niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 34

a Chase nie poleciał do przodu kilka metrów.
***
Po policzkach Marcusa poleciało kilka łez. Przyciągnęłam go do siebie i objęłam go rękoma. Zauważyłam, że wszyscy patrzą na nas ze wzruszeniem, musieli słyszeć całą historię.
- Będzie dobrze. Będzie szczęśliwy jak zobaczy, że tobie nic nie jest.
- Dzięki, pocieszyłaś mnie сон девојка мојот брат [czyt. son devoJka moJot brat] -na te słowa Konstantyn parsknał śmiechem.
- Nie powiesz mi co to znaczy, prawda?
- Nie...
Z sali wyszły pielęgniarki i doktor. Powiedział, że pacjent może wracać do domu i właśnie idzie załatwic transport. Można było wejść. Ustaliliśmy, że Marcus i ja wejdziemy pierwsi.
- Cześć Chase... Jak się czujesz?
- Marcus, nic ci nie jest... Bree, przyjechałaś.
- Tak. Wszyscy tu jesteśmy. Już wszystko wiemy.
- Przepraszam was. To co zrobiłem było niestosowne.
- No może trochę. Ale gdyby nie to, nie poznałbyś swojej rodziny.
- To prawda. Co to?
- To? To naszyjnik, dostałam od DD w ramach przeprosin.
- Piękny, prawda Marcus?
- Prawda, jest piękny.
- Czekaj, coś tu jest.
- Widzisz to?? -byłam zdziwiona, ja to widziałam tylko pod dobrym kątem światła.
- Jakieś zdjęcie. Nie poznaję go.
- To zdjęcie zrobiliśmy w twoje urodziny. Zapomnieliśmy o całym bożym świecie i nie zwracaliśmy na nic uwagi.
- Widzę to zdjęcie -Marcus też zauważył to zdjęcie- jesteście tak szczęśliwi.
- Noo... Wracam dzisiaj do domu?
- Tak.
Pocałowałam Chase'a w policzek na pożegnanie i ścisnęłam rękę. Marcus pocałował go w czubek głowy, jak to często robią starsi bracia młodszym, i lekko przytulił, uważając na obrażenia. Chase pożegnał nas pojawiającym się burakiem na policzkach. Uśmiechnęłam się na ten widok, był taki słodki. Po nas weszli DD, Tasha i Leo. Po nich byli Kostka i Kiria. Jak już wyszli, weszłam jeszcze na chwilę do sali wprowadzając Ewli i Adama.
- Chase. Chcę żebyś kogoś poznał. To jest Ewelina, nasza nowa sąsiadka, przyjaciółka dzierżąca naszą tajemnicę. Więc nawet, jeśli nie przypadnie ci do gustu, musisz ją zaakceptować.
- Cześć.
- Hej, Chase. Miło cię w końcu poznać. Martwiłam się o ciebie tak samo jak twoje rodzeństwo.
- Dzięki. Mi też miło. Cześć Adam. Jak tam brachu?
- Chase! -Adaś rzucił się na Chase'a, zapominając, że jest poturbowany, więc młodszy chłopak jęknął, ale po chwili odwzajemnił uścisk, także tęsknił za bratem.
Przyszedł ratownik, który pomógł wstać Chase'owi i zaprowadził go na zewnątrz, do stojącej karetki, gotowej do odjazdu. Wszyscy poszliśmy za nimi.
- Dwie osoby mogą z nami pojechać -oznajmił nam ratownik, który pomagał chłopakowi.
- Wydaje mi się, że Marcus bardzo chce jechać -powiedział Kostka.
- Od nas może Bree? Adam? -DD nas się pytał.
Popatrzyłam na Adama, on na mnie. Wiedziałam czego on chce, dlatego się zgłosiłam.
- Adam, masz szansę. Pogadaj z nią -zanim wsiadłam do karetki, szepnęłam na ucho bratu.
Wsiadłam i usiadłam na wolnym miejscu. Chase leżał na noszach, obok noszy były dwa fotele, naprzeciwko siebie, więc ja i Marcus patrzyliśmy na siebie.
- Zapnijcie pasy. Są po prawej stronie na dole -powiedział ratownik, który zamknął zasuwane drzwi karetki. Po chwili usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi z przodu i dźwięk uruchamianego silnika. Staliśmy chwilę w miejscu, chyba po to, żeby DD mógł jechać pierwszy, a my za nim. Chase był zmęczony, więc zasnął, tak samo Marcus. A ja im się przyglądałam, stwierdziłam, że są do siebie w miarę podobni. Są jakieś minimalne podobieństwa. Przez całą drogę przypatrywałam się rozluźnionym braciom, którzy cały czas spali, oprócz momentu, kiedy obudzili się, żeby się czegoś napić. Śmiać mi się chciało, obudzili się w tym samym czasie i mówili to samo w tym samym momencie. To wyglądało jakby byli co najmniej braćmi bliźniakami, a nie braćmi z jednym rokiem różnicy.

2 komentarze:

Jeśli masz jakieś pomysły, które mogłabym wykorzystać w opowiadaniu i chcesz, żeby pojawiły się tutaj, śmiało!