poniedziałek, 15 czerwca 2015

Rozdział 36

Obiecaj mi...
***
W odpowiedzi lekko się uśmiechnęłam, odwzajemnił. Kiedy drzwi do salonu zamknęły się za nim, Kiria poprosiła mnie do siebie delikatnym gestem. Podeszłam do kanapy i usiadłam między Kirią a Kostką.
- Jesteś taka jak Chase mówił. Zawsze rozważna. Umiesz zapanować nad swoimi braćmi, gdy za bardzo łobuzują. Będziesz dobrą kobietą, Bree.
- Dziękuję Kiria. To miłe. Wszystko z tobą w porządku?
- Oczywiście, moje droga. Kilka dni, a będę mogła znowu biegać.
- A co z tobą, Kostka?
- Nic poważnego, tylko obtłuczenia. Będzie dobrze. A co u Chase'a?
- Nie wiem dokładnie, spał. Ale nabrał kolorów na twarzy i ogólnie lepiej wygląda.
- Johnny powiedział nam, że dostał leki na przyspieszenie gojenia.
- Nooo...
Pogadaliśmy sobie. Do naszej rozmowy doszli jeszcze Tasha i Donald. Jednak nasze rozważania na temat posiadania psa [na takie tematy już nieraz się schodziło] przerwał donośny dzwonek, na którego dźwięk Kiria podskoczyła, na co wszyscy uśmiechnęliśmy się. Szybko wyskoczyłam ze środka kółka, które powstało w wyniku naszej dyskusji. Kątem oka zauważyłam, że Adaś i Leo grają na xBox Live ze słuchawkami. Jeśli się nie mylę, to było Halo 5. Podeszłam do drzwi i "zamaszyście" je otworzyłam. Za nimi stała Ewli, z telefonem między barkiem a uchem i rękoma pełnych pudeł z logo cukierni. Sądząc po tym jak stała, stwierdziłam, że starała się nie upuścić torby wiszącej na jej ramieniu. Natomiast mimika twarzy mówiła, że jest zła i zirytowana. Szeroko się uśmiechając zabrałam wszystkie pudła i ze swoją super-szybkością, pobiegłam do kuchni, tam rozłożyłam kilka babeczek na talerzu oraz położyłam na stoliku do kawy przed dorosłymi, którzy kontynuowali rozważania. Ich temat powoli przechodził na edukację szkolną [nie wiem co ma pies do edukacji, ale co tam]. Ewelina, mając wolne ręce, zamknęła za sobą drzwi wchodząc do środka, chwyciła normalnie telefon i zrzuciła torbę w stosowne miejsce, specjalne przeznaczone na torby, torebki, plecaki, itd. Dałyśmy sobie buziaka w policzki na powitanie. Podniosła rękę w celu przywitania się z chłopakami i kiwnęła głową do dorosłych, zaraz po tym poszła na drugi koniec salonu, tam gdzie były drzwi "balkonowe" na taras, by móc w spokoju rozmawiać z osobą, przez którą prawdopodobnie była zła. Wróciłam się do kuchni, zapakowałam pudełka z babeczkami do szafek. Logo na nich przedstawiało napis "Cukiernia a la Cooper" i całkiem ładny szkic babeczki na pierwszym planie, a w tle coś na kształt lady cukierni. Wiedziałam, że mama Eweliny założyła własny biznes cukierniczy, robiąc babeczki według przepisu, który obowiązuje tajemnica rodzinna. Wkładałam ostatnie pudełko do szafki, kiedy do pomieszczenia weszła Ewli, była spokojna, ale widać, że jeszcze zła. Rzuciła telefon na blat, na szczęście ni zrobiła tego mocno, więc na ekranie nie pojawiła się ani jedna ryska.
- Kto to?
- Były chłopak...
- Czego chciał?
- Odkąd zerwaliśmy, to już jakieś 4 miechy temu, nie może się ode mnie odczepić.
- Powiedz to Adasiowi, a będziesz miała spokój.
- What!?
- Podobasz mu się i on tobie też.
Ewli patrzyła na mnie najpierw ze zdziwieniem, a zaraz po tym jak przetrawiła drugą część zdania, popatrzyła na mnie jak na wariatkę. Nie minęło 5 sekund, a rzuciła się na mnie. Umknęłam w ostatniej chwili i goniłyśmy się po całej kuchni. Adam wszedł do kuchni i nie zauważył mnie, ale minęłam go w ostatniej chwili, a Ewli, która już prawie chwyciła moją bluzę, wpadła na chłopaka, który ją przytrzymał, żeby się nie jebnęła o podłogę. Adam obejmował ją w pasie, a dziewczyna miała ręce na jego klatce piersiowej. Braciszek miał pochyloną głowę, tak że patrzył prosto w jej oczy. Uśmiechnęłam się do siebie i na paluszkach szybciutko wyszłam z pomieszczenia. No, ale ja to ja, więc zatrzymałam się za progiem i podglądałam parkę. Adaś powoli i delikatnie podniósł jedną rękę i pogładził policzek Ewli, jakby bał się, że ją spłoszy. Oboje się zarumienili, na co zareagowałam cichym westchnieniem. Ze swoją super szybkością pobiegłam do pokoju i wróciła z pewną rzeczą. Ewelina podniosła się wyżej na palcach, a Adaś bardziej się pochylił. Ich usta powoli się przybliżały do siebie, a w momencie ich połączenia rozległ się pstryk i błysnęła lampa błyskowa. Zrobiłam zdjęcie ich pierwszego pocałunku. Sądziłam, że odskoczą od siebie i jeszcze bardziej się zarumienią, ale nic takiego się nie stało. Uśmiechali się, Adam schylił głowę, tak, że jego usta były na wysokości ucha Ewli. Coś do niej powiedział, ale nie zdołałam usłyszeć, co.

1 komentarz:

Jeśli masz jakieś pomysły, które mogłabym wykorzystać w opowiadaniu i chcesz, żeby pojawiły się tutaj, śmiało!