poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział 30

Wytarłam twarz i zanim DD się ocknął, chwyciłam Adama za rękę i pociągnęłam go na górę.
***
- Adaś. Musimy powiedzieć Ewli.
- Ufamy jej?
- To co powiemy, będzie znaczyło, że jej zaufaliśmy. Ona nam zaufała, powiedziała nam wszystko o sobie, a nie minęła nawet doba odkąd się poznaliśmy.
- Ja bym jej powiedział.
- Ja też. Ale jak myślisz co Chase by na to powiedział.
- Wydaje mi się, że się zgodzi z nami. Zawsze dostosowuje się do nas.
- Czyli zadecydowaliśmy, tak?
- Tak, siostrzyczko.
Odetchnęłam. Zaufamy Ewli i o wszystkim jej powiemy. Skoro wierzy w istnienie ukrytych superbohaterów, którzy ratują świat przed zniszczeniami, to i uwierzy w to, że to my jesteśmy tymi superbohaterami. Wyszliśmy na taras. Ewelina i Leo ciągle tam siedzieli, widać było że czekali na nas.
- Hej.
- Coś się stało? Płakałaś.
-Tak. Ale najpierw musimy ci o czymś powiedzieć. Proszę nie przerywaj nam dobrze?
- Oczywiście. Możecie mi zaufać.
- Ja, Adam i Chase jesteśmy nadludźmi. Mamy moce, ja mam super szybkość, Adam ma dużą siłę i strzela laserami, a Chase -ma superkomputer w głowie, potrafi uruchomić pole elektromagnetyczne i lata wbrew prawom grawitacji. DD, czyli Donald Davenport, jest twórcą chipów, które mamy wszczepione od małego, dzięki którym mamy moce. To my jesteśmy tymi ludźmi, którzy ratują przed katastrofami itp.
- Is this  a truth?
- Tak. Kiedy Chase "uciekł" straciliśmy kontakt przez tą dziwną burzę z jego chipem. Potem, gdy znalazł się na lądzie i ta burza zniknęła, odzyskaliśmy kontakt. Teraz był w drodze dokądś i zniknął. Po prostu tak jakby znowu straciliśmy z nim kontakt. DD właśnie wysłał drony w te współrzędne co ostatnie były zapisane. Tak bardzo się o niego martwię, dlatego płakałam
- To jest bardzo dziwna historia.
- Jeśli nie wierzysz, możesz o tym zapomnieć, tylko proszę nikomu o tym nie mów.
- Czy ja mówię, że w to nie wierzę? Wiecie, że wierzę w przeznaczenie?
- No, tak. Mówiłaś.
- No i czytałam swoje przeznaczenie, które zapisała moja ciocia wróżka. I w tym przeznaczeniu było wspomniane, że w nowym miejscu zamieszkania, znajdę nowych przyjaciół i oni będą mieli tajemnicę, którą przede mną odkryją. Że znajdę przy okazji chłopaka. I będziemy mieć wiele przygód i przeszkód, by w końcu stać się najbliższymi sobie. Naprawdę wam dziękuję, że mi zaufaliście.
Wstaliśmy wszyscy i przytuliliśmy się w grupowym uścisku. A to wyglądało raczej, że ja i Ewli, jesteśmy duszone przez chłopaków.
- Najlepsi przyjaciele?
- Najlepsi, ale pamiętaj musisz jeszcze poznać Chase'a.
- Wiem.
Oczami Chase'a:
Jechaliśmy. Postanowiłem zadzwonić do Tashy. Wiedziałem, że ona to zrozumie. Obiecała mi, że nic nie powie, ale przygotuje ich na to spotkanie. Był wieczór, więc rozłożyłem fotel i próbowałem zasnąć. Było mi niewygodnie, więc złożyłem fotel i poszukałem innej pozycji do spania. Marcus patrzył na mnie znacząco. Uniosłem brwi i dopiero teraz zauważyłem, że położył mojego ulubionego jaśka na swoich kolanach. Byliśmy braćmi, więc nie poczułem żadnego obrzydzenia, ale zawstydziłem się [czyt. byłem na twarzy jak burak], kiedy Kiria się obróciła, uśmiechnęła na nasz widok, powiedziała do wujka "Patrz, jacy oni są słodcy" i na koniec zrobiła nam zdjęcie. Ja próbowałem zakryć swoją twarz rękoma, ale Marcus mi to uniemożliwiał i uśmiechał się szeroko. Kiedy było po wszystkim, czyli kiedy Kirii udało się zrobić "kawai" zdjęcie, a Kostka i Marcus śmiali się z mojego zachowania, zasnąłem [na kolanach brata, bo on niestety nie pozwalał mi wstać] obrażony na całą ich trójkę. Wstałem, o dziwo, wyspany. Marcus już wstał i patrzył za okno na widoki. Kiedy podniosłem się, zauważyłem po prawej stronie, czyli od strony gdzie siedział Marcus, niebieski i nic więcej. Błękit nieba i turkus zatoki zlewał się w jedno na horyzoncie. Nie było żadnych chmur, ptaków ani łódek, statków. Po prostu było pusto, w pewnym sensie piękne zjawisko.
- To jest jedyne miejsce w obu Amerykach, w którym jest tak pusto. Jest oddzielone od innych skałami, które za chwile miniemy, a za nimi będzie zatoka pełna statków, jak każda inna.
- Ma jakąś nazwę?
- Nie ma takiej oficjalnej, tak jak Zatoka Meksykańska na przykład. W naszej rodzinie od pokoleń mówi się na to miejsce Biru kekosongan. Ja i wasza matka, więc i wy, jesteśmy potomkami mieszkańców dawnej Indonezji. Nasi potomkowie byli Azjatami, którzy osiedlili się na stałe w Ameryce. I tu pozostali.
- A co to znaczy to Biru kekosongan?
- W dosłownym tłumaczeniu Niebieski pustkostan, ale w naszej rodzinie tłumaczy się to jako Błękitna pustka lub Błękit pustki.

1 komentarz:

  1. ^^
    ^^
    ^^
    :*
    :*
    kocham twoje opowiadanie.
    totalnie.
    To jest wspaniałe
    sorry ze dopiero teraz komentuje ale szkoła :/

    Czekam na nowy :*

    OdpowiedzUsuń

Jeśli masz jakieś pomysły, które mogłabym wykorzystać w opowiadaniu i chcesz, żeby pojawiły się tutaj, śmiało!