Tylko teraz całe dnie zaprząta mnie jedna myśl, kto jest moim ojcem.
***
Po kilku dniach, prawie, że po tygodniu, postanowiłem wracać do domu, do Houston. Podzieliłem się moim postanowieniem, z całą rodzinką. Zdecydowali się odwieść mnie do domu i powiedzieć o wszystkim DD i Tashy.
- Nie musicie mnie odwozić. Na pewno znajdę jakiś transport. Chociażby autobusy czy pociągi.
- Nie, Chase. Jadąc z nami zaoszczędzisz na kasie, będziesz miał towarzystwo, a my poznamy twoją rodzinkę. No weź zgódź się inaczej zrobimy to siłą.
- Nie. Zero siły. Już mam dość tego że cały czas nosicie mnie na ramieniu, czy nawet na rękach.
- No sam widzisz. Chłopaki, pakować się, jedziemy na wakacje do Houston!!!
- Juhu!! Jedziemy na wakacje! Jedziemy na wakacje! -Kostka i Marcus widocznie zwariowali.
No ale nie dziwię im się, przez ten czas, póki ja tu byłem, wykonywali jakieś obowiązki domowe, a to odkurzali, a to zmywali naczynia, a to nawet wypleniali ogród. Naprawdę różne obowiązki Kiria im dawała. A mnie zawsze sadzała przed telewizorem z chipsami lub płatkami, albo przy ladzie w kuchni i pozwalała obserwować jak krząta się, robiąc obiad.
Po pół godzinie wszyscy zeszli z góry i zapakowali się do auta.Mnie też wepchnęli, no bo ja ciągle nie chciałem zawracać im głowy.
- Nie zabronisz nam chyba pojechać na wakacje? Tylko cię podrzucimy i tyle.
- Nie i nie. Wiem co sobie kombinujecie. No ale jak już mnie "wepchęliście" to może jedźmy?
Oczami Bree:
Było cudownie. Noc z Eweliną, zawsze jest pełna wrażeń. Pomimo że poszliśmy spać ok. 3, to i tak obudziliśmy się dość wcześnie bo o prawie 9. A DD gadał nam że nie wstaniemy do południa, jak będziemy tak ględzić. Trzeci zapis do Dziennika Ważnych Rzeczy -w skrócie DWR- "Nigdy nie słuchać szefcia, jeżeli nie dotyczy to misji". Pierwszym był "Polskie kabarety są super, a tym bardziej duet Marcina W. i Roberta G.", a drugim "Ewelina zawsze da radę i nigdy nie jest sama *ma być sam, ale nie pasi*.
- Bree!! Wyłącz ten cholerny budzik, już wszyscy wstaliśmy!! -ta Leo obudził się równiutenko z budzikiem.
Wyłączyłam tą machinę czasu, a mój braciszek co zrobił, klapnął na poduszkę i chrapnął, a jakby inaczej. A Adam chyba niczego nie usłyszał, bo tylko przewrócił się na drugi bok i nic. Popatrzyłam znacząco na Ewelinę, a ona na mnie. Parsknęłyśmy śmiechem i rzuciłyśmy się w dół łóżka, czyli na materac, gdzie niespodziewający się zagrożenia, słodko spali nasi chłopcy.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaa!! -rozległ się pisk małej dziewczynki, a nie sorry to "męski krzyk" Leona, jak on to potem wyjaśnił. Adam wstał i krzyknął na widok nas. My znowu parsknęłyśmy śmiechem. Już wcześniej to zauważyłyśmy, a mianowicie nasze fryzy. Bardzo modne w tym sezonie, nie no naprawdę! Wstałam, wzięłam jakieś dwa ręczniki z szafki, skinęłam na dziewczynę i przeszłam do drzwi, zaraz obok. Koleżaneczka szła tuż za mną. Zanim zamknęły się drzwi od mojego pokoju, machnęłyśmy zalotnie do chłopaków, którzy ciągle gapili się na nas z otwartymi buźkami.
