poniedziałek, 25 maja 2015

Rozdział 33

Nie wiem czy zauważyliście, ale rozdziały pojawiają się zawsze w poniedziałki o 23.59, inaczej w wtorek.Automatycznie się posty publikują, więc zawsze północ poniedziałek.
***
chociaż każdemu cisnęły się pytania na język.
***
Rzeczywiście w niecałą godzinę dojechaliśmy pod olbrzymi budynek szpitalu w Hepto. Pod nim znajdowało się wiele wozów policyjnych i jeden ze stacji telewizyjnej. Zaparkowaliśmy najbliżej jak się dało. Policjanci, którzy pilnowali wejścia, żeby natrętni dziennikarze nie wchodzili, od razu rozpoznali Davenporta, więc bez problemu nas wpuścili. Pielęgniarka, która była w recepcji, powiedziała nam gdzie znajdziemy Chase'a. Gdy podeszliśmy pod salę, zauważyłam wysokiego chłopaka stojącego przy oknie na salę i młoda parę siedzącą na krzesłach na korytarzu. Usłyszeli nasze kroki, jeszcze zanim podeszliśmy dostatecznie blisko. Chłopak tylko na nas zerknął i wrócił wzrokiem na salę, gdzie leży Chase. Widziałam wiele blizn na jego twarzy i przenikliwe zielone oczy. Miał rękę na temblaku i zarzuconą czystą bluzę na plecy. Natomiast z pary pod ścianą wstał mężczyzna, którego widzieliśmy w wiadomościach, także wysoki, miał opatrunek na barku i nodze, ale raczej żadnych złamań. Przedstawił siebie jako Konstanty Barnes i swoją żonę Kirię, która nie wstawała, bowiem miała duży opatrunek na nodze, coś poważniejszego, bo miała kule do dyspozycji oraz opatrunek na głowie. W końcu to ona była nieprzytomna od samego początku, więc musiała walnąć się w głowę bardzo mocno.
- Donald Davenport. Moja żona i pasierb, Tasha i Leon. Bree i Adam Davenport, adoptowane dzieci oraz Ewelina Cooper, przyjaciółka.
- Przy sali stoi Marcus. Bardzo martwi się o Chase'a, zbliżyli się bardzo do siebie przez ten okres.
- To prawda, że jesteście rodziną?
- Tak. Może porozmawiamy o tym...
- Jak pojedziemy do nas. Przenocujemy was u siebie. Nie macie jak wrócić do Miami. Wiadomo co z Chase'em?
- Mówią, że był w poważnym stanie, ale wyjdzie z tego -powiedziała Kiria- Złamane żebra i ręka, wstrząs mózgu, całe ciało w siniakach i obtłuczeniach. Powiedzieli, że jak się dzisiaj ocknie z narkozy i przejdzie badania kontrolne pozytywnie, jeszcze przed wieczorem puszczą go do domu pod opieką ratowników.
- Dobrze, a więc robimy tak: jak Chase będzie mógł wyjść, wszyscy jedziemy do nas, przenocujemy waszą trójkę dopóki, albo wy nie wyzdrowiejecie, albo autostrada FG7 nie zostanie odbudowana lub wytyczą jakiś objazd.
- Zgadzamy się na taka możliwość. Bardzo dziękujemy za waszą gościnność.
Z sali wyszedł lekarz. Przywitał się z naszą grupką.
- Dzień dobry. Jestem doktor Flynn Tetusky, jestem lekarzem prowadzącym Chase'a Davenport. Wszyscy są z jego rodziny?
- Tak.
- Chase wyjdzie z tego, nie ma żadnych niepokojących rzeczy, wszystko się wyleczy i zagoi. Zostaną tylko blizny, niestety na twarzy też, więc troszkę się oszpeci, ale to taka drobnostka. Jeżeli jeszcze dzisiaj się obudzi z narkozy pooperacyjnej, w której musieliśmy usunąć wszelkie ciała obce, czyli odłamki skał, z jego ciała, i przejdzie pozytywnie badania kontrolne, to ratownicy zawiozą go karetką tam gdzie powiecie, gdzie ma się znajdować.
- Dziękujemy.
- Doktorze!! On ruszył się!!! -Marcus pierwszy raz się odezwał, miał głos lekko zachrypnięty, pewnie długo nie mówił albo długo krzyczał.
Doktor otworzył szeroko oczy i natychmiast zawrócił do sali. Wezwał pielęgniarki, które w trybie natychmiastowym pojawiły się w sali. Zanim zamknęły się drzwi usłyszeliśmy "Szybko, Ibuprofen -3 miligramy"
Pełni nadziei wszyscy usiedli na krzesłach, oprócz mnie i Marcusa. Podeszłam do niego, położyłam rękę na jego zdrowym ramieniu.
- Jestem Bree.
- Wiem, Chase dużo o tobie mówił. Bardzo cię...
- Bardzo mnie...co?
- Lubi, tak bardzo bardzo. Ale o tym nie wiesz, dobra? Braciszek mnie zabije.
- Jasne... Braciszek? Bardzo blisko ze sobą jesteście.
- Noo... Jak tylko przyszły wyniki krwi, które potwierdziły nasze więzy, obiecałem sobie, że dopilnuję, że będzie bezpieczny i szczęśliwy. Nie dotrzymałem słowa.
- Co się stało?
- Byłem bardziej poturbowany od niego, był bardzo dzielny. Nie stracił zimnej krwi. Wyciągnął nieprzytomnych wujka i ciocię. Ja nie miałem siły by mu pomóc, on to rozumiał, ale ja byłem zły. Zły na siebie. Potem gdy wujek się ocknął, przenieśli ciocię pod skały, a ja szedłem za nimi. Potem wytworzył pole elektromagnetyczne, zbyt małe żeby i jego objęło, więc ucierpiał na tym. Kazałem mu do nas dołączyć, zostawić to pole i dołączyć do nas. Nie posłuchał, a ja złamałem słowo. On cierpiał bardziej niż ja. Wujek nie wiedział co dokładnie się działo, zajmował się ciocią, dopóki ostatni meteor nie wylądował, a Chase nie poleciał do przodu kilka metrów.

2 komentarze:

  1. Kocham :*
    Wtoreeeek to roooooozdzial
    lel :*
    Super Chase i Bree ale ja yaoistka to bardziej Marcusa i Chase'a shippuje ♡♡♡♡
    Marase to mój nowy shipp ^^
    Nowe otp :*
    Kc

    OdpowiedzUsuń

Jeśli masz jakieś pomysły, które mogłabym wykorzystać w opowiadaniu i chcesz, żeby pojawiły się tutaj, śmiało!