środa, 3 grudnia 2014

Rozdział 23

Wszyscy byli uśmiechnięci...
***
Nie wiedziałam co o tym myśleć. Miałam wrażenie, że to się wydarzy, że to jakieś przepowiedzenie przyszłości. Rysunek wyglądał na świeży, miał może max. 3-4 dni. Farba nie wyschła do końca. Wyciągnęłam telefon i zrobiłam rysunkowi zdjęcie. Sprawdziłam jeszcze dokładnie czy nie ma w pobliżu jakiś oznak. Jak się przyjrzałam bliżej, w prawym dolnym rogu zauważyłam podpis, był jasnego koloru, więc mało zauważalny. Zrobiłam drugie zdjęcie z przybliżeniem na podpis. Schowałam telefon do kieszeni i ruszyłam dalej. Kiedy szłam wzdłuż okna, zauważyłam na horyzoncie podejrzane chmury. W nich błyskały błyskawice. A nie to zwróciło moją uwagę, tylko podobizna Chase'a uformowana z chmur. To takie coś jak małe dzieci obserwują chmury i rozpoznają różne kształty, ale ta twarz miała dokładne rysy i te rysy były wykrzywione jakby w smutku i w cierpieniu. Miałam chyba jakieś zwidy. Przyglądałam się jeszcze temu zjawisku, ale nic nie trwa wiecznie i chmura w końcu zmieniła kształt i położenie. Przeszłam na drugą stronę pokoju. Tutaj, o dziwo!, było mało rysunków, ale dużo maszyn przykrytych płachtą. Zerkałam na każdą maszynę szukając wskazówek. Nie zdziwiłam się tym, że większość wynalazków DD poznałam, w końcu kiedyś którąś z nich musieliśmy się posługiwać na misjach. Jednak nic nie wskazywało na cokolwiek, wszystko było wyłączone z zasilania, albo nawet wyciągnięte akumulatory. Natomiast rysunki nie były podejrzane, tylko trochę zamazane, jakby ktoś próbował to zmazać, jednak nie znalazłam nic w tym podejrzanego. W końcu każdy ma jakieś nieudane dzieła w czymkolwiek i chciałby je zamazać, tak jak my swoje. Postanowiłam jeszcze rozejrzeć się wokół działającej maszyny. Zerknęłam na ekran sterujący, dalej wyświetlało się co się wyświetlało, ale teraz zauważyłam znajomy znak w lewym górnym rogu. A ponieważ ekran był dotykowy, lekko nacisnęłam "przycisk". Ekran zamigotał i po chwili pojawiły się jakieś napisy. Przeczytałam dokładnie wszystko, tu były wszystkie dane Chase'a jakie znamy. Poniżej był jakiś tekst. Był on w obcym języku, nie umiałam rozpoznać jakim. Wyciągnęłam telefon i zrobiłam zdjęcie. Pod tym tekstem zauważyłam coś na znak "menu" w telefonie. Były ustawienia, pliki, kalkulator, wiadomości, notatka i autor. Jako pierwsze dałam "Autor". Wyświetliły się dwa zdjęcia, na jednym był Donald Davenport, jeszcze za młodu i jakiś mężczyzna z takim samym nazwiskiem, którego nie rozpoznałam. Pod zdjęciami były wyświetlone wszystkie dane, ale tylko Donalda i było tylko wspomniane, że dane tego drugiego zostały usunięte. Było tez napisane kiedy ten "projekt" został uruchomiony. Data była następująca: 05.02.2002 r. Od razu wiedziałam co to za data. Dokładnie dwa lata po wszczepieniu nam chipów. Dzień po czwartych urodzinach Chase'a, wtedy kiedy w tym laboratorium zdarzył się wypadek, po którym DD wyniósł się ze strychu do piwnicy. Ale nie zrozumiałam, po co chciałby pozbyć się chipa Chase'a i tym samym chłopaka, no bo... a kiedy indziej to powiem. Zerknęłam na godzinę, siedziałam tu już prawie 2 godziny. Natychmiast nacisnęłam "Wstecz" i nacisnęłam "Ustawienia". Pojawiły się różne opcje, lista z funkcjami. Znalazłam to co szukałam, ale żeby przejść dalej, trzeba było wklepać hasło. Spróbowałam to samo hasło do drzwi, nie udało się. Wcisnęłam liczby przedstawiające tą pamiętną datę, nie przeszło. Zrezygnowałam. Wyszłam całkowicie, sprawdziłam czy wszystko jest na swoim miejscu. Zgasiłam światło i zamknęłam drzwi. Zeszłam na dół i spotkałam się z Tashą, która miała zamiar chyba iść na górę.
- O, cześć Bree. Właśnie miałam iść po ciebie -uśmiechnęła się do mnie, odwzajemniłam gest- Masz gościa.
- Gościa? -zdziwiłam się, przecież nie miałam żadnych znajomych- Kto to?
- Jakaś miła dziewczyna. Mówi że niedawno się przeprowadziła tutaj, niedaleko i pytała się czy mieszka tutaj jakaś dziewczyna lub jakiś chłopak, mniej więcej w jej wieku.
- Acha. Chętnie się z nią zaznajomię. A Adaś?
- Adam już się zapoznał.
Tasha polazła do sypialni, swojej i na nieszczęście DD. Ja skierowałam się do salonu, bo tam, bardziej niż prawdopodobnie, będzie gość. Zanim weszłam usłyszałam głosy. Przeszłam przez próg i chłopaki od razu mnie zauważyli. Na kanapie siedzieli Adam i Leo z tą nową sąsiadką.
- Cześć...
- Hej. Jestem Bree, siostra tamtych dwóch.
- Miło mi, Bree. Ja jestem Ewelina i mam starszą siostrę.
- Mi też miło.
- Poznałam już Adama i Leo, wspominali jeszcze o jakimś bracie, tak? Niestety nic nie zrozumiałam z ich "połączonej" wypowiedzi.
- Ta. Wiem co to znaczy. Mamy jeszcze jednego brata, który jest jedynie starszy od Leo. Ma na imię Chase i ma tyle samo lat co nasza dwójka. Tylko na razie nie będziesz miała okazji by go poznać, bo jakby to powiedzieć "zaginął w morzu" i nie możemy go szukać, przez tą burzę.
- Aha. Przykro mi.

2 komentarze:

  1. "Aha. Przykro mi." Haha :D Jak dla mnie zabrzmiało to co najmniej jak totalna olewka :D Nie wiem, czy tak miało być. I taka drobna poprawka: tam, gdzie pisze "polazła" lepiej brzmiałoby "poszła" :) Ale rozdział jest super! Na prawdę bardzo lubię Twoje opowiadanie. Jest extra! Również czekam na następny rozdział z anielską niecierpliwością, haha :D
    Pozdrawiam i weny! ;)
    P.S. Takie porównanie to się chyba oksymoron nazywa, ale nie jestem pewna ;)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli masz jakieś pomysły, które mogłabym wykorzystać w opowiadaniu i chcesz, żeby pojawiły się tutaj, śmiało!