- No to żeśmy zrobiły im pobudkę. Na ich miejscu to trza było wstać! -powiedziała Ewelina, biorąc się za rozczesywanie włosów.
- Popieram twoje zdanie -odpowiedziałam, chowając się za murkiem, chcąc pójść się umyć.
- A tak to słodkich masz braciszków...
- No wiem... Ale nie poznałaś jeszcze Chase'a. Z niego to taki słodziak, taka mała ciamajda lub fajtłapa.
-A wy to jesteście rodzeństwo?
- Tak jakby. Ja i Adam jesteśmy biologicznym rodzeństwem, adoptowanym przez DD -naszego "ojca". Chase też jest adoptowany. A Leo to syn Tashy i pasierb DD, niedawno mieli ślub -wyszłam z pod prysznica, ukrywając się za murkiem.
Ubrałam świeże ciuchy i stanęłam przed lustrem. Ewelina poszła za murek, zrobić to samo co ja. Wzięłam się za rozczesywanie mokrych kudłów, całe szczęście miałam uproszczone zadanie, były MOKRE.
- Więc wy to taka rodzinka połączona z wielu innych.
- Tiaaa... Leo podobno nie miał ojca, a Tasha męża czy chłopaka. DD miał tam swojego brata czy siostrę. Rodziców moich i Adama znano, ale nie żyją obaj. Tylko u Chase nic nie wiadomo, co mniejwięcj było powodem jego ucieczki.
- Nie wiedzieliście że jesteście adoptowani.
- Wiedzieliśmy, ale myśleliśmy, że jesteśmy całą trójką rodzeństwem, a tu takie zaskoczenie.
Byłyśmy już prawie gotowe, tylko jeszcze uwieńczyć nasze dzieła.
- Dziewczyny! Wynocha już z łazienki!! -panowie zaczęli się dobijać do drzwi.
Chyba nie wiedzieli, ż jest jeszcze jedna łazienka, chyba, że jest zajęta przez Tashę. Otworzyłyśmy drzwi i udając modelki na wybiegu, wyszłyśmy.
- Trzeba było pomyśleć i wstać wcześniej, kiedy trzeba było, a nie iść spać -przybiłyśmy sobie piątkę i poszłyśmy do kuchni.
Dalej udając modelki na wybiegu.
- Nie musicie mnie odwozić. Na pewno znajdę jakiś transport. Chociażby autobusy czy pociągi.
- Nie, Chase. Jadąc z nami zaoszczędzisz na kasie, będziesz miał towarzystwo, a my poznamy twoją rodzinkę. No weź zgódź się inaczej zrobimy to siłą.
- Nie. Zero siły. Już mam dość tego że cały czas nosicie mnie na ramieniu, czy nawet na rękach.
- No sam widzisz. Chłopaki, pakować się, jedziemy na wakacje do Houston!!!
- Juhu!! Jedziemy na wakacje! Jedziemy na wakacje! -Kostka i Marcus widocznie zwariowali.
No ale nie dziwię im się, przez ten czas, póki ja tu byłem, wykonywali jakieś obowiązki domowe, a to odkurzali, a to zmywali naczynia, a to nawet wypleniali ogród. Naprawdę różne obowiązki Kiria im dawała. A mnie zawsze sadzała przed telewizorem z chipsami lub płatkami, albo przy ladzie w kuchni i pozwalała obserwować jak krząta się, robiąc obiad.
Po pół godzinie wszyscy zeszli z góry i zapakowali się do auta.Mnie też wepchnęli, no bo ja ciągle nie chciałem zawracać im głowy.
- Nie zabronisz nam chyba pojechać na wakacje? Tylko cię podrzucimy i tyle.
- Nie i nie. Wiem co sobie kombinujecie. No ale jak już mnie "wepchęliście" to może jedźmy?
Oczami Bree:
Było cudownie. Noc z Eweliną, zawsze jest pełna wrażeń. Pomimo że poszliśmy spać ok. 3, to i tak obudziliśmy się dość wcześnie bo o prawie 9. A DD gadał nam że nie wstaniemy do południa, jak będziemy tak ględzić. Trzeci zapis do Dziennika Ważnych Rzeczy -w skrócie DWR- "Nigdy nie słuchać szefcia, jeżeli nie dotyczy to misji". Pierwszym był "Polskie kabarety są super, a tym bardziej duet Marcina W. i Roberta G.", a drugim "Ewelina zawsze da radę i nigdy nie jest sama *ma być sam, ale nie pasi*.
- Bree!! Wyłącz ten cholerny budzik, już wszyscy wstaliśmy!! -ta Leo obudził się równiutenko z budzikiem.
Wyłączyłam tą machinę czasu, a mój braciszek co zrobił, klapnął na poduszkę i chrapnął, a jakby inaczej. A Adam chyba niczego nie usłyszał, bo tylko przewrócił się na drugi bok i nic. Popatrzyłam znacząco na Ewelinę, a ona na mnie. Parsknęłyśmy śmiechem i rzuciłyśmy się w dół łóżka, czyli na materac, gdzie niespodziewający się zagrożenia, słodko spali nasi chłopcy.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaa!! -rozległ się pisk małej dziewczynki, a nie sorry to "męski krzyk" Leona, jak on to potem wyjaśnił. Adam wstał i krzyknął na widok nas. My znowu parsknęłyśmy śmiechem. Już wcześniej to zauważyłyśmy, a mianowicie nasze fryzy. Bardzo modne w tym sezonie, nie no naprawdę! Wstałam, wzięłam jakieś dwa ręczniki z szafki, skinęłam na dziewczynę i przeszłam do drzwi, zaraz obok. Koleżaneczka szła tuż za mną. Zanim zamknęły się drzwi od mojego pokoju, machnęłyśmy zalotnie do chłopaków, którzy ciągle gapili się na nas z otwartymi buźkami.
- No to żeśmy zrobiły im pobudkę. Na ich miejscu to trza było wstać! -powiedziała Ewelina, biorąc się za rozczesywanie włosów.
- Popieram twoje zdanie -odpowiedziałam, chowając się za murkiem, chcąc pójść się umyć.
- A tak to słodkich masz braciszków...
- No wiem... Ale nie poznałaś jeszcze Chase'a. Z niego to taki słodziak, taka mała ciamajda lub fajtłapa.
-A wy to jesteście rodzeństwo?
- Tak jakby. Ja i Adam jesteśmy biologicznym rodzeństwem, adoptowanym przez DD -naszego "ojca". Chase też jest adoptowany. A Leo to syn Tashy i pasierb DD, niedawno mieli ślub -wyszłam z pod prysznica, ukrywając się za murkiem.
Ubrałam świeże ciuchy i stanęłam przed lustrem. Ewelina poszła za murek, zrobić to samo co ja. Wzięłam się za rozczesywanie mokrych kudłów, całe szczęście miałam uproszczone zadanie, były MOKRE.
- Więc wy to taka rodzinka połączona z wielu innych.
- Tiaaa... Leo podobno nie miał ojca, a Tasha męża czy chłopaka. DD miał tam swojego brata czy siostrę. Rodziców moich i Adama znano, ale nie żyją obaj. Tylko u Chase nic nie wiadomo, co mniejwięcj było powodem jego ucieczki.
- Nie wiedzieliście że jesteście adoptowani.
- Wiedzieliśmy, ale myśleliśmy, że jesteśmy całą trójką rodzeństwem, a tu takie zaskoczenie.
Byłyśmy już prawie gotowe, tylko jeszcze uwieńczyć nasze dzieła.
- Dziewczyny! Wynocha już z łazienki!! -panowie zaczęli się dobijać do drzwi.
Chyba nie wiedzieli, ż jest jeszcze jedna łazienka, chyba, że jest zajęta przez Tashę. Otworzyłyśmy drzwi i udając modelki na wybiegu, wyszłyśmy.
- Trzeba było pomyśleć i wstać wcześniej, kiedy trzeba było, a nie iść spać -przybiłyśmy sobie piątkę i poszłyśmy do kuchni.
Dalej udając modelki na wybiegu.