pozdrawiam!
    Cassandra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej! Dziekuję Cassandro za tak długi komentarz... Tego się nie spodziewałam. Oczywiście popatrzę na twojwgo bloga jak tylko będę miała czas.
      Wielkie dzięki!! :*

      Usuń
  2. (Przeklina komentarz co jej się usunął )

    Tak streszczenie tu mój poprzedni niedodany komentarz.

    TY MASZ DAR DO PISANIA YAOICÓW!

    TO JEST DAR OD BOGA GEJOZY XS

    JA CIĘ KOCHAM ^^

    Doczekałam się yaoi twojego autorstwa, mogę umrzeć w spokoju.

    Nie umarłam? To komentuję dalej.

    Łyka i Oliviera bliźniaczkami? Tego jeszcze nie było ale super pomysł :) Świat tego nie przeżyje ale przynajmniej będzie dobra zabawa xD

    Agenci? Tak! To moje klimaty :)

    Ta spostrzegawczość Marksa jest cudowna. Tez bym tak chciała. A ja myślałam że tylko matki mają taki instynkt xD

    I te ich miłości :) tak słodko ze aż cukrzycy dostanę xD

    Kc :*
    I dziękuję dla tego one-shota i liczę na kolejne yaoi od ciebie tygrysku :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy znajde sily na yaoi xD ale to bylo naprawde trudne! Lubie kilka parringow yaoi (z filmow, seriali) ale chase nigdy nie polaczylam z marcusem - to bylo takie nowe doswiadczenie :*

      Usuń

Jeśli masz jakieś pomysły, które mogłabym wykorzystać w opowiadaniu i chcesz, żeby pojawiły się tutaj, śmiało